[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uchyliwszy drzwi,Jadwisia powoli weszła do pokoju. Wiesz panna, co ja myślę? spytał Sykst. Nie, wujaszku. Ja ciągle o waćpannie i o jej szczęściu myślałem. Bardzom wdzięczna kochanemu wujowi, ale z łaski jego jajestem.bardzo szczęśliwa. Ale gdzież tam! waćpanna możesz być daleko szczęśliwszą. Wątpię. Bo nic nie rozumiesz.Tu Sykst się uśmiechnął i rzekł ciszej: Ty tego nie wiesz, że major jest bogaty jak Krezus, że konieczniesię chce ożenić i że. Pierwszy raz w życiu widziałam majora. Prawda? hę! piękny, miły i wcale jeszcze czerstwo wyglądającymężczyzna.hę?. Tak, ale niemłody. szepnęła Kunusia kiedy z jegomościąrazem służyli. Nie mięszajże mi się do rozmowy, kiedy się o zdanie nie pytają zawołał Sykst. Otóż jeśli młodo wygląda, to jest młody.dosyć.Do panny Jadwigi mówię, która gdyby chciała i umiała.Jadwisia się zarumieniła, ale udała, że nie rozumie. Major ma tęgie cztery wsie i kapitały, człowiek dobry, choć dorany przyłożyć, żadnego defektu i żadnego nałogu.To jest dla ciebie,spokojnej, pobożnej, dobrej dziