[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekrzykujące się głosy, donośny śmiech.Kiedy to wszystko się skończy, usiądzie wieczorem w pubie z przyjaciółmi, pięcioma najbliższymi jego sercu istotami, i wzniesie szklanicę wśród hałasu i muzyki.Postanowił trzymać się tej wizji w czasie długiego lotu do gniazda po-t worów.7W dole ujrzał długą, piękną wstęgę rzeki, którą nazywali tu Shannon.To piękny kraj, pomyślał, zielony jak Geallia i tak blisko morza.Skręcił na południowy zachód i usłyszał ryk fal.Wiedział, że smok byłby szybszy, ale zgodził się na sokoła.Chciałby kiedyś pofrunąć tędy jeszcze raz jako smok, z Blair na grzbiecie.Mogłaby muwymieniać nazwy mijanych miasteczek i ruin, jezior i rzek.Czy wiedziałaby, jak nazywa się wodospad, który właśnie minął, tak wysoki i potężny jakWodospad Wróżek w Geallii? Przypomniał sobie dotknięcie jej nóg, którymi go ściskała, gdy wzbijali się w powietrze, a także jej śmiech.Nigdy nieznał nikogo takiego jak ona, wojowniczka i kobieta, tak silna i tak wrażliwa.O twardej pięści i miękkim sercu.Podobało mu się to, jak mówiła, szybko i z dużą pewnością siebie.I to,jak się śmiała, kiedy najpierw unosił się jeden kącik jej ust, a potemdrugi.Pragnął jej, a to uczucie wydawało mu się równie naturalne jak oddychanie.Ale było w nim coś jeszcze, czego nie umiał nazwać.Przefrunął nad wodospadem i gęstym lasem, który go otaczał.Przemknął nad lśniącymi jeziorami odbijającymi w wodzie gwiazdy i skierowałsię w kierunku snopu światła rzucanego przez stojącą na klifach latarnięmorską.I zanurkował w dół, cichy jak cień.Na wąskim występie skalnym dostrzegł dwie postacie, kobietę i małego chłopca.Poczuł, jak strach ściska mu serce.Pewnie zgubili się i błądząw ciemności tuż obok jaskiń.Zostaną schwytani, uwięzieni i zamordowani.A on nie miał żadnej broni, żeby ich ocalić.Wylądował w cieniu skały i już miał się przeistoczyć w człowieka, alekobieta odwróciła się ze śmiechem do chłopca i na jej twarz padło zimneświatło księżyca.Larkin widział ją wcześniej tylko raz, gdy stała na wysokiej skale, alenigdy nie mógłby zapomnieć tych rysów.Lilith.Samozwańcza królowa wampirów.- Proszę, mamo, proszę, ja chcę polować.- Nie, Davey, pamiętaj, co ci mówiłam.Nie polujemy blisko domu.W środku jest mnóstwo jedzenia i skoro byłeś taki grzeczny.- pochyliłasię i delikatnie popukała chłopca palcem w nos - sam będziesz mógł sobiewybrać przekąskę.- Ale to żadna zabawa, kiedy oni po prostu tam są.- Wiem.- Westchnęła i potargała lśniące złotem włosy chłopca.- Toprzypomina bardziej pracę domową niż zabawę.Ale już niedługo, jak przeniesiemy się do Geallii, będziesz mógł polować co noc.- Kiedy?- Już niedługo, moje jagniątko.- Mam dosyć tego miejsca.- Rozdrażniony malec kopnął w skałę.Larkin widział, że chłopiec miał twarz chochlika, okrągłą i słodką.- Chciałbym mieć kotka.Proszę, czy mógłbym mieć kotka? Nie zjadłbym go tak jak ostatnim razem.- To samo mówiłeś przy szczeniaku - przypomniała mu ze śmiechem Li-lith - ale zobaczymy.A co powiesz na to? Wypuszczę dla ciebie jednegoi pozwolę mu uciekać.Będziesz mógł go gonić po jaskiniach i polować.Czyto nie będzie dobra zabawa?Chłopiec uśmiechnął się szeroko, a na jego piegowatej buzi odbiło sięświatło księżyca.I zabłysło na kłach.- Czy mógłbym dostać dwóch?- Jaki zachłanny.- Pocałowała go i to wcale nie tak, zauważył Larkinz obrzydzeniem, jak matka całuje syna.- To właśnie w tobie kocham, moja jedyna prawdziwa miłości.Chodzmy do środka, będziesz mógł sobie wybrać, kogo chcesz.Ukryty za skałą Larkin zmienił postać.Zwinny, czarny szczur zanurkował w głąb jaskini w ślad za trenem długiej spódnicy Lilith.Od razu poczuł zapach krwi i ujrzał stworzenia, które poruszały sięw ciemności i pochylały nisko, gdy mijała je Lilith.Wnętrze rozświetlało jedynie kilka zatkniętych tu i ówdzie pochodni,ale gdy weszli głębiej, Larkin dostrzegł dziwną zieloną poświatę, która musiała być dziełem magii.Lilith płynęła wzdłuż labiryntu skał, trzymając chłopca za rękę, a małytruchtał u jej boku.Wampiry umykały po ścianach niczym pająki lub zwieszały się z sufitu jak nietoperze.Larkin mógł mieć tylko nadzieję, że nie miały ochoty na koktajl zeszczurzej krwi.Biegł w cieniu sukni Lilith, trzymając się ciemnych kątów.Nagle doszło go echo jęku niewysłowionego ludzkiego cierpienia.- Na co masz ochotę, kochanie? - Tamci dwoje machali splecionymidłońmi, jakby spacerowali po wesołym miasteczku.- Na coś młodegoi szczupłego czy wolisz coś z odrobiną więcej ciała?- Nie wiem.Najpierw chciałbym popatrzeć im w oczy, wtedy będę wiedział.- Mądry chłopiec.Jestem z ciebie dumna.W jaskini było więcej klatek, niż Larkin się spodziewał.Widok okazał siętak przerażający, że trudno mu było zachować szczurzą postać.Chciał zmienić się w człowieka, zabrać któremuś ze strażników miecz i rąbać na oślep.Zabiłby kilka potworów, a to mogło być warte życia, ale nigdy nie wydostałby stąd żadnego człowieka.Blair go ostrzegała, jednak nie do końca jej wierzył.Chłopiec odłączył się od Lilith i z założonymi na plecach rękami chodziłtam i z powrotem wzdłuż rzędu klatek.Dziecko w cukierni w poszukiwaniuulubionych słodkości.Nagle zatrzymał się i wydymając usta, obserwował młodą kobietę skuloną w rogu klatki.Wydawało się, że uwięziona śpiewa, a może odmawiałamodlitwę, bo słów płynących z jej ust nie dało się rozróżnić.Jednak Larkinwidział, że jej oczy są już martwe.- Polowanie na nią wcale nie będzie zabawne.- Pomimo że Davey wsunął palce między kraty, kobieta ani drgnęła.- Ona już się nie boi.- Oni czasami wariują.Ich umysły są słabe, tak jak ich ciała.- Lilithwskazała na inną klatkę.- A tamten?Mężczyzna kołysał w ramionach kobietę, która albo spała, albo straciłaprzytomność.Na szyi miała krew, a twarz bladą jak kreda.- Suko.Ty dziwko, co jej zrobiłaś? Zabiję cię!- O, ten ma w sobie jeszcze trochę życia! - Lilith uśmiechnęła się szeroko i odrzuciła grzywę złotych włosów.- Co o nim myślisz, skarbie?Davey przechylił głowę, po czym nią potrząsnął.- Nie będzie uciekał.Nie będzie chciał zostawić samicy.- Och, Davey, jesteś taki spostrzegawczy.- Przykucnęła i ucałowała goz dumą w oba policzki.- Taki duży chłopiec i taki mądry.- Ja chcę ją.- Wskazał na kobietę, która przyciskała się do prętów z tyłuklatki, strzelając oczami na wszystkie strony.- Boi się i myśli, że może jeszczeuda jej się stąd uciec, więc będzie biegła i biegła, i biegła.I tego.- Skierowałpalec w górę.- Jest wściekły, chce walczyć.Zobacz, jak potrząsa kratami.- Myślę, że dokonałeś doskonałego wyboru.- Lilith skinęła dłonią najednego ze strażników ubranego w lekką zbroję i hełm.- Uwolnij tychdwoje i roześlij wiadomość.Nie wolno ich tknąć, chyba że trzeba będziektóreś powstrzymać przed opuszczeniem jaskini.Należą do księcia.Davey podskakiwał, klaszcząc w ręce.- Dziękuję, mamo! Chcesz się ze mną pobawić? Podzielę się z tobą.- Jesteś kochany, ale mam trochę pracy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]