[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I dlatego jęczałaś przez sen?- Tak.Z doliny doleciało wołanie Paula:- Kiedy nareszcie zejdziecie?- Musimy wyciągnąć wózek! - zawołała Saga w odpowiedzi.- Twój wózek!- Nie drażnij go - mruknął Marcel.- Chociaż uważam, że doszłaś do absurdalnych wniosków,to Paul jest niebezpieczny.Nawet ja zdaję sobie z tego sprawę.- Tak.On ciebie nienawidzi, Marcelu.72- Wiem o tym.Kiedy na mnie patrzy, w jego wzroku czai się śmierć.Wiało teraz jeszcze bardziej, ale jakiś czas temu przestało padać, więc ubrania i włosywędrowców wyschły.Tu na wzgórzu wiatr był porywisty, lecz Sagi nawet to nie irytowało.Zcałych sił starała się przekonać Marcela do swojej teorii.Dopiero kiedy zobaczyła wyraznepowątpiewanie w jego oczach, sama uznała, że to idiotyzm.- A zresztą - westchnęła.- Zapomnijmy o tym.Taka jestem zmęczona!- Nie, nie, mów dalej! Ja też uważam, że jest w nim coś niesamowitego.Chociaż, żeby to byłLucyfer? Ten upadły anioł? Dlaczego akurat on?Powoli ściągali wózek ze zbocza.Nie musieli iść aż tak wolno, ale potrzebowali czasu, żebyporozmawiać.Saga pospiesznie opowiadała mu swoje sny, zwłaszcza ostatni.O Dimmuborgir, gdzie miałjakoby wyjść z otchłani na ziemię.Marcel nie bardzo to wszystko rozumiał i wtedy uświadomiła sobie, że przecież on nie znalegendy o miłości Lucyfera.Opowiedziała w skrócie.O tym, że Bóg pozwala Lucyferowi razna sto lat powracać na Ziemię i szukać tamtej kobiety, za którą tak tęskni.I o tym, że ona,Saga, jest do tamtej podobna, ale że, jak to powiedziały postacie z ostatniego snu, Lucyferzakochał się teraz w niej, a nie w obrazie tamtej, i opętany jest myślą, żeby ją zdobyć.- To postacie ze snu tak mówiły, nie ja - dodała tonem usprawiedliwienia.- On naprawdę oszalał na twoim punkcie - stwierdził Marcel poważnie, taszcząc w dół tenprzeklęty wózek.- A to, co mówiłaś o satyrach, świadczy, że ty sama też nie jesteś takcałkiem odporna na jego obecność.- Nie! - zawołała gwałtownie.- To nieprawda! To nie on na mnie tak działa.O mój Boże, co ja chciałam powiedzieć, przestraszyła się.- To w ogóle wszystko nieprawda - starała się wyjaśnić.- Ja po prostu bardzo zle znoszęjego obecność.- Oczywiście.Wybacz mi, Sago! Jestem zwyczajnie zazdrosny.Wiesz przecież, co do ciebieczuję, prawda?Patrzył w ziemię, wyraznie zakłopotany.Saga, owa chłodna, pełna powściągliwości kobieta, zaskoczyła sama siebie.Chciała muułatwić sytuację, zapytała więc:- I ty zrozumiałeś także, mam nadzieję?73Marcel oddychał ciężko.Znowu powietrze między nimi wibrowało, oboje odczuwali głębokąwięz i tęsknotę, która zdawała się nie mieć granic.Zniecierpliwiony Paul wciąż pokrzykiwał z dołu:- Dlaczego wy tam stoicie?- Usiłujemy wyciągnąć twój wózek, już mówiłam! - krzyknęła Saga tak głośno, że echorozległo się wśród wzgórz.To z wózkiem nie było prawdą, ale nie można pozwolić, by Paul powziął jakieś podejrzenia.- Mówisz, że twoi przodkowie cię ostrzegli? - zapytał Marcel.- Tak.Powiedzieli, że ty jesteś za słaby, żeby się z nim mierzyć.Marcel uśmiechał się, ale oczy miał poważne.- Ha! Ty mnie jeszcze nie znasz, Sago! Dla ciebie zrobiłbym wszystko.- Ale ja się boję o twoje życie.On ma ponadnaturalną siłę, pamiętaj o tym.- Jeśli jest Lucyferem, to tak.Ale rozumiesz chyba, że trudno mi w to uwierzyć.Mimo żenaprawdę wygląda niesamowicie, wydaje mi się bardziej prawdopodobne, że to całkiemzwyczajny człowiek.- Czy nie powinniśmy zajrzeć do tej jego skrzyni? Mamy ją przecież tutaj.Marcel spojrzał przestraszony w dół.- Nie możemy tego zrobić! Przecież on nas widzi! A poza tym skrzynia jest bardzo dobrzezamknięta i obwiązana rzemieniami.- Masz rację, oczywiście.Ale czy zwróciłeś uwagę, że on jej ani razu w ciągu całej podróżynie otworzył?- Tak.Ciekawe, co też tam wiezie?- Myślę, że coś okropnego.- W każdym razie coś tajemniczego - powiedział Marcel z przekonaniem.- Zaraz będziemyna dole, Paul może nas usłyszeć, Sago.Obiecuję ci, że zawsze będę po twojej stronie.%7łebędę wierzył.- W to, co powiedzieli moi przodkowie? Zapewniam cię, że oni wiedzą, co mówią, i japolegam na nich bez reszty.74Marcel skinął głową.Och, jakże kochała jego twarz i jego usta, kiedy zaciskały się z powagąi troską.Ogarniała ją taka czułość, że aż jej się kręciło w głowie.Ale Marcel jej nie wierzył,musiała to przyjąć do wiadomości!- Sago, powinniśmy od niego uciec.Zanim się coś stanie.- Tak.Dzisiaj przez cały czas odczuwam niepokój, coraz większy i większy.Jakby naszewsząd otaczał, czuję go każdym nerwem.On się do czegoś szykuje, zapewniam cię.- Odczuwam dokładnie to co ty.Dotychczas wydawało mi się, że to tylko moja wyobraznia,ale skoro ty to potwierdzasz.Wymyślę jakiś sposób, żeby się od niego uwolnić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]