[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O, przepraszam! - zawoÅ‚aÅ‚ na widok Håverstada, ale raczejniezbyt szczerze.SpojrzaÅ‚ na policjantkÄ™.- PiÄ…tkowe piwooczwartej.Idziesz?- JeÅ›li bÄ™dzie można zamówić bezalkoholowe, to tak.- No to widzimy siÄ™ o czwartej - oÅ›wiadczyÅ‚ wielkolud i zhukiem zamknÄ…Å‚ drzwi. - To policjant - wyjaÅ›niÅ‚a Hanne przepraszajÄ…co.- Wywia-dowca.Oni czasami dziwacznie wyglÄ…dajÄ….Atmosfera siÄ™ zmieniÅ‚a.WykÅ‚ad dobiegi koÅ„ca.Hanne Wil-helmsen poÅ‚ożyÅ‚a przed Håverstadem dwie zapisane kartki,żeby mógÅ‚ je przeczytać.PoszÅ‚o szybko.Nie byÅ‚o na nich nic otym, o czym rozmawiali, a raczej o czym ona mówiÅ‚a przezostatnie pól godziny.Palcem wskazaÅ‚a, w którym miejscu nadole ma siÄ™ podpisać.PodpisaÅ‚.- I jeszcze tutaj.- Stuknęła w margines na pierwszej stronie.Najwyrazniej mógÅ‚ już iść.WstaÅ‚, ale ona, widzÄ…c jego wy-ciÄ…gniÄ™tÄ… na pożegnanie rÄ™kÄ™, tylko zamachaÅ‚a.- OdprowadzÄ™ pana.Zamknęła pokój na klucz i pomaszerowaÅ‚a obok niego kory-tarzem z niebieskimi drzwiami i niebieskÄ… wykÅ‚adzinÄ….W obiestrony biegali spieszÄ…cy siÄ™ dokÄ…dÅ› ludzie.Przy schodachprowadzÄ…cych do wyjÅ›cia oboje siÄ™ zatrzymali.Teraz to onawyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™.- ProszÄ™ posÅ‚uchać mojej dobrej rady, panie Håverstad.Niechpan siÄ™ nie wplÄ…tuje w coÅ›, z czym nie bÄ™dzie pan umiaÅ‚ sobieporadzić.Niech pan zrobi coÅ› innego.Niech pan zabierzecórkÄ™ na wakacje.W góry, na poÅ‚udnie Europy, wszystko jednogdzie.Ale naszÄ… robotÄ™ niech pan zostawi nam.Tylko nam.MruknÄ…Å‚ kilka słów na pożegnanie i zaczÄ…Å‚ schodzić postopniach.Hanne Wilhelmsen obserwowaÅ‚a go dopóty, dopóki nie zbliżyÅ‚ siÄ™ do ciężkich metalowych drzwi, stanowiÄ…cychbarierÄ™ dla nieznoÅ›nej temperatury panujÄ…cej na zewnÄ…trz.Potem podeszÅ‚a do okien wychodzÄ…cych na zachód i wyjrzaÅ‚aprzez nie akurat wtedy, gdy Håverstad znalazÅ‚ siÄ™ w polu wi-dzenia.SzedÅ‚ ciężko, koÅ‚yszÄ…c siÄ™ jak starzec.Na chwilÄ™ przy-stanÄ…Å‚, wyprostowaÅ‚ siÄ™ i zniknÄ…Å‚ na schodach prowadzÄ…cychdo podziemnego garażu.Sierżant Wilhelmsen zrobiÅ‚o siÄ™ go strasznie żal.-***Kristine Håverstad zwykle lubiÅ‚a być w domu sama.Teraz nielubiÅ‚a już niczego.Kiedy ojciec wstaÅ‚, nie spala, ale zostaÅ‚a włóżku do wpół do ósmej, dopóki nie usÅ‚yszaÅ‚a, jak zatrzaskujÄ…siÄ™ za nim drzwi.Pózniej zużyÅ‚a caÅ‚Ä… gorÄ…cÄ… wodÄ™.Najpierwprzez dwadzieÅ›cia minut staÅ‚a pod prysznicem i szorowaÅ‚a siÄ™do czerwonoÅ›ci i bólu, a potem wzięła dÅ‚ugÄ… gorÄ…cÄ… kÄ…piel wpianie.StaÅ‚o siÄ™ to już wrÄ™cz rutynÄ…, niemal porannym rytu-aÅ‚em.W koÅ„cu ubrana w stary dres i znoszone kapcie z foczejskóry zaczęła przeglÄ…dać kolekcjÄ™ pÅ‚yt CD.Gdy dwa lata temuwyprowadzaÅ‚a siÄ™ z domu, zabraÅ‚a tylko najnowsze i te, którelubiÅ‚a najbardziej.Pozostawiony u ojca stos byl caÅ‚kiem spory.SiÄ™gnęła po stary album Aha Hunting high and Iow -SzukajÄ…c wszÄ™dzie.TytuÅ‚ byÅ‚ trafny.CzuÅ‚a, że czegoÅ› szuka,lecz nie miaÅ‚a pojÄ™cia gdzie.Nie wiedziaÅ‚a