[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedziała o tym, że Poleszuk był z tych ludzi, którzy zalotności wkobiecie znieść nie mogą, a życie biorą surowo i z sercem nie żartują.Damian miał miłość w sercu od dawna, miłość bez nadziei, ale wypełniającąwszystkie jego zakątki, tak że w nim na żadną płochość nie zostało miejsca.Widać w nim było trochę wieśniaka, ale zarazem kogoś, co wiele z ludzmiobcował i nikogo się nie lęka.Zaczęto rozmowę od ogólników.Chórem odezwała się rodzina z ubolewaniem nad zgonem nieodżałowanejbabuni, z uwielbieniem nad niezrównanym poświęceniem panny Zofii i ztroskliwością o jej zdrowie. Siostra moja ma się lepiej odezwał się Damian, dziękując sama tamyśl, że będzie mogła do ojca i siostry powrócić, do kątka, do któregośmywszyscy nawykli, już ją pokrzepiła. Ale niechże się z wyjazdem nie śpieszy zawołała Ozorowska. Trzebawypocząć i sił nabrać. Musimy przyśpieszyć powrót do ojca, którego zostawiłem chorym rzekłDamian krótko.W czasie tego wstępu do rozmowy egzamin dalszy młodzieńca się odbywał.Maryla ukradkiem parę razy spojrzała nań i musiała przyznać mu w duchu, żebył bardzo ładny chłopiec i miał postawę dystyngowaną.Dla tych pań nadewszystko cennym był ten przymiot.Można było dla nich być nierozgarniętym,głupowatym, niezbyt uczciwym, niekoniecznie zacnym, ale nieodzownie trzebabyło być dystyngowanym, by mieć łaskę w ich oczach.Musiał pan Damiandystynkcję tę w wysokim posiadać stopniu, kiedy mu ją Maryla nawet, zleuprzedzona z góry, przyznała.Byłaby może raczyła go jakim słówkiemzaczepić, ale obawiała się, aby ją ci panowie nie wyśmiewali.Hrabinie Buskiej do jej fizjognomii i charakteru przypadało koniecznie udawaćznudzoną interesami i niewiele troszczącą się o nie, poczęła więc utyskiwać nato, że te nieszczęśliwe interesa, dont elle n'avait pas la moindre idee, mogą ją tuzatrzymać dłużej, w kraju pozbawionym wszelkich resursów, do których byłanawykłą.Mówiła to poufnie panu Damianowi, oczy zmrużone zawsze wlepiwszy wniego, uśmiechając się powabnie, a ręką śliczną bawiąc się łyżeczką, niby przezroztargnienie.Ręka ta umiała już sama przedstawiać się w jaknajkorzystniejszych pozach jako ciało zbiorowe, to znów każdemu paluszkowinakazując z kolei osobną grać rolę, niekiedy odsłaniając różową dłoń, tobłyszczące agatowe pokazując pazurki.Cały dramacik z artyzmemniezrównanym odgrywała ta śliczna ręka, pieszczona, utrzymywana znajwiększym staraniem, zachowana przedziwnie, lecz już dla bacznego bardzooka zdradzająca długie lata pobytu na scenie.Pan Damian zaś tak był dziwnie obojętny, że na tę figlarkę ani nawet popatrzył.Ozorowska, nierównie mniej kunsztowna, naprzód dobrze się przypatrzywszysurowej twarzy młodzieńca, gdy jej się zdawało, że go już zrozumiała poswojemu, zabrała głos: Przyznam się, że i ja bym rada do domu odjechać, ale nim sięrozpierzchniemy, coś trzeba postanowić, trzeba choć wiedzieć (tu westchnęła),co i jak się mieć będzie.Państwo wyjdziecie daleko łatwiej i prościej ze swoichinteresów dodała, ciągle patrząc na Damiana pieniądze do kieszeni i powszystkim. A ruchomości? wtrącił rejent.Wspomnienie to nieprzyjemnie dotknęło wszystkich, niektórzy pospuszczalioczy.Sylwester począł patrzeć w sufit.Gerard ciągle się szydersko uśmiechał. Prawdę powiedziawszy wtrącił Sylwester z miną obojętnego odwczoraj jesteśmy na łasce państwa, bo oprócz ścian nic tu już do nas nie należy. A my odparł grzecznie Damian równie też nie mamy za to ścian idachu, wzajemnie więc sobie folgować musimy. Ostatecznie ciągnął dalej Sylwester ktokolwiek przy Zamszu zostanie,będzie w kłopotliwym położeniu, bo się musi od najdrobniejszych rzeczyekwipować na nowe gospodarstwo. Nie zazdroszczę mu tego poczęła Ozorowska ale się pocieszam, bomnie to nie spotka.Ja za nic w świecie Zamsza bym nie chciała, choć go bardzolubiłam za czasów babuni. Ani ja dodała hrabina.Inni zmilczeli, ale Gerard nie wytrzymał. Co do mnie rzekł odstąpcie mi go tylko bez rachuby na moją schedę, ajuż sobie jakoś poradzę.Sylwester westchnął. Koniec końców trzeba go będzie sprzedać, choć z żalem.Na to nikt nie odpowiedział.Damian nie chciał się mięszać do rozmowy, tylkoAuczkiewicz podchwycił: Gdyby tu był szanowny pan Morawiński ojciec, ja bym go namawiał na tokupno. Mój ojciec tak nawykł do Polesia, a tak się lęka nowych nabytków wtrąciłDamian. Ale to bardzo smutna rzecz to Polesie westchnęła hrabina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]