[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja go kiedyś kochałam inaprawdę nie chciałam go zdradzać.Ale zjawiłeś się ty i wszystko sięzmieniło.Ja - egzaltowana miłośniczka książek i ty - pisarz, ucieleśnieniemoich dziewczęcych marzeń.Bo jako nastolatka śniłam nie o księciu zbajki, ale o człowieku bogatym duchem, który będzie prowadził ze mnądługie rozmowy o tym, co widzę, co czytam, co czuję.Bo, widzisz, dlamnie kolosalne znaczenie ma wymiana myśli.To paradoks - ale nie było jejmiędzy nami.To paradoks, bo kto jak kto, ale człowiek o twojej kondycjiintelektualnej i dużej wrażliwości musi potrzebować wymiany myśli zbliską osobą.Czekałam, że zdarzy się cud i zaczniemy ze sobą rozmawiać.- Przecież rozmawialiśmy.- W sposób ograniczony.Ale ja cię o to nie obwiniam.Po prostu nigdynie stałam ci się aż tak bliska, abyś chciał się otworzyć przede mną.- Co też ty mówisz, Marzenko.- Wiem, co mówię.Czasem po twoim wyjściu wypłakiwałam się wpoduszkę, tak bardzo chciałam porozumienia dusz, a nie tylko seksu.Tysiące razy obiecywałam sobie, że położę temu kres, bo bez tej całejromantycznej otoczki, jaką sobie wymarzyłam, to, co się między namidziało, było zwykłym łajdactwem.- Nie bądz trywialna, nie do twarzy ci z tym.- Kicham na to! Wiem, że jestem nienowoczesna i egzaltowana, ale mojeoczekiwania są takie, a nie inne, i nic na to nie poradzę.Ty też nic na to nieporadzisz, że czułeś do mnie to, co czułeś, i ani grama więcej.Może teraznie jesteś w stanie mnie zrozumieć, ale kiedyś to pojmiesz, kiedy kogośbędziesz kochał, a nie tylko pożądał.Byłem wstrząśnięty.Nigdy nie myślałem o niej zle, ale też nigdy takdobrze, jak na to zasługiwała.Wydawało mi się, że nasze spotkaniadostarczają nam obojgu sporo radości.Po tym, co usłyszałem,uświadomiłem sobie, że traktowałem ją w sposób instrumentalny.Niechciałem jej ranić, a czyniłem to.- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wszystkim wcześniej?- Myślałam, że mnie z czasem pokochasz, jeśli będę zachowywała się tak,jak tego oczekujesz.- Demonizujesz, przecież nie brakło uczucia między nami.- Ta dziewczyna, która tu była.czy dawno się znacie? Kochasz ją?- Nie zadawaj mi takich pytań.- Dlaczego? Ty przez cały czas wiedziałeś o istnieniu mego męża. - To nie to samo.Przed laty Ewa miała zostać moją żoną.Porzuciłem ją,bo zadurzyłem się w innej bez wzajemności.Po latach, już po tym, jakpoznałem ciebie, znowu ją spotkałem.Aączą nas sprawy wielkiej wagi,wspólne zainteresowania, wzajemny szacunek i przyjazń, ale po naszymponownym spotkaniu nie snuliśmy planów na przyszłość.Może dlatego, żenie pilno mi było rezygnować z ciebie.- Ależ ona cię kocha!- Skąd ty to możesz wiedzieć?- Choćby stąd, że jestem w takiej samej sytuacji.Powiem ci więcej, tyteż ją kochasz.To o nią się martwiłeś, to przez nią nie mogłeś zasnąć, to nanią czekałeś - dlatego nie chciałeś, żebym przyszła.Nie zobaczymy sięwięcej.- Marzenko, jesteś wspaniałą kobietą i żałuję, że nie potrafiłem okazać siętaki, jakiego mnie sobie wymarzyłaś.Nie jestem wart kogoś takiego jak ty.