[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i pastylki do ssania - jego gardło byłowysuszone i piekło.Rozległ się kolejny szelest i pysk Frei trącił jego biodro.Podrapał ją po łbie i zauszami.- Co ty na to? - spytał.- Całkiem sprytnie cię odstraszył, nie? - Uśmiechnął się.-Naprawdę sprytnie.Znów podniósł lornetkę.Dom wydawał się pogrążony w ciszy.To dziwne.Spodziewał się najazdu policji.Zastanawiał się, czy to nie pułapka, czy oddziały uzbrojonychmężczyzn wkradły się od tyłu, kiedy on obserwował front domu i czekały teraz na jegopowrót.Bogowie oszczędzili Brady ego Moore a i jego syna - przynajmniej na razie.Alewyrok śmierci nie został uchylony, więc musi jeszcze raz ich zaatakować.Musi wypełnićnakaz.Rozróżnianie woli Odyna od własnych pomyłek nie zawsze było łatwe.Ojciec bogówzawsze realizował swoją wolę, ale Olaf miał sporo rzeczy do przemyślenia: co zrobił zle?Dlaczego jego misja się nie powiodła? Oczywiście niewystarczająco cicho podszedł do domu.Dzięki temu ofiary miały czas, żeby przygotować obronę.Musiał popracować nad działaniemz ukrycia.Co jeszcze? Ocena sytuacji.Teraz sądził, że zbyt prędko się wycofał.Ofiary były wzasięgu wzroku, ale dał się przepłoszyć syrenom.Wystarczyło jeszcze trzydzieści sekund.Powinien był zostać jeszcze pół minuty.Mocniej zacisnął powieki.Azy zmoczyły rzęsy i koiły pieczenie rogówek.Sięgnąłdłonią w dół i pociągnął dzwignię, która opuszczała siedzenie.Co byś zrobił, Odynie? - pomyślał.- Kiedy wykonałbyś ruch? Wyobraził sobie siebie leżącego na brzuchu przed bramą Valhalli.W tym wzniosłymmiejscu był nikim, zaledwie pchłą do rozdeptania.Ale szukał rady, więc uniżył się jeszczebardziej: był ziemią na sandale Odyna, nawet nie żyjącą istotą, oto, czym był.Jeszcze niżej.Ukorzył się.niżej.Wtedy to poczuł: powiew wiatru na twarzy i huk w powietrzu, który przeszywał go ażdo kości.Wrota się otwarły.Odyn zaszczycił go swoją obecnością.Umysł Olafa stawał sięcoraz bardziej zaćmiony, zmierzając w stronę kompletnej ciemności.Odyn wciągał go doZwiętej Komnaty.Niezdolny już do fizycznego wypowiadania wyrazów dobywał z siebie terazogłuszające słowa tam, gdzie wzbijał się jego umysł.Niemal nieprzytomny zatopił się wgorączkowej modlitwie. 44.Alicia wyrżnęła czołem w krawędz drzwi, które się zatrzasnęły.Uderzenie jąogłuszyło.Napastnik owinął ramię wokół jej szyi, nadal zamierzając ją udusić.Zamarkowałucieczkę, żeby schwytać ją w zasadzkę, kiedy puści się za nim w pogoń.Alicia czuła, że rękazaciska się wokół jej szyi jak pętla sznura.Natychmiast chciała odkaszlnąć, ale nie była wstanie.Ucisk odciął całkowicie dopływ powietrza i uniemożliwił wydanie jakiegokolwiekdzwięku.Jej wrzask rozległ się jedynie w audytorium jej umysłu.Był przeszywający idonośny.Wbiła paznokcie w przedramię napastnika, po czym oplotła jego nadgarstek obiemadłońmi.Ciągnęła z całych sił, ale mimo wysiłków ucisk na jej gardle nie osłabł ani trochę.Ramię zacisnęło się jeszcze silniej.Alicia wyobraziła sobie swoją krtań miażdżonąpod naporem.Gdyby do tego doszło, to nawet jeśli udałoby się jej uwolnić, udusiłaby jązdławiona tchawica: Patrz, mamo! Bez trzymanki!Podejrzewając, że napastnik spodziewa się oporu, podniosła nogi, oparła je nadrzwiach i zaczęła przesuwać je w górę, jedna za drugą.Często najskuteczniejsze chwyty wwalce wręcz były sprzeczne z intuicją.Kiedy atakujący lub pojmany szarpie lub wykręcakończynę ofiary, większość ludzi broni się, usztywniając mięśnie lub działając siłą wprzeciwnym kierunku.To jeszcze wzmaga moc ataku.W większości przypadków lepsząreakcją byłoby nie stawiać oporu sile napastnika, nie dając mu w ten sposób punktupodparcia. To tak, jakby popychać linę - wyjaśnili w akademii spece od szkoleń walkiwręcz.Gdyby jej napastnik to wiedział, cofnąłby się w momencie, kiedy jej bose stopyzaczęły się wspinać po drzwiach.Straciłaby punkt podparcia i nogi opadłyby znów napodłogę.On zamiast tego zachował się jak typowy tępy brutal: postanowił nie ustąpić jej anina krok.Jej bose stopy wzniosły się aż nad głowę i odepchnęła się od drzwi, przenosząc ciałoponad napastnikiem.Siłą tego przewrotu, a także dzięki mięśniom szyi i górnej połowy ciałaudało jej się uwolnić z dławiącego uścisku.Mężczyzna upadł do tyłu w momencie, kiedy jejnogi szybowały już w dół.Dotknęła stopami dywanu w tej samej chwili, co jego głowa, któraznalazła się dokładnie między nimi.Wiedziała, że powinna dzwignąć się w górę i uderzyć gokolanem w pierś, ale po prostu nie miała na tyle energii.Płuca rozpaczliwie walczyły opowietrze.Umęczone, ściśnięte gardło nie chciało go wpuścić, po chwili jednak ustąpiło. Przez jej tchawicę zaczęły płynąć odłamki szkła.Napastnik wyciągnął w górę rękę, żeby ją chwycić, wbijając ostre paznokcie w jejudo.Rzuciła się w dół, tak manewrując ciałem, żeby kolanem wylądować na jego szyi.Przewidział jej ruch i przeturlał się na bok.Kolano ześliznęło się po jego ramieniu i twardouderzyło o podłogę.Poderwała się, zwracając w kierunku łazienki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •