[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O co chodzi? - zapytałam, usiłując uporządkować kompletny bałagan myśli, który miałam wgłowie.I przede wszystkim wyznaczyć granicę pomiędzy jawą a snem.Czy to, co zapamiętałam zpoprzedniego dnia, działo się naprawdę czy było wytworem mojej wyobrazni?- Jeszcze nie czuje się dobrze - zawyrokowała Dorka.- Co się stało?- Ty się pytasz, co się stało? - podniósł głos Maks.Teresa poło\yła mu rękę na ramieniu,wtedy spuścił z tonu.- Znikasz na całą noc i jeszcze nas pytasz, co się stało?- Oglądaliśmy krasnoludki - powiedziałam.- Jakie krasnoludki? My te\ chcemy zobaczyć krasnoludki, poka\esz nam? - Tola złapałaDorkę za bluzę.- We Wrocławiu.Potem pojechałaś na golfa i ślad po tobie zaginął! - Maks wcią\ wściekałsię. Wcale nie jest z niego taki świetny facet.Strofuje mnie identycznie jak mój brat -pomyślałam.- Zostawcie nas samych - poprosił Maks.Wszyscy posłusznie wycofali się do holu.Mieliwspółczujące miny.- Zośka, ja wiem, \e ty obracasz się w tym całym show biznesie.Czekają na ciebie licznepokusy, ale wczoraj przegięłaś.Nie wiem, na jakiej imprezie zabalowałaś i z kim, sądzę jednak, \eposunęłaś się za daleko.O krok za daleko.Tylko nie wiem, czy ten krok miał postać tabletki,sypkiego proszku czy kryształków.Nie będę się w to mieszał.Wiesz, \e to świństwo mogło cięzabić?Oprzytomniałam.Czy\by przyjaciel posądzał mnie o branie narkotyków? Myśli, \e jestemjakąś ćpunką, która wzięła zbyt wiele prochów i straciła świadomość?- Tak, te \mije mogły mnie zabić! - warknęłam.- Wcią\ jesteś pod wpływem tego, co za\yłaś.Chcę, \ebyś wiedziała, \e wspólniepostanowiliśmy zawiadomić twojego brata.Jacek kupił bilet na pierwszy samolot i wkrótce tubędzie.Chciał wyjść, ale mu nie pozwoliłam.32- Pojechałam do Krobielowic grać w golfa.Pózniej Talar, kierowca Manuela rzucił się za mnąw pogoń.Skoczyłam do wody i przepłynęłam dwa stawy.Uciekałam przez las, a\ wbiegłam naolbrzymią polanę, gdzie wdrapałam się na drzewo.Pod tym drzewem Talara ukąsiła \mija.Terenwokół pałacu to istne \mijowisko! Talar pobiegł z powrotem do pałacu, a ja bałam się zejść z tegodrzewa, bo.- Zocha, co ty bredzisz! - usłyszałam głos brata.- I z tego \mijowiska, w środku nocy, przywiózł cię jakiś przebieraniec na koniu? - z drwinąw głosie zapytał Maks.- Miał kapelusz i płaszcz a la Zorro.- Janek Walończyk! - wrzasnęliśmy oboje z Jackiem.Nagle wszystko pojęłam.Nic z tego, co wydawało mi się snem, faktycznie snem nie było.Człowiek na koniu był naszym starym znajomym! Wyczerpana nie rozpoznałam go.Wiedziałamjednak, \e uratował mnie.Skąd niespodziewanie pojawił się na środku polany? Skąd wiedział, \epotrzebuję pomocy? Nawet nie próbowałam odpowiedzieć sobie na te pytania.Nie na marne, Jaceknazywał Janka panem pojawiam się i znikam.Poznaliśmy go w Ksią\u.Był niezwykletajemniczym człowiekiem, potrafił pojawić się znikąd, jak cień, i równie szybko zniknąć.I conajwa\niejsze - posiadał walońską księgę z zaklęciami.Początkowo śmiałam się z tego dziwaka,choć zawsze wzbudzał we mnie lęk, wręcz strach, ale coraz bardziej byłam zdolna uwierzyć w jegomagiczne zdolności.- Stary, to nie Zośka przesadziła z narkotykami, tylko ty ze ślepymi oskar\eniami.Mojasiostra brzydzi się prochami! Znam ją od dziecka i widzę, \e jest w zupełnie normalnym stanie.Oile w normalnym stanie mo\na być po nocy spędzonej na drzewie - stwierdził Jacek i zwrócił się domnie z przekąsem.- W sumie, siostrzyczko, to chyba przyzwyczaiłaś się ju\ do podobnychsytuacji? Lubisz przesiedzieć sobie noc w lochu albo podziemnych tunelach.- Daj spokój, brachu.Do tego nie da się przyzwyczaić.Roześmialiśmy się oboje, a Maks gapił się na nas, jakbyśmy byli niespełna rozumu.- Jeśli chcesz zadawać się z moją siostrą, musisz brać poprawkę na to, \e ma niesłychany darpakowania się w niewesołe sytuacje.Zresztą, prędzej czy pózniej ciebie te\ wciągnie w coś, cozabawne nie będzie.Ale zapamiętaj jedno - Zośka nie bajdurzy!- W takim razie niech zezna, z jakiego powodu Manuel miałby ją gonić?- Bo w jego baga\niku odkryłam skrzynkę wypełnioną lampkami oliwnymi.Takimi samymijak ta, która nale\ała do ciotki Adeli!- A nie mówiłem, \e to cenny przedmiot? - powiedział Maks, jakby zapomniał, jaką przykrośćsprawił mi przed chwilą.- Mam ochotę na jajecznicę ze szczypiorem - powiedziałam.- Nie ma szczypioru.- To idz poszukaj do ogródka albo po\ycz od sąsiadów - zakomenderował Jacek zabawnymtonem.Maks odparł, \e usma\y mi tę jajecznicę w geście przeprosin i poszedł upolować zieleninę.- Jacek, tak się cieszę, \e jesteś!Przytuliłam się do brata najmocniej, jak potrafiłam.Byliśmy dorośli, ale obojepotrzebowaliśmy tego raz na jakiś czas.Potem Jacek odsunął się ode mnie i przycupnął na drugimkońcu łó\ka.Angielski klimat najwyrazniej nie przysłu\ył się jego urodzie.Miał poszarzałą cerę izmęczone oczy.A mo\e to przez nagłą podró\? Wiedziałam jednak, \e gdy odpocznie, odzyska takcharakterystyczny dla niego, szarmancki błysk w oczach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]