- Lepiej nic już nie mów.powiedz tej swojej Ewie, że ją kochasz ibądzcie szczęśliwi, a ja.ja spróbuję odbudować to, co zniszczyłam, jeślipotrafię.Marzena nie była w stanie powstrzymać łez.Wziąłem ją w objęcia ituliłem jak dziecko.Nie miałem odwagi jej pocałować, wydawało mi się toniestosowne.- %7łeby ci ułatwić zadanie, ja się usunę.- powiedziała.- Jak zamierzasz to uczynić?- Nie będzie żadnych melodramatycznych gestów, nie bój się.Po prostuspełnię pragnienie mego męża.Udaje się, jak ci mówiłam, w rejswycieczkowy po Zatoce Sw.Wawrzyńca.To bardzo atrakcyjna trasa.Razna dwa lata każdy z załogi oficerskiej ma prawo zabrać na statek kogoś znajbliższej rodziny.On bardzo chce popłynąć tam ze mną.Ociągałam się zwiadomych powodów.Wiesz, kiedy odeszliście spod moich drzwi,zrozumiałam, że nadeszła pora na zmiany.Nie przyszło mi to łatwo.Najpierw ogarnęła mnie rozpacz, a potem zadzwoniłam do Leszka,wyrwałam go ze snu.Jutro załatwi wszystko z armatorem, polecę doMontrealu i tam wsiądę na statek.Przycisnąłem ją do piersi z całych sił, ale milczałem.Cóż mogłempowiedzieć, nawet jeśli czułem żal, że zamyka się oto piękny okres megożycia? Tym bardziej, że ona już podjęła decyzję za nas oboje.Musiałamyśleć o tym wiele razy.Wiedziałem, że nie jestem w stanie ofiarować jejtyle, na ile zasługuje, nie miałem prawa jej zatrzymywać. Delikatnie wysunęła się z moich ramion, wspięła się na palce i musnęłamnie ustami w policzek.Pochyliłem się nad nią, żeby oddać pocałunek,szukałem ust, ale uchyliła się i moje wargi dotknęły jej nosa.Roześmieliśmy się oboje, wprawdzie nerwowo, ale rozładowało to nieconapięcie.- Widzisz - powiedziałem - czytam w twoich myślach.- A co ja takiego myślałam?-  Pocałuj mnie w nos".Znowu się roześmieliśmy.- No to bywaj.i pomyśl o mnie czasem, jak ci będzie smutno.- O  Marzenie pięknej jak marzenie".- pamiętasz?- Nie utrudniaj i.nie odprowadzaj mnie.Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nie dała mi szansy, zamknęła cichodrzwi i już jej nie było.Kiedy odgłos jej lekkich, powolnych kroków ucichł,wróciłem do pokoju.Nie było mi wesoło, ale poczułem się odprężony i.senny.Otaczał mnie jeszcze zapach jej perfum, w uszach dzwięczały jejsłowa, ale pod powieką pojawiła się twarzEwy.Czy zechce mi raz jeszcze uwierzyć? - to była ostatnia myśl przedzaśnięciem.Nazajutrz czekając na telefon od Ewy odwoływałem kolejne spotkania wmieście, nawet poprosiłem, żeby goniec z redakcji przyjechał pozamówiony felieton.Po południu złamałem się i zadzwoniłem.Zgłosiła sięjej matka:- Przykro mi, ale Ewy nie ma.Wyjechała na kilka dni.Myślałam, żerazem to ukartowaliście.Taka była tajemnicza.- Niestety, ja jestem tutaj.A dokąd wyjechała?- Nie wiem.Powiedziała, że jak dotrze na miejsce, to zadzwoni.Zpewnością do ciebie również.- Tak powiedziała?- Przecież to oczywiste.- Obawiam się, że nie.Zaistniało pewne qui pro quo, Ewa miała prawowyciągnąć fałszywe wnioski.Jest ostatnią osobą, którą chciałbymskrzywdzić.Tylko że ona o tym nie wie.Ja sam nie tak dawno sobie touświadomiłem.Proszę mi dać szansę, żebym mógł jej to wyznać, proszę mipowiedzieć, dokąd pojechała.- Ależ ja naprawdę nie wiem.Ale dam ci znać, gdy zadzwoni.- Dziękuję pani, to dla mnie bardzo ważne. Nazajutrz jechałem już pociągiem do Zakopanego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •