[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedna sprawa oburzyła mnie zaraz w pierwszymtygodniu.- Po co właściwie klękamy, przecież matka Amabilisjest tylko człowiekiem? W całym moim życiu nie dygałamprzed nikim.W tym względzie już jako mała dziewczynkabyłam uparta niczym osiołek. Tą, którą w ten sposób zagadnęłam, była nasza wysokapostulantka Eve, która według mnie była prawie nie dającymsię znieść wzorem drobiazgowego przestrzegania reguły.Funkcjonowała niczym mechanizm zegarka.Matce Amabilis ztrudem przychodziło znalezienie powodu do nagany.Jejsamooskarżenia musiały być wręcz wytworem fantazji.Eve, dziewczyna w starszym wieku, o wąskiej, surowejtwarzy, na której odbijały się kruczoczarne brwi, zerknęła namnie zdumiona.- Nie doszło jeszcze do ciebie, że nad matką Amabilis,zaraz na głównej ścianie, wisi ogromny krzyż? Przed nimklękamy  a także dlatego, że zleconym jej przezposłuszeństwo zadaniem jest wychowywanie nas.- Eeee tam  zawyrokowałam  mimo wszystko, skorowiemy, że wykroczenia przeciwko regule nie są grzechem inie trzeba się z nich spowiadać, to po co to całe zamieszanieprzy ich wyznawaniu?Eve wytrzeszczyła oczy na mnie, heretyczkę.- Siostro Eileen, jesteś irlandzkim uparciuchem! Nie,nikt się nie wygadał, kim i czym jesteś, ale że Irlandką  to widać przecież na pierwszy rzut oka, kiedy tylko otworzyszusta.Przytaknęłam z zadowoleniem.- Zgadza się, nigdy nie pozwoliliśmy nikomu zmusić siędo niczego.Tylko  czy ty w ogóle nie masz uczuć? Nigdy niebudzi się w tobie sprzeciw, siostro Eve?Moja wysoka współsiostra popatrzyła na mniezaskoczona, a potem coraz bardziej się czerwieniąc, odparła:- Zdradzę ci pewną tajemnicę  ale tylko i jedynie z tegopowodu, że być może pomoże ci to pokonać własną dumę:jeśli zostanę zakonnicą, to tylko z zaciśniętymi zębami.Tak,dobrze usłyszałaś.Przy każdym poleceniu, któregonatychmiast nie mogę zrozumieć i uznać za dobre, muszę sięchwytać niczym jamnik za futro na karku i przymuszać się, żetak powiem z najeżoną sierścią, do czynienia tego, co chcewłaściciel.Tyle.Teraz już wiesz, ile mnie kosztują te sobotniepopołudnia.Ze zdumienia opadła mi szczęka.Eve odwróciła się zespokojem i odeszła.Po niej najmniej spodziewałabym siętakiego wyznania.To dlatego ciągle sprawiała wrażenie sztywnej i zimnej  cóż za wewnętrzne walki! Pobiegłam zanią i chwyciłam za rękę:- Dziękuję ci bardzo.Myślę, że to, co powiedziałaś,bardzo mi pomoże  tylko powiedz mi jeszcze, po co towłaściwie robisz?Eve spojrzała na mnie ponuro.- Nigdy jeszcze nie słyszałaś o zadośćuczynieniu ipokucie?  odmruknęła niechętnie, po czym wreszcie udało sięjej umknąć z zasięgu wścibskiej współsiostry.Od tej soboty recytowałam moje przewinienia niczymkołowrotek, grzecznie przy tym klęcząc i pozwalając nakładaćsobie pokutę, jaką tylko matka Amabilis dla mnieprzewidziała.Przy tym często podczas naszych wyznań widaćbyło błądzący wokół jej warg raczej skryty uśmiech aniżeligniew.Przecież ona też była kiedyś postulantką!Ale prawdziwy ubaw miał cały konwent, kiedy nadeszłaniedziela i dym z kadzidła miał unieść się ku sklepieniu kaplicy.Właśnie Clare była jego powodem, co nigdy nikomunie przyszłoby do głowy.Kiedy tak heroicznie zrezygnowałam z zaszczytnejfunkcji składania Panu ofiary kadzielnej, Clare przejęła trudnezadanie podania trybularza ojcu i to tak, aby jego łańcuszki sięnie poplątały, a kadzidło rzeczywiście dymiło.Tak więc wspólnota sióstr z St.Mary wyczekiwałazgodnie i w pobożnym skupieniu na Tantum ergo, którekończyło nasze nabożeństwo.Ojciec Donatus, aby wreszcieprzejść do sedna sprawy, klęczał przed ołtarzem wuroczystych szatach  udało mi się bez żadnych wpadekpomóc mu przy zakładaniu płaszcza nieszpornego.Potrząsnęłam dzwonkami.Do mnie należały teraz wszystkieinne obowiązki wynikające z posługi ministranckiej, gdyżClare była całkowicie pochłonięta złoconym trybularzem.No więc uklękła obok niego i wzorowo podała mutrybularz.Ojciec Donatus poruszył nim nieco, mirra też siępaliła  ale na tym nie koniec.Zazwyczaj kapłan sam nakładałnieco kadzidła, a wyglądało na to, że Clare jest niecoroztargniona i nie całkiem uważna. - Aódkę z mirrą proszę!  wyszeptał ojciec Donatus, amną wstrząsnęło.Obiecałam przecież, że przygotuję także tonaczyńko na mirrę.- Jest w zakrystii!  wyjąkałam wystraszona, zaciskająckurczowo dłonie na dzwonkach.Clare, przejęta swoją rolą,spoglądała ku stojącej na ołtarzu monstrancji, jak ktoś, kto mapodjąć ciężką decyzję.Wreszcie pogodzona z losem spuściłagłowę i poruszając się na kolanach, przeszła ku drzwiom dozakrystii.Dopiero tam wstała, wzięła z szafki łódkę i  jakktoś, kto znajduje się w transie i nie wie, co robi  ku ucieszewszystkich, znowu klęcząc, weszła na kolanach do kaplicy,blada, śmiertelnie poważna, trzymając w obu rękach łódkę.Ojca Donatusa zdziwiły nieco głośne kaszle ipociągania nosem, jakie momentalnie rozległy się w kaplicy.To przecież nie było w zwyczaju dobrze wychowanych sióstr!Zerkając w tył, ku pierwszej ławce, udało mi się zobaczyć, żenawet nasza matka generalna wyciera nos i załzawione oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •