[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Od kogo? Od panny Cecylii.Henryk z widoczną obawą przyskoczył do Szmula. Czy się jej co nie stało? zawołał niespokojny. Może Bóg da, że nic rzekł %7łyd ale dziwna rzecz, że do mnie kilka słównapisała, prosząc, abym panu Henrykowi do rąk list jej oddał, tak żeby od razustarościna o tym nie wiedziała.To mówiąc, Szmul z koperty wydobył list, który chciwie pochwycił Henryk, asam, skłoniwszy się, zabrał się zaraz do wyjścia, aby do czytania nie byćprzeszkodą.Zaledwie się drzwi za nim zamknęły, gdy Henryk pobiegł do okna iczytał, co następuje:d.5 maja 18.WarszawaMój drogi Henryku.Tym razem osobno do ciebie piszę, bo nie chcę babciprzestraszać.Proszę cię, abyś ją przygotował.wracam do was.Tak, mój Henryczku, po sześciu latach pielgrzymki, która mnie nauczyła wiele,wracam do was znękana, wymęczona, bo potrzebuję trochę wypoczynku.Niemyśl, ażebym się wyrzekała tego, com raz postanowiła, że sama sobiewystarczę, że zapracuję na siebie.Nie odstąpię od tego, chwilowo jednakpotrzebuję skryć się gdzieś w kątek, aby sił nabrać nowych.Nie będę wamciężarem, owszem, pomocą być mogę.Trochę zebrałam sobie i z wami a zbabcią drogą się podzielę; będzie nam razem weselej, ja przy was odżyję.Między obcymi tęskno mi jakoś było.trzeba u was w powietrzu Zawiechowasił nowych zaczerpnąć.Babcia nic nie wie.Już bym tam u was była, gdybym sięjej nie lękała przestraszyć.W ostatnim liście pisałam do niej tak, jakbym jeszczedługo, długo w tym domu, w którym byłam, pozostać miała.Tymczasemniespodzianie zmieniły się okoliczności.wyjazd mój stał się koniecznością,obowiązkiem.Babcia może się tego tak nagłego w istocie postanowienia przelęknąć; trzeba,ażebyście ją przygotowali.List do babuni przyłączony niech Henryk odda, a odsiebie powie, iż mu pisałam, że nie bardzo jestem z mojego miejscazadowoloną.Trzeba ją oswoić z tą myślą mego powrotu.Ty, Henryku, powiedz,że będziesz sam pisał do mnie, namawiając mnie do wytchnienia wZawiechowie.Niech to wyjdzie od was, nie ode mnie.Rozumiesz, mójHenryczku? Chciałabym babce i chwilki niepokoju, domysłów, troskioszczędzić.Serce mi już bije, gdy myślę, że was zobaczę.Sześć lat.jakże wy musieliściepowyrastać! A babcia? strach mi pomyśleć o niej! Ta samotność, te niepokoje owas, o mnie.Czy ja was poznam, czy wy mnie poznacie? Rozstaliśmy siędziećmi prawie.jam wyleciała jak ptaszek, a wracam spoważniała i chociaż nierozczarowana, ale z oczyma, które doświadczenie otwarło.Czuję, że się wamprzydam.przecieżem starsza od was i musiałam się kręcić po świecie, gdy wysiedzieliście spokojnie w waszym kątku.Mój Henryku, rozmów się z tą naszą poczciwą, nieoszacowaną Piotruską iwybierzcie mi jaką izdebkę, ale niedaleko obok babki.Koło sypialni jest pokójmój dawniejszy, jeśli go nikt nie zajął.Każcie trochę pył pościerać, resztę jasama zrobię, gdy przyjadę.Mnie wszędzie będzie dobrze, byle z wami.Tak mipotrzeba waszych serc i kochania waszego, że dałabym za nie wszystkie skarbyświata.Między obcymi, obojętna wszystkim, zgłodniałam za rodziną.O,gdybyście wy wiedzieli, jak to smutno w największych dostatkach rozbijać sięciągle o lody i zamiast serc znajdować marmurowe piersi, cudnie piękne, leczzamarłe na wieki! Ale dość, mój Henryku! Napisz mi zaraz, kiedy przyjechaćmogę.Mam tu towarzyszkę, z którą razem podróż odbędę.Jestem gotowa iczekam waszego skinienia.Tylko proszę, zaklinam, babcię mi przygotujcie.Wtym wieku, i miłe nawet wzruszenie może być szkodliwym.Julka uściśnij odemnie i do zobaczenia w Zawiechowie.Twoja przywiązana siostraCecyliaHenryk czytał jeszcze list z gorączkowym wzruszeniem, gdy Julek, na wpółrozebrany, wbiegł do pokoju wołając: Czego Szmul przychodził?Za całą odpowiedz Henryk pokazał mu list siostry.Czytali go znowu razem iJulek z radości począł w ręce klaskać.Byłby nawet zbiegł zaraz i wypaplałnieostrożnie wszystko, gdyby go Henryk nie powstrzymał. Najprzód trzeba z Piotruską pogadać rzekł ale na dole nie można.Poszlemy Andruszkę, żeby ją tu poprosił.Otworzył okno i zwabił chłopca, który się kręcił około stajni.W kwadrans ciężkie kroki sunącej się klucznicy słychać było na schodach:otwarły się drzwi i Piotruska, kiwając głową na widok salki zarzuconej gratami,stanęła, nie wiedząc, czy w lewo się udać, czy w prawo.Julek przez drzwizwabił ją do Henryka i na wstępie, zmęczonej schodami, podał krzesełko.Piotruska przyjęła i siedziała, ocierając twarz; potem sparła obie ręce nakolanach i przybrawszy wyraz surowy, odezwała się do Julka: Jak sobie chce ale jeżeli wyście mnie tu zwabili na wydurzenie ze mniegrosza, to klnę się na wszystko, co święte.na N.Pannę Zbierowską,.niewydusicie ze mnie nic.Nie ma ta i tyle!Julek śmiać się serdecznie począł. Piotrusiu, duszo mej duszy! łapiesz ryby przed niewodem.Prawda, żeHenryś ma cztery złote, a ja dwa całego majątku, bo u podkomorzego owsakoniom nie dali we dworze i trzeba go było sobie kupić: ale nam do głowy nieprzyszło jeszcze prosić cię o kredyt.Przyjdzie to, ale poczekawszy. Będziecie widzieli kurka na kościele mruknęła klucznica.Henryk do niej przystąpił. Piotrusiu rzekł tu nie o to idzie.Jest interes ważny, a bez ciebie nic.I list w ręku pokazał.Klucznica zbladła i załamała ręce. Jezu, najsłodszy Zbawicielu! byle nie co złego! Ratujcie, wszyscy święciPańscy! Cicho, cicho.nie ma złego nic.Cecylka przyjeżdża na jakiś czas odpocząćdo Zawiechowa.Trzeba ostrożnie babcię przygotować.Piotrusi rączki całuje iprosi, żeby dla niej trochę pokój jej dawny oporządzić.Cała drżąca, wstawszy z krzesła, z rękami podniesionymi do góry, jakiś czas wmilczeniu stała klucznica; łzy jej biegły z oczów.mówić nie mogła. Cecylka! Cecylka! odezwała się łkając jeszcze ją moje oczy zobaczą.Takim się niedaremnie modliła.Zaczęły się tedy narady, najprzód, jak przygotować starościnę.List do niejwzięła Piotruska. Z pokojem szepnęła to trochę będzie trudno, bo to zamknięty stał tyleczasu; niejedno się tam rzuciło w kąt pod klucz.Nie wiadomo, przyznam się,jak wygląda, bo i okiennice z dawna pozamykane.Ano jakoś to będzie.Z pół godziny trwała dysputa, a że w kuchni obiad się gotował, który okaPiotruskiej wymagał, przypomniawszy go sobie, zerwała się jak oparzona. Aj! aj! zawołała, biorąc się za głowę ja tu, a tam to głupie dziewczyskoani odszumuje, ani odstawi, a jak zbieży rosół, gotowa dolać wody, bo i tobywało.Naleśniki też niegotowe.Chcecie może wiedzieć, co na obiad? Ho,popsuliście sobie gęby po pańskich stołach, a u nas tu splendoru nie ma, dajBoże chleb. Cóż będzie? spytał Julek. Dla ciebie, pieszczoszku, jest wiązka szparagów. To dla babci. Babka ich nie je, przez umartwienie.I jegomości drugi raz nie dam, bo terazza taką wiązkę w mieście złotówkę albo i czterdziestówkę wziąć można, a u nasgrosz drogi. To było sprzedać zawołał Julek.Piotruska machnęła ręką i wyszła.Poczęło się tedy, wedle programu, przygotowywanie starościny.Podjął się goHenryk, a pomagała mu klucznica, przy całej swej prostocie znajdująca w sercunajtrafniejsze wskazówki postępowania.Na pierwsze słowo Henryka ozwabieniu Cecylii do Zawiechowa, jak on mówił, na wakacje, starościna mu sięna szyję rzuciła. Pójdz, Henrysiu, niech cię uściskam zawołała. Tyś myśl moje,pragnienie odgadł.Chciałam Cecylkę widzieć choć raz, choć na chwilę przedśmiercią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]