[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PchnÄ…Å‚ jÄ…, upadÅ‚a na kanapÄ™. Cześć, Gunilla  powiedziaÅ‚. PomyÅ›laÅ‚em, że wpadnÄ™ do ciebie.SzukaÅ‚a nerwowo w pamiÄ™ci.GÅ‚os brzmiaÅ‚ znajomo.SpojrzaÅ‚a na twarz mężczyzny.ByÅ‚a szczupÅ‚a, dwie gÅ‚Ä™bokie bruzdy przecinaÅ‚y policzki, czarny zarost, uÅ›miech na ustach.To przeraziÅ‚o jÄ… najbardziej. MówiÄ™ do ciebie. Co takiego?OczywiÅ›cie, pomyÅ›laÅ‚a, skoro jego usta siÄ™ poruszaÅ‚y. Poznajesz mnie?Skinęła gÅ‚owÄ….Nagle wiedziaÅ‚a już, kim byÅ‚.Zaczęła drżeć. Czego ode mnie chcesz?Mężczyzna znów siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.MiaÅ‚ popsute zÄ™by, zniszczone, z kamieniemnazÄ™bnym. Ty zabiÅ‚eÅ› królika?Twarz Vincenta Hahna zastygÅ‚a niczym maska, Å›miejÄ…ca siÄ™ maska. ChcÄ™ zobaczyć twoje piersi.Wzdrygnęła siÄ™, jakby ktoÅ› daÅ‚ jej w twarz. Nie dotykaj mnie  powiedziaÅ‚a i zaczęła szlochać. KiedyÅ› już mi to mówiÅ‚aÅ›, ale teraz ja tu decydujÄ™.Nie wyglÄ…da na szczególnie silnego, pomyÅ›laÅ‚a.WÄ…ski w ramionach, szczupÅ‚e rÄ™ce, ale wiedziaÅ‚a też, że pozory mogÄ… niekiedy mylić.Nawet dzieci w napadzie zÅ‚oÅ›ci potrafiÅ‚y byćniesamowicie silne.W pracy czÄ™sto rozmawiali o samoobronie, jedna z jej koleżanek chodziÅ‚anawet na kurs.Gunilla wiedziaÅ‚a, że ma szansÄ™, tylko musi poczekać na wÅ‚aÅ›ciwy moment.Każdy ma jakiÅ› sÅ‚aby punkt. Pokaż mi piersi, to zaraz sobie pójdÄ™.WyglÄ…daÅ‚ na zmÄ™czonego.Może jest na lekach? PójdÄ™ sobie  powtórzyÅ‚ i nachyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… tak, że znów poczuÅ‚a jego kwaÅ›ny,cuchnÄ…cy oddech.StaraÅ‚a siÄ™ nie okazać swojego obrzydzenia.Co mam mu powiedzieć, zastanawiaÅ‚a siÄ™. Zdejmij bluzkÄ™. Dawno siÄ™ nie widzieliÅ›my. JeÅ›li sama jej nie zdejmiesz, poÅ‚ożę ciÄ™ na podÅ‚odze.WstaÅ‚a, nagle zrobiÅ‚o jej siÄ™ żal mężczyzny.W szkole zawsze byÅ‚ kozÅ‚em ofiarnym,popychadÅ‚em.Inni uczniowie gardzili nim, nie chcieli mieć z nim do czynienia, byÅ‚dziwakiem, budziÅ‚ niepokój.Ale z naukÄ… sobie radziÅ‚.Kilka lat temu przeglÄ…daÅ‚a szkolny album ze zdjÄ™ciami wszystkich uczniów i zwróciÅ‚auwagÄ™ wÅ‚aÅ›nie na niego.Przez caÅ‚e gimnazjum wÅ‚aÅ›ciwie siÄ™ nie zmieniÅ‚.Chuda, pryszczatatwarz.Jakby emocjonalne i hormonalne burze, ogarniajÄ…ce jego kolegów, jego w ogóle niedotyczyÅ‚y.Po prostu zawsze byÅ‚ taki sam, nieuważny na lekcjach, wywyższajÄ…cy siÄ™ wobeckolegów, ale głównie schodzÄ…cy z drogi, starajÄ…cy siÄ™ wszystkim schlebiać. MuszÄ™ siÄ™ czegoÅ› napić  powiedziaÅ‚a gÅ‚oÅ›no. Bardzo siÄ™ bojÄ™.MogÄ™ poczÄ™stowaćciÄ™ winem?PatrzyÅ‚ na niÄ…, twarz bez wyrazu.ZastanawiaÅ‚a siÄ™, czy jej sÅ‚owa w ogóle do niegodotarÅ‚y. Napijesz siÄ™ wina?  powtórzyÅ‚a.ChwyciÅ‚ jÄ…, kiedy próbowaÅ‚a go wyminąć.ZabolaÅ‚o jÄ….PróbowaÅ‚ przyciÄ…gnąć jÄ… dosiebie, ale siÄ™ mu oparÅ‚a. Puść mnie.ChcÄ™ tylko napić siÄ™ wina.Potem pokażę ci piersi.Nie wolno mi pokazać, że siÄ™ bojÄ™, pomyÅ›laÅ‚a.PrzypomniaÅ‚a sobie powieszonego nabalustradzie królika, jego rozciÄ™ty brzuch, i zaszlochaÅ‚a.Zdjęła bluzkÄ™, zobaczyÅ‚a, jakVincent zadrżaÅ‚ na widok jej nagich piersi. No dobrze, niech bÄ™dzie, jeden kieliszek  powiedziaÅ‚ i siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.SzedÅ‚ tuż obok niej.CzuÅ‚a na plecach ciepÅ‚o jego ciaÅ‚a, jego ciężki oddech.Butelka uderzyÅ‚a o stojak do wina.DzwiÄ™k chyba go przestraszyÅ‚, bo nagle chwyciÅ‚ jÄ… za ramiona, takjak Martin jÄ… chwytaÅ‚, kiedy bolaÅ‚ jÄ… kark czy plecy, tylko znacznie mocniej.OdwróciÅ‚ jÄ… dosiebie. Nie pamiÄ™tasz mnie? PamiÄ™tam, tylko bardzo siÄ™ zmieniÅ‚eÅ›. Ty też.WyswobodziÅ‚a siÄ™ z jego uchwytu, siÄ™gnęła rÄ™kÄ… po wiszÄ…cy na haczyku nadkuchennym blatem korkociÄ…g.Vincent Hahn staÅ‚ tuż obok niej.Odór jego kwaÅ›nego, zgniÅ‚egooddechu wypeÅ‚niaÅ‚ caÅ‚Ä… kuchniÄ™.Nagle pomyÅ›laÅ‚a, że ten zapach zostanie tu już na zawsze, żenigdy siÄ™ go nie pozbÄ™dzie. Lubisz czerwone wino?  spytaÅ‚a, unoszÄ…c butelkÄ™.Uderzenie zaskoczyÅ‚o i Vincenta, i jÄ….To byÅ‚ odruch, broniÅ‚a siÄ™, instynktownie jakzwierzÄ™.Butelka trafiÅ‚a go w skroÅ„ i w czoÅ‚o, Gunilla poszÅ‚a za ciosem, chwyciÅ‚a korkociÄ…g iwbiÅ‚a mu go w klatkÄ™ piersiowÄ….Wino obryzgaÅ‚o kuchniÄ™.Na twarzy Vincenta pojawiÅ‚ siÄ™ grymas bólu i zdziwienia.ZachwiaÅ‚ siÄ™, siÄ™gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… do blatu, osunÄ…Å‚ siÄ™ na podÅ‚ogÄ™, Å›ciÄ…gajÄ…c na siebie krzesÅ‚o.NapodÅ‚odze wino zmieszaÅ‚o siÄ™ z krwiÄ….StaÅ‚a chwilÄ™ jak sparaliżowana, w prawej rÄ™ce trzymaÅ‚a rozbitÄ… butelkÄ™, w lewejkorkociÄ…g, spiÄ™ta, gotowa do odparcia kolejnego ataku, chociaż leżący u jej stóp mężczyznaledwie siÄ™ ruszaÅ‚.Plama krwi rosÅ‚a, ciemna róża na tle podÅ‚ogi.Lekko sÅ‚odki zapach krwizmieszaÅ‚ siÄ™ z ciężkÄ… woniÄ… wina.Nogi mężczyzny zaczęły drżeć, odchrzÄ…knÄ…Å‚, otworzyÅ‚ oczy. Ty bydlaku  powiedziaÅ‚a, zbliżajÄ…c rozbitÄ… butelkÄ™ do jego twarzy.Nagle puÅ›ciÅ‚a jÄ…,wybiegÅ‚a z kuchni, otworzyÅ‚a drzwi na klatkÄ™ i zaczęła uciekać, dajÄ…c siÄ™ pochÅ‚onąćgrudniowym ciemnoÅ›ciom.UderzyÅ‚o jÄ… zimno.PoÅ›lizgnęła siÄ™, ale biegÅ‚a dalej, zaczęła krzyczeć.Jej krzykwypeÅ‚niÅ‚ podwórko.SÄ…siedzi opowiadali jej pózniej, że brzmiaÅ‚ jak wycie przerażonego,rannego zwierza.Pierwszy zjawiÅ‚ siÄ™ na miejscu Åke Bolinder, który wÅ‚aÅ›nie wyszedÅ‚ na spacer zeswoim wilczurem.Ledwie wyszedÅ‚ zza rogu, zobaczyÅ‚ osuwajÄ…cÄ… siÄ™ na Å›nieg kobietÄ™.Natychmiast rozpoznaÅ‚ GunillÄ™ Karlsson.Nie znaÅ‚ jej dobrze, ale widziaÅ‚ jÄ… kilka razy nazebraniach wspólnoty mieszkaniowej i pewnie też kilka razy w osiedlowym markecie,Konsum. NachyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ…, poczuÅ‚ zapach wina, zauważyÅ‚, że kobieta trzyma kurczowokorkociÄ…g.NakazaÅ‚ psu, żeby usiadÅ‚, i staÅ‚ tak, nie bardzo wiedzÄ…c, co dalej robić.SpojrzaÅ‚ naszeroko otwarte drzwi do mieszkania.Bolinder byÅ‚ spokojnym czÅ‚owiekiem, koÅ‚o pięćdziesiÄ…tki, kawaler, bardzo dbaÅ‚ o swójwyglÄ…d.StaÅ‚ i wpatrywaÅ‚ siÄ™ w piersi Gunilli, w czarny stanik na tle biaÅ‚ego Å›niegu, uklÄ™knÄ…Å‚,odgarnÄ…Å‚ wÅ‚osy z jej twarzy.A jeÅ›li zwymiotuje, pomyÅ›laÅ‚ i cofnÄ…Å‚ siÄ™ nieco.Ale jej twarzbyÅ‚a spokojna.Wokół rozlegÅ‚y siÄ™ teraz kroki, ktoÅ› otworzyÅ‚ balkon, ktoÅ› coÅ› zawoÅ‚aÅ‚, niezrozumiaÅ‚ co.Pies, który dotÄ…d siedziaÅ‚ karnie przy nodze pana, nagle zaczÄ…Å‚ warczeć.BolinderuniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚ stojÄ…cego w drzwiach mężczyznÄ™, którego twarz byÅ‚a Å›ciÄ…gniÄ™ta wgrymasie bólu i nienawiÅ›ci.Z brody kapaÅ‚a mu krew.Jupiter, wilczur, zaczÄ…Å‚ szczekać.Bolinder wstaÅ‚. Co siÄ™ staÅ‚o?  spytaÅ‚.W tym samym momencie pies rzuciÅ‚ siÄ™ do ataku.Trudno powiedzieć, czy dlatego, żeusÅ‚yszaÅ‚ strach w gÅ‚osie pana, czy dlatego, że mężczyzna w drzwiach zrobiÅ‚ krok do przodu,ale jego atak byÅ‚ dla wszystkich zaskoczeniem.Tym bardziej że Jupiter nigdy nie przejawiaÅ‚takich skÅ‚onnoÅ›ci.ByÅ‚ równie spokojny jak jego pan, dzieci na podwórku uwielbiaÅ‚y siÄ™ z nimbawić.Teraz jednak rzuciÅ‚ siÄ™ do przodu, zjeżony, z obnażonymi zÄ™bami.Mężczyzna w drzwiach zachwiaÅ‚ siÄ™ i w ostatniej chwili zdoÅ‚aÅ‚ cofnąć siÄ™ domieszkania.Bolinder widziaÅ‚, jak Jupiter rzuca siÄ™ do przodu, usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚uche uderzenieciężkiego cielska zwierzÄ™cia o drzwi.Pies odbiÅ‚ siÄ™ od przeszkody i upadÅ‚, ale natychmiastznów wstaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ szczekać, czy raczej ujadać.Bolinder usiÅ‚ować przywoÅ‚ać go doporzÄ…dku, ale Jupiter nie zwracaÅ‚ na niego najmniejszej uwagi.Kobieta poruszyÅ‚a siÄ™,Bolinder pochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •