[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak - zgodziłsię Marthaler - zrób to, proszę.Od razujutro rano.- Może jeszcze na to za wcześnie.Może to nic nie znaczy.Ale jednak zwraca uwagę, że nie zamordował jakichśprostytutek, tylko dwie kobiety,któretraktowały to jako324pracę dodatkową.Andrea Lorenz teżwiodła mieszczańskie życie, więc także podwójne.- Czy ktoś przesłuchał już jej męża?Sven skinął głową.Alenic niepowiedział.- I? Jakie odniosłeś wrażenie?-Niepytaj.- Liebmann przeciągnął ręką po twarzy.-To było straszne.Tenczłowiek jest u kresu wytrzymałości.Kupka nieszczęścia.Dom,meble, zdjęcia na regale w dużym pokoju - to wszystko sprawiało wrażenie, jakbybyliabsolutnieszczęśliwym małżeństwem.Roland i AndreaLorenzmieli wieczoremświętowaćrocznicę ślubu.- Mielico?Nie mówisz serio!- Tak.Ugotował kolację.Ale co wtym takiego osobliwego?Czemu się dziwisz?- Andrea Lorenz została zamordowana w dzień rocznicy ślubu.Gabriele Hasler w noc przed swoimiurodzinami.Naprawdęsądzicie,że to przypadek?Debatowali nad tym pytaniem dziesięć minut.Początkowo zdaniabyły podzielone.Bo skąd sprawca mógłbywiedzieć o obu datach.Mimo tonie wydawało się prawdopodobne, że to przypadek.W końcu Kerstin podsumowała dyskusję.-Morderstwo Gabriele Haslerwjej urodziny mogło byćprzypadkowe.Podobnie jak data śmierci Andrei Lorenz.Ale ponieważ zakładamy, żeoba przestępstwa zostałydokonane przez tego samego sprawcę,prawdopodobniekryje się za tym coś więcej.Zastanawialisię, co znaczy tanowa informacja, ale niedoszli do żadnego wnioskuponad to, że sprawca musiałwiedzieć oswoich ofiarach więcej, niż do tej pory przypuszczali.- To jak puzzle - stwierdził Marthaler.- Mamy nowy kawałek, ale nie wiemy jeszcze, gdzie jego miejsce.Zapytałeś325.Rolanda Lorenza, czy nie wie, z kim jego żona miała sięspotkać wczoraj w południe?- Tak.Ale nie ma pojęcia.Nicnie rozumie.Jeśli naszeprzypuszczenia, że jegożona pracowała nie tylko jakokosmetyczka, są słuszne, toon nic o tym nie wiedział.Robert, przysięgam, to byłokochające się małżeństwo.Ale sądzę, że jesteśmyna właściwym tropie.Nie wiedział,a może niechciał wiedzieć.- Pytałeś go o ich sytuację finansową?-Był inżynierem w dużej firmie budowlanej.Trzy latatemu firma splajtowała.Zwolnili ponad tysiąc osób, w tymjego.Brak pracy go deprymował, alewydawało się, że sięniemartwi.%7łonadobrzezarabia, powiedział.- Sądzisz, że mógł coś podejrzewać?-Nie wiem.To na pewno będzie todla niego kolejnyszok, jestem pewien.-Cóż synem?Jakon ma naimię?- Johannes.Zwolnili go ze szkoły.Jest u dziadkóww Szwajcarii Frankońskiej.No cóż, możecie sobie wyobrazić.Nie ma się za dobrze.- O Boże - powiedział Manfred Petersen, który dotychczas jeszcze się nie odezwał.- Co zagówno.Co zamegagówno.Potrzebuję przerwy.Muszę się napić.Byli wypruci.Postanowili przerwaćzebraniena kwadrans.Marthaler wyszedł na podwórze,by zaczerpnąćtrochę świeżego powietrza.Zobaczył Kerstin,która właśnie zapalała papierosa.- Palisz?-Tak.Nie.Niedługo przestanę.Chwilowojest tegowszystkiego trochę za dużo.- Co się właściwie dzieje z Tollerem?-Wziął zwolnienie.Ma jakieś problemy żołądkowe.Twierdzi, że jutro już będzie w pracy.326- Nie o tym mówię.Co zTollerem i tobą?Mam wrażenie, że się unikacie.- Zapomnij!- Kerstin machnęła ręką. - Co mam zapomnieć?-Dowiedział się, że między Manfredem a mną wszystkoskończone.Usiłował mnie podrywać.Trochę za ostro.Towszystko.- Mam interweniować?Pogadać z nim?- Nie, Robert.Jestem dużą, dzielną dziewczynką.Samasobie poradzę.Zauważył podenerwowanie w jej głosie.Przeprosił.Zobaczył, że ma łzy w oczach.Odwróciłasię.- Pójdę już.Zaraz kończymy.Skinęła głową, nie patrząc na niego.Zebralisię ponownie.Marthalerzrelacjonował, czego dowiedział się od Thei Hollmann.Przeszli punkt po punkcieraport z sekcjizwłok.Dokumentację ze zdjęciami przekartkowali.Nikt nie chciałich oglądać- Znów nie ma żadnych śladów wskazujących, że ofiarazostaławykorzystanaseksualnie - zwrócił uwagęManfred.- Torturuje,zabija.Znajdujemy je częściowo rozebrane i wystawione na pokaz.To wszystko jest wysokimstopniu nacechowane seksualnie.Ale nie ma śladówspermy.Dlamnieto zagadka.- Jakie wyciągasz wnioski?-%7ładnych.A może jest impotentem?- Tak -zgodził się Marthaler.- Też już o tym myślałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]