[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszał śmiechy i krzyki bólu.Aje\eli le\ał zupełnie nieruchomo, słyszał ludzkie myśli - bezładny denny prąd, pełen dzikiejegzaltacji, napawający lękiem.Nie wiedział, skąd się biorą te myśli ani dlaczego jeden głospochłania inny.To nie do wiary, czuł się jak Bóg słuchający modlitw.Od czasu do czasu, wyraznie oddzielone od ludzkich głosów, docierały doń równie\głosy nieśmiertelnych.Czy byli gdzieś inni tacy jak on, czy myśleli, czuli, wysyłaliostrze\enie? Ich odległe potę\ne i srebrzyste wołania były łatwe do oddzielenia od ludzkiegogwaru.285 Owa receptywność przysparzała mu jednak bólu.Sprowadzała jakieś strasznewspomnienia, uczucie zamknięcia w ciemności, w której przez nie kończące się lata jegojedynym towarzyszem były głosy.Ogarniała go panika.Nie będzie sobie tego przypominał.Są rzeczy, do których nie chce wracać.Na przykład płonięcia i więzienia, pamięci owszystkim i płaczu, strasznego, rozdzierającego płaczu.Tak, zaznał złego losu.Bywał ju\ tu, na tej planecie, pod innymi imionami i w innychczasach; ale zawsze ten sam, o łagodnym i optymistycznym usposobieniu, tak bardzokochający.Czy jego dusza wędrowała? Nie, zawsze miał to ciało.Właśnie dlatego był takilekki i silny.Wreszcie zamykał uszy na te głosy.Prawdę powiedziawszy, pamiętał stareostrze\enie:  Jeśli nie nauczysz się zamykać uszu na głosy, doprowadzą cię do szaleństwa.To było proste.Uciszał je, zwyczajnie unosząc powieki, otwierając oczy.Wtedy słuchaniewymagało natę\enia uwagi.Głosy ciągnęły swoje, stając się jednym irytującym hałasem.286 Pochłaniała go terazniejszość.Tak łatwo było poznać myśli śmiertelnych będących wbliskim zasięgu.Mógł na przykład śpiewać albo skupić się mocno na czymkolwiek wpobli\u.Ogarniała go wtedy błogosławiona cisza.W Rzymie łatwo było o rozrywkę.Jak\euwielbiał tamtejsze stare domy w kolorach ochry, spalonej sieny albo butelkowej zieleni.Jak\e uwielbiał wąskie brukowane uliczki.Mógł bardzo szybko jechać samochodemszerokim bulwarem pełnym szczęśliwych śmiertelnych lub wałęsać się po Via Veneto, byznalezć kobietę, w której zakochiwał się na jakiś czas.Uwielbiał te\ sprytnych ludzi tej epoki.Byli ludzmi, ale wiedzieli tak wiele.Gdy wIndiach zamordowano premiera, w ciągu godziny cały świat był w \ałobie.Wszystkie rodzajekatastrof, wynalazków i cudów medycyny nie przekraczały zdolności pojmowaniaprzeciętnego człowieka.Ludzie igrali z faktami i fanaberiami.Kelnerki pisały powieści, którez dnia na dzień przysparzały im sławy.Na filmach wideo robotnicy zakochiwali się w nagichgwiazdach filmowych.Bogaci nosili papierową bi\uterię, a biedni kupowali drobne287 brylanciki.Księ\niczki pojawiały się na Champs Elysees w starannie dobranych łachmanach.Och, jak bardzo chciałby być człowiekiem.A kim tak naprawdę był? Jacy byli inni -ci, przed których głosami zamykał uszy? Nie było to Pierwsze Plemię, co do tego miałpewność.Pierwsze Plemię nie potrafiło kontaktować się wyłącznie za pomocą umysłu.Tylkoco to, do diabła, było to  Pierwsze Plemię ? Nie mógł sobie przypomnieć! Ogarnęła gopanika.Nie chciał o tym myśleć.Zapisywał w notatniku wiersze - współczesne i proste,wiedząc, \e są w najwcześniejszym znanym mu stylu.Poruszał się nieustannie po Europie i Azji Mniejszej, czasem piechotą, czasemunosząc się w powietrze i siłą woli kierując w szczególne miejsce.Rzucał czar na tych, którzymogli mu stanąć na drodze, a za dnia spał kamiennym snem w mrocznych kryjówkach,niczym się nie przejmując.Słońce ju\ go nie paliło, ale nie potrafił funkcjonować w jegoblasku.Oczy mu się zamykały, kiedy tylko ujrzał światło jutrzenki.Słyszał głos, wszystkie tegłosy innych krwiopijców krzyczących w mękach - a potem następowała cisza.Budził się o288 zachodzie słońca, gotów czytać prawieczne gwiezdne wzory.Wreszcie stał się brawurowym lotnikiem.Uniósł się w górę na przedmieściachStambułu, wystrzelił wysoko nad dachy jak balon.Kręcił się, koziołkował, śmiejąc dorozpuku, a potem skierował się do Wiednia, gdzie dotarł przed świtem.Nikt go nie zauwa\ył.Poruszał się za szybko, by mogły go dostrzec ludzkie oczy.A poza tym nie dokonywał tycheksperymencików w obecności wścibskich obserwatorów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •