[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Doskonale się spisałeś.- Jednak nie tak dobrze jak mój kuzyn - powiedział Arden, wskazującna Torena.A'brgail wydął usta.- To zależy pod jakim względem.Toren wygrał turniej, chociażzostałby powalony w bitwie, gdyby nie ty.To lord Arden Renne zasłoniłkuzyna własnym ciałem przed ciosem miecza.A'brgail spojrzał pytająco na Torena.Ten odpowiedział lekkimskinieniem głowy.- Sprowadziłem cię tutaj, Ardenie, aby przedyskutować sprawęmającą ogromne znaczenie dla naszej rodziny, a nawet dla całego Ayru.Arden nic nie powiedział.Czekał.Ten A'brgail z pewnością Jestwysłannikiem Willsów.- Zanim jednak powiemy coś więcej, sir Gilbert oczekuje od ciebieobietnicy, że nie powtórzysz tej rozmowy nikomu, nawet członkomnaszej rodziny.Arden mimo woli cofnął się o krok.- Może moglibyście choć wyjaśnić mi, czego ma dotyczyć tarozmowa, którą mam zachować w tajemnicy.?- Niczego, co w najmniejszym stopniu zaszkodziłoby Renne-powiedział pospiesznie Toren.- Daję ci moje słowo.Arden wzruszył ramionami.- A więc nikomu nie powtórzę tego, co usłyszę w tej sali.A'brgailskinął na jednego ze strażników, który przyniósł muszarą opończę, taką samą jaką miał na sobie.Starannie rozłożył ją nastole.- Niewątpliwie widywałeś na obrazach rycerzy w takich szatach -powiedział A'brgaił - chociaż od wielu lat nikt już ich nie nosi.Arden nie miał pojęcia co o tym myśleć.Który z rodów nosił szarestroje? Czy miało to coś wspólnego z nazwiskiem A'brgail? Jeśli tak, tonic nie mówiło Ardenowi, który nigdy nie ukrywał, że słabo zna historię.A'brgail skinął na Ardena, a gdy ten pochylił się nad szatą, dostrzegłna lewej piersi wachlarz srebrzystoszarych liści.Srebrny dąb!- To strój rycerzy zakonnych - powiedział Arden.- Znakomiciezachowany.Zerknął na strażników A'brgaila.Ci nie nosili żadnych herbów naswoich opończach.- Nie jest stary - odparł A'brgail.- Został uszyty zaledwie tydzieńtemu.Skrojono go dla Ardena Renne i nikogo innego.Arden cofnął się i spojrzał na Torena, niemal oskarżycielskimwzrokiem.- O co tu chodzi, kuzynie? - zapytał.Toren podszedł do fotela pod ścianą i usiadł, po czym spojrzał naArdena.- Gilbert A'brgail - zaczął spokojnie - jest potomkiem rycerza, którynie został zabity podczas rzezi w Chłodnym Kasztelu.Ten rycerz orazkilku innych nie byli tam wówczas obecni, o czym nie wiedzieli nasiprzodkowie, którzy z pewnością by ich zabili.Potomkowie tych kilkurycerzy zachowali przy życiu wiedzę, rytuały i ideały przyświecającezakonnym rycerzom.- Niestety - wtrącił Gilbert A'brgail - niewiele tej wiedzy i rytuałówprzetrwało.Większość zaginęła bezpowrotnie, gdyż wśród rycerzy,którzy uszli z życiem, tylko dwaj mieli rangę pierwszych marszałków.Pozostali byli zwykłymi braćmi.Tajemnice i wiedzazakonu były znane tylko wyższym rangom, natomiast co do ideałówzakonu.no cóż, nawet one nie są już takie same.Arden spojrzał narozłożoną na stole szatę.- Chcecie mi powiedzieć, że rycerze zakonu ukrywali się przez tylepokoleń?A'brgail pokręcił głową.- Nie.Dochowano tajemnicy, lecz zakon nie istniał - do tej pory.Dopiero ja wraz z kilkoma innymi postanowiliśmy go wskrzesić.-1 teraz chcecie przyjąć do niego jednego z Renne? Dlaczego? Iczemu ja miałbym do niego wstąpić?- To był mój pomysł, Ardenie - wyjaśnił Toren, wstając z fotela.Wydawało się, że na moment jego uwagę przykuły proporczyki zwisającez kamiennych gałęzi.- W ten sposób nasza rodzina zyska pewność, żeodradzający się zakon nie zamierza mścić się na Renne.Jednocześniedamy także gwarancję rycerzom, że Renne nie zdradzą ich po raz drugi.-Przegarnął palcami włosy.- Jest jeszcze coś.- Napotkał spojrzenieArdena.-W ten sposób chcę uwolnić cię od brzemienia waśni, kuzynie,zanim zniszczy cię tak, jak zniszczyła wielu innych.- Sprawa Renne jest moją sprawą, Torenie.Wiesz o tym.Wojna mojejrodziny jest moją wojną.Toren zareagował na to, mocno zaciskając powieki.- To wojna bez sensu i z pewnością bez honoru.Oto sposób, w jakimożesz służyć Renne, nie dając się wciągnąć w tę bezsensowną waśń,która niszczy najlepszych synów każdego pokolenia.Słowa Torena zrobiły wrażenie na Ardenie.- Przecież takie same niebezpieczeństwo grozi zakonnym rycerzom,jeśli znów podejmą swoje obowiązki.- Zagrożenie życia, owszem, tego nie da się uniknąć, lecz nie honoru,który pozostanie niesplamiony, obojętnie co się stanie.Arden spojrzał na leżącą na stole szatę.Była tak zwyczajna, jakbyuszyto ją dla człowieka wyzutego z wszelkich namiętności,odczuwającego tylko niektóre z ludzkich emocji.- Ja mam honor Renne, Torenie.Niczego więcej nie pragnę.Zrobięwszystko, co w mojej mocy, żeby chronić rodzinę.Tak samo jak ty niemogę zostać zakonnym rycerzem i porzucić moich bliskich.- Ja chętnie zostałbym zakonnym rycerzem, Ardenie, lecz muszęspróbować pogodzić Renne i Willsów.Nie mogę uchylać się odspoczywających na mnie obowiązków.- Tak samo jak ja - rzekł Arden, wskazując na szatę.- Nie jestemrycerzem bez skazy, Torenie.Oto cała prawda.Jestem Renne.Znajdzkogoś innego.Mój los jest nierozerwalnie spleciony z rodziną, na dobre ina złe.- Arden mówił, jakby A'brgaila tam nie było, lecz teraz zerknął naniego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]