[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońcejuż zaszło, więc polanę pokonywała w ciemności.Padam podążałkrok w krok za nią.W namiocie ojczyma paliła się lampa, ale gdy tylko Laura weszłado środka, w nozdrza uderzył ją zaduch.Kenneth leżał na łóżkui nawet przez moskitierę dostrzegła, że twarz ma szarawą, a oddechpłytki i bardzo szybki.Serce ścisnęła jej trwoga.W Indiach były choroby, które zabijaływ ciągu kilku godzin.Zdarzało się zjeść lancz ze zdrowym człowiekiem, a przy obiedzie dowiedzieć się o jego śmierci.Usiłując45powstrzymać panikę, podeszła do łóżka chorego.Gdy położyła mufdłoń na czole, z wysiłkiem uniósł powieki.Dopiero po dłuższej!chwili skupił wzrok na jej twarzy i wtedy szepnął ze złowieszczymspokojem:- Musisz być dzielna, Lauro.Mój czas nadszedł.- Papo, nie! - krzyknęła, zwracając się do niego tak, jak robiłato w dzieciństwie.Zdumiona histerycznym brzmieniem swojegogłosu, odsunęła moskitierę i przysiadła na krawędzi łóżka, po czymzacisnęła palce na przegubie ojczyma, by sprawdzić mu puls.Byłnierówny i ledwie wyczuwalny.Kenneth zdołał się blado uśmiechnąć.- Postaraj się.zanadto nie martwić, Lauro.Zawsze mówiłem,że chcę umrzeć w Indiach.- Któregoś dnia umrzesz, ale jeszcze nie dzisiaj - odparła żarliwie.Nieznacznie poruszył głową.- Myślę, że to cholera, moja droga.- Aapczywie nabrał powietrza.- Pamiętaj, że obiecałaś mi.nie żyć samotnie.I nie noś za,długo żałoby.Cholera była brudną, upokarzającą chorobą, a ta jej odmiana,!którą zaraził się Kenneth, postępowała z niewiarygodną szybkością.Laura mogła mu podawać jedynie laudanum na uśmierzenie bólu?i płyny dla zapobieżenia odwodnieniu wskutek wymiotów i biegunki.Padam i osobisty służący jej ojczyma, Mahendar, starali się jej;pomóc, ale ich strapione miny dowodziły, że już skreślili pana-spośród żywych.Wbrew gorączkowym wysiłkom Laury, by ocalić ojczyma, życie;uchodziło z niego nieuchronnie.A ona odnotowała przedziwną;dwoistość.Z jednej strony czas wlókł się nie do zniesienia, z drugiejjednak wszystko toczyło się z przerażającą szybkością.Kenneth odezwał się jeszcze raz.- Lauro?- Tak, papo.- Nachyliła się, by dosłyszeć jego słowa.Jej rozpuszczone włosy opadły mu na nadgarstek.Drżącymi,palcami dotknął kosmyka.- Ty i Tatiana.byłyście najlepszą częścią mojego życia.46Chrapliwie odetchnął, a potem twarz mu się rozjaśniła, znikły z niejślady cierpienia.Bezgłośnie powiedział Tatiana", jakby na powi-tanie.A potem zamknął oczy.Laura opadła na kolana przy łóżku i mocno ścisnęła jego dłoń.Schyliwszy głowę, wybuchnęła szlochem nad człowiekiem, którybył dla niej głęboko kochającym ojcem, dobrotliwym nauczycielemi najlepszym przyjacielem.Kiedy podniosła głowę, już nie żył.Zbliżała się północ, gdy Ian wreszcie dotarł do Nandy.Tamdostał wskazówki na drogę i młodego przewodnika, który miał gozaprowadzić do obozu Kennetha Stephensona.Przeszli liczne oprószone księżycową poświatą pola i dotarli na krawędz lasu, którywydawał się nie mieć końca.Młody człowiek przystanął i wskazał między drzewa.- Idz tamtędy, sahibie.Poszedłbym z tobą, ale nocą w lesie możenapaść pantera.Ian nie miał pretensji do chłopca, chociaż perspektywa przedzierania się przez las nie wydawała mu się zachęcająca.Dzikimizwierzętami szczególnie się nie przejmował, ale myśl o opuszczeniuoświetlonej przestrzeni budziła w nim lęk.Przekonał się już jednak,ze mrok na dworze jest dla niego do zniesienia, podziękował więcprzewodnikowi, zacisnął zęby i skierował konia między drzewa.Wkrótce wypełni swoją misję i będzie mógł wyruszyć do domu.Laurze nie dano czasu na opłakiwanie ojczyma.Klęczałajeszcze przy jego łóżku, gdy Padam powiedział:- Proszę pani, tygrys jest w pobliżu.Słyszymy jego ryki w lesie.Poluje.Tymczasem Laurze terazniejszość zlała się z przeszłością, a smutek i trwoga po stracie Kennetha obudziły w niej wspomnieniaśmierci ojca.Znów miała dziewięć lat i była sama, śmiertelnieprzerażona.Padam musiał kilka razy powtórzyć wezwanie, byprzywołać ją do rzeczywistości.Najbardziej chciała, żeby sługa47sobie poszedł.Jakie znaczenie ma tygrys w zestawieniu ze śmierciąjedynej osoby na świecie, którą kochała?- Duch Stephensona sahiba już odszedł, proszę pani - powiedział naglącym tonem Padam.- Czas zająć się żywymi.Wszystkim w obozowisku grozi niebezpieczeństwo.Trzeba cośzrobić.Mimo otępienia Laura zdawała sobie sprawę, że wobec śmierciojczyma spoczywa na niej odpowiedzialność za ponad dwudziestuludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]