[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samego marynarza nie było nigdzie widać.- Musimy im pomóc - oświadczyła Amanda.Jenny, potykając się, podeszła do niej.Amanda odwróciła się.Jej słowa były bardziej niż zwykle rozmyte.- Wybuch.- Pokręciła głową.- Ten pocisk spadł mi niemal na głowę.Jenny położyła jej dłoń na ramieniu.Obserwowanie tego, co się działo, bez słyszeniamusiało być straszne.Podszedł do nich Craig.Za szybą sno-cata poruszali się ludzie.Ogden miał na czole ranę, ale razem zMagdalene próbował uspokoić Zane a.Student był półprzytomny i chaotycznie machałrękami.- Musimy ich stamtąd wyciągnąć - powiedziała Jenny.- Drzwi się zablokowały - odparła Amanda.- Próbowałam.nie mogłam.możerazem.Craig odwrócił się od sno-cata.- Nie będziemy mieli czasu - mruknął, patrząc w przestrzeń za wybitym w lodzieotworem.Kiedy wiatr zdmuchnął mgłę z miejsca wybuchu, ukazał się szereg postaci w białychkurtkach, idących w ich kierunku z gotową do strzału bronią.Craig spojrzał na kobiety.- Oddział sprzątający.Musimy się schować, zanim nas zobaczą.Jenny popatrzyła na zniszczone pojazdy.- Gdzie? - Wskazała ręką na torosy.- Z powrotem na terytorium grendli?Craig pokręcił głową, zastanawiał się nad czymś.- Oddział Delta mógłby tu być za dwadzieścia minut.jeśli do tego czasuwytrzymamy.- Może mam lepszy pomysł - wtrąciła Amanda.- Ale musimy się pospieszyć.Chodzcie.- Odwróciła się i ruszyła w bok od parkingu.Jenny popatrzyła na postacie w sno-cacie, a potem na nieruchome ciało Toma.Niepodobało jej się, że musi ich zostawić, ale nie miała wyjścia.Zwłaszcza że była bez broni.Jejpalce dotknęły pustej kabury.Zrozpaczona, odwróciła się z poczuciem winy.Kiedy ruszyła za Craigiem i Amandą, za ich plecami zawyły maszyny.Spojrzała przezramię - przez mgłę i dym przebijały światła dwóch reflektorów.Nadjeżdżały z boków,okrążały strefę uderzenia rakiety.Poduszkowce.Jenny zaczęła biec szybciej.Trzydzieści metrów przed nią Amanda zniknęła za lodowym wierzchołkiem.Craig byłnastępny.Kiedy tam dotarła, zatrzymała się i po raz ostami popatrzyła na tych, którychmusiała zostawić.Tom, leżący pod skuterem śnieżnym, z widocznym trudem uniósł rękę.- Tom żyje! - wysapała.Craig, schowany w lodowej niszy, naturalnym zagłębieniu w torosie, krzyknął do niej:- Nie mamy czasu wracać! Za chwilę będą tu Rosjanie! Jenny domyśliła się, jak mająuciec.W zagłębieniu był ukryty jednomasztowy bojer na długich tytanowych płozach.Amanda stała przy jego dziobie z niewielką siekierką w dłoniach.Przecinała zabezpieczającepojazd cumy.Jenny stanęła w wejściu do groty i jeszcze raz popatrzyła na Toma.Jego ramię opadłona śnieg i znieruchomiało.Zagryzła zęby.Nie mogli ryzykować, że znów zostaną złapani.Odwróciła się plecamido Toma i podeszła do bojera.- Każdy z jednej strony! - zawołała Amanda, skacząc to tu, to tam z siekierką w dłoni.- Musimy go stąd wypchnąć!Kiedy Jenny chwyciła bok lodowego pojazdu, chcąc spełnić jej polecenie, usłyszeliwizg poduszkowca.Craig popatrzył na nią.Naprawdę skończył im się czas.Nie byłomożliwości ratować pozostałych.Po odcięciu cum Amanda wrzuciła siekierkę do wnętrza kadłuba i zaczęła pchaćpojazd od dziobu.- Cofnijcie go o jakieś trzy metry, to postawię żagle.Pchali z całych sił, ale bojer byłciężki.Nie dał się poruszyć.Nie zdążą.- Dawaj.- mruknął Craig.Nagle bojer ruszył.Wcale nie był ciężki - po prostu jego płozy przymarzły dopodłoża.Szybko wypchnęli go na wiatr.- Wszyscy na pokład, blisko dziobu! - krzyknęła Amanda, obiegając bojer od prawejstrony.- Po jednej osobie z każdej strony, dla równowagi!Jenny i Craig wspięli się na kadłub.Amanda błyskawicznie odwiązała żagiel.Materiał natychmiast złapał wiatr, wydął sięi naciągnął szoty.Bojer pomknął do tyłu, oddalając się od torosów.Gdy sunęli po lodzie, Jenny dostrzegła za dziobem bojera oba poduszkowce,okrążające sno-cata.Na każdym z nich siedziało dwóch ludzi.Kiedy Rosjanie ich dostrzegli, poduszkowce skręciły.- Cholera! - zaklął Craig.Obaj siedzący z tyłu poduszkowców żołnierze zaczęli do nich strzelać, obsypującpociskami lód przed i wokół bojera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]