nawet czego.Wmomencie, gdy otworzyÅ‚a pÅ‚ytÄ™, okÅ‚adka wypadÅ‚a jej z rÄ…k na podÅ‚ogÄ™.Jeden zawias siÄ™ obÅ‚amal.Zaklęła cicho.Ze zÅ‚oÅ›ciÄ…próbowaÅ‚a naprawić pudeÅ‚ko, chociaż wiedziaÅ‚a, że siÄ™ nie da.W efekcie pÄ™kÅ‚ drugi zawias.WÅ›ciekÅ‚a rzuciÅ‚a obydwiemaczęściami o podÅ‚ogÄ™ i wybuchnęła pÅ‚aczem.PrzeklÄ™ciproducenci pÅ‚yt.SzlochaÅ‚a pół godziny.Morten Harket siÄ™ nie rozpadÅ‚.Lekko zgarbiony, ze sztywnymumięśnionym ramieniem patrzyÅ‚ gdzieÅ› na prawo od niejczarno-biaÅ‚ym nieprzeniknionym spojrzeniem.KristineHåverstad już cztery lata studiowaÅ‚a medycynÄ™.ZnaÅ‚a anato-miÄ™.Z poÅ‚amanego plastiku wyjęła nieduże zdjÄ™cie piosenka-rza.Tego mięśnia u zwykÅ‚ych ludzi nie widać.%7Å‚eby tak siÄ™ od-znaczaÅ‚, trzeba trenować, i to ostro.ObmacaÅ‚a wÅ‚asne szczupÅ‚eramiona.OczywiÅ›cie też miaÅ‚a tricepsy, ale schowane.Inaczejniż u Mortena Harketa, któremu na spodniej stronie ramieniamiÄ™sieÅ„ wyraznie nabrzmiewaÅ‚.Nie mogÅ‚a oderwać od niegooczu.Tamten mężczyzna byÅ‚ wysportowany.MiaÅ‚ wyraznie wi-doczne tricepsy.UsiÅ‚owaÅ‚a wrócić pamiÄ™ciÄ… do tego strasznegowieczoru, ale nie mogÅ‚a zrozumieć, kiedy zdążyÅ‚a zauważyć tenszczegół.Może w ogóle go nie widziaÅ‚a.ByÅ‚a jednak na sto pro-cent pewna.GwaÅ‚ciciel miaÅ‚ wyrobione tricepsy.To byÅ‚ fakt.Nie wiedziaÅ‚a tylko, co z nim zrobić.Kiedy nagle dobiegÅ‚y jÄ… odgÅ‚osy z korytarza, drgnęła wystra-szona, jakby przyÅ‚apano jÄ… na gorÄ…cym uczynku, na przestÄ™p- stwie, które nie wiadomo na czym miaÅ‚o polegać.Adrenalinastrzyknęła do krwi.Kristine bÅ‚yskawicznie pozbieraÅ‚a kawaÅ‚kiprzezroczystego plastiku i usiÅ‚owaÅ‚a upchnąć je w stosieinnych pÅ‚yt.W koÅ„cu znów siÄ™ rozpÅ‚akaÅ‚a.Ostatnio wszystko jÄ… przerażaÅ‚o.DziÅ› rano, kiedy próbowaÅ‚acoÅ› zjeść, jakiÅ› ptaszek stuknÄ…Å‚ w duże panoramiczne okno wsalonie, a ona aż podskoczyÅ‚a, mimo że znaÅ‚a ten odgÅ‚os, bomaÅ‚e stworzonka dość czÄ™sto wpadaÅ‚y na tÄ™ szybÄ™.Na ogólwszystko koÅ„czyÅ‚o siÄ™ dobrze.Czasami musiaÅ‚y poleżeć półgodziny, nim wreszcie siÄ™ podniosÅ‚y, machnęły kilka razy napróbÄ™ skrzydÅ‚ami i lekko siÄ™ zataczajÄ…c, znów wzbiÅ‚y siÄ™ w po-wietrze.Tym razem Kristine wyszÅ‚a i wzięła ptaszka do rÄ™ki.CzuÅ‚a bicie maleÅ„kiego serduszka i ogarniaÅ‚a jÄ… coraz wiÄ™kszarozpacz.Ptaszek w koÅ„cu zdechÅ‚, zapewne ze strachu.Zawsty-dzona zaczęła obwiniać siÄ™ o jego Å›mierć.Ojciec pochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… i pomógÅ‚ jej siÄ™ podnieść.ZachwiaÅ‚asiÄ™, jakby nie byÅ‚a w stanie utrzymać prosto szczupÅ‚ego ciaÅ‚a.Nie pamiÄ™taÅ‚, że jest taka szczupÅ‚a.W piersi go Å›cisnęło, gdyzÅ‚apaÅ‚ jÄ… za chude nadgarstki, żeby siÄ™ nie przewróciÅ‚a.Ostrożnie podprowadziÅ‚ do kanapy.Bezwolna nie protestowa-Å‚a.PozwoliÅ‚a siÄ™ usadzić wÅ›ród gÅ‚Ä™bokich poduszek.UsiadÅ‚przy niej, ale zostawiÅ‚ miÄ™dzy nimi odrobinÄ™ przestrzeni.Po-tem zmieniÅ‚ zdanie i zaczÄ…Å‚ siÄ™ przysuwać, lecz znieruchomiaÅ‚,gdy Kristine drgnęła.Z wahaniem ujÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •