[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość Tiste Andii zniknęła.Odeszli z Rakiem, zapewne do OdpryskuKsię\yca.Ale gdzie on się podział? Co zamierzają zrobić, w imię Kaptura? Czy poprzybyciu do Koralu przekonamy się, \e miasto padło, Pannioński Jasnowidz nie \yje,jego duszę zabrał Dragnipur, a nad nami wisi potę\na góra?Czarni Moranthowie wszędzie szukali tej cholernej latające skały.ale bezrezultatu.Są te\ nasze tajemnice.Wysłaliśmy przodem Parana i Podpalaczy Mostów.Niechnas Kaptur wezmie, robimy te\ znacznie więcej.Zbli\a się chwila nieprzyjemnej rozgrywki o dominację.Wszyscy wiedzieliśmy,\e to się kiedyś stanie.Subtelna gra nabiera brutalności. Moje serce nale\y do ciebie, Korlat oznajmił Sójeczka kobiecie, którą trzymałw ramionach. Nic innego nie ma dla mnie znaczenia.Nic i nikt. Proszę, nie przepraszaj za to, co jeszcze się nie wydarzyło.W ogóle o tym niemów. Nie sądziłem, \e o tym mówię, dziewczyno.Kłamca.Mówiłeś.Na swój sposób przepraszałeś.Zaakceptowała jego fałszywe zapewnienie, uśmiechając się z przekąsem. Bardzo dobrze.Sójeczka wracał pózniej w myślach do swych słów, \ałując, \e nie były bardziejjednoznaczne.Pozbawione ukrytych sensów.Paran spojrzał na Szybkiego Bena, czując, \e powieki opadają mu z niewyspania.Czarodziej zakończył rozmowę z Haradas i podszedł do kapitana. Saperzy zawyją z wściekłości stwierdził Paran, gdy obaj ruszyli w stronęmalazańskiego obozu, niedawno rozbitego na południowym brzegu Catlin.Szybki Ben wzruszył ramionami. Zamienię na boku słówko z Płotem.Ostatecznie Skrzypek jest mu bli\szy ni\brat, a wpakował się teraz w taką kabałę, \e przyda mu się ka\da pomoc.Problemtylko w tym, czy Trygalle zdą\y dostarczyć ładunek na czas. Ci kupcy są naprawdę nadzwyczajni. To szaleńcy.Inaczej nie mogliby tego robić.Tylko obłąkana odwaga pozwalaim zachować \ycie. Nie nale\y te\ zapominać o umiejętności podró\owania po nieprzyjaznychgrotach, Szybki. Miejmy nadzieję, \e to wystarczy stwierdził czarodziej. Nie chodziło tylko o pociski Moranthów, zgadza się? Zgadza.Sytuacja w Siedmiu Miastach nie mogłaby być bardziej rozpaczliwa.Zresztą, zrobiłem, co tylko mogłem.Przekonamy się, czy to coś da. Jesteś naprawdę niezwykłym człowiekiem, Szybki. Nie sądzę.Postarajmy się zachować to wszystko w tajemnicy.Płot będzietrzymał gębę na kłódkę i Sójeczka równie\. Panowie! Có\ za piękny wieczór!Obaj odwrócili się gwałtownie, słysząc donośny głos za swymi plecami. Kruppe! wysyczał Szybki Ben. Ty śliski. Kruppe błaga o wyrozumiałość.Tylko szczęśliwym zbiegiem okolicznościusłyszał wasze zasługujące na podziw słowa, depcząc wam bezgłośnie po piętach, ateraz pragnie jedynie wnieść swój skromny wkład do tego odwa\negoprzedsięwzięcia! Jeśli szepniesz komuś o tym choć słówko, poder\nę ci gardło warknął SzybkiBen.Daru wyciągnął wystrzępioną chusteczkę i wytarł czoło trzema szybkimi ruchami.Wydawało się, \e jedwab doszczętnie przesiąknął potem. Kruppe zapewnia śmiertelnie groznego czarodzieja, \e milczenie jest jegonajserdeczniejszą towarzyszką, ukrytą, niewidzialną kochanką, niestrudzoną iniedostrzegalną.Jednocześnie Kruppe obwieszcza, \e zacni obywatele Darud\ystanuz radością wesprą tak szlachetną sprawę.Zapewnia o tym sam Baruk.Zrobiłby toosobiście, gdyby tylko mógł.Niestety, ma do zaoferowania jedynie to.Grubasek zamaszystym gestem wyciągnął z chusteczki szklaną kulkę, którąnastępnie upuścił na ziemię.Stłukła się z cichym brzękiem.W górę wzbiła się mgła.Jej sięgające kolan Daru i obu Malazańczyków pasma powoli przybrały postaćbhokarala. Ajajaj mruknął Kruppe có\ to za brzydkie stworzenia.Są wręcz obrazą dlaoczu. Tylko dlatego, \e są zbyt podobne do ciebie wskazał Szybki Ben, spoglądającna zjawę.Bhokaral wyciągnął szyję, by łypnąć w górę, na czarodzieja.Miał czarne, lśniąceoczka i czarną główkę wielkości grejpfruta.Istotka obna\yła ostre jak igły ząbki. Witam! Baruk! Mistrz! Chce! Pomóc! Niestety, to dzieło naszego drogiego, z pewnością przepracowanego Baruka jestbardzo lakoniczne stwierdził Kruppe. Jego najlepsze twory cechują się językowągracją albo przynajmniej sympatyczną rozmownością, lecz to.coś charakteryzuje sięsmutnym. Bądz cicho, Kruppe przerwał mu Szybki Ben. Choć mo\e się to wydawaćzaskakujące, z radością przyjąłbym pomoc Baruka oznajmił bhokaralowi. Muszęjednak zadać sobie pytanie, jakie motywy kierują alchemikiem.Ostatecznie chodzi obunt w Siedmiu Miastach.To malazańska sprawa.Bhokaral uniósł główkę. Tak! Baruk! Mistrz! Raraku! Azath! Wielkie!Stworzonko kiwało z zapałem główką. Wielkie? powtórzył Paran. Wielkie! Niebezpieczeństwo! Azath! Icarium! Więcej! Coltaine! Podziw!Honor! Sojusznicy! Tak! Tak? Coś mi mówi, \e to nie będzie łatwe mruknął Szybki Ben. No dobra,przejdzmy do szczegółów.Paran odwrócił się, słysząc zbli\ającego się jezdzca.Pojawiła się postać,niewyrazna w świetle gwiazd.Kapitan najpierw zauwa\ył konia, potę\nego rumaka,dumnego i z pewnością ognistego.Dosiadająca go kobieta była jednak drobna, zbrojęmiała starą i pozbawioną ozdób, a skryta w cieniu hełmu twarz sprawiała wra\enie ju\niemłodej i nieszczególnie urodziwej.Omiotła spojrzeniem Kruppego, bhokarala i Szybkiego Bena. Kapitanie, chciałabym pomówić z tobą na osobności oznajmiła ze spokojnąminą. Jak sobie \yczysz. Oddalił się piętnaście kroków od towarzyszy. Czy towystarczy? Wystarczy zgodziła się kobieta.Zsunęła się z siodła i podeszła do niego.Kapitanie, jestem Bo\ym Jezdzcem Szarych Mieczy.Proszę cię oficjalnie oprzekazanie pod naszą opiekę jeńca, którego przetrzymują wasi \ołnierze.Paran zamrugał.Skinął głową. Z pewnością chodzi ci o Anastera, który dowodził Tenescowri. Tak, kapitanie.Jeszcze z nim nie skończyliśmy. Rozumiem.Zawahał się. Czy wyzdrowiał ju\ po odniesionych ranach? zapytała kobieta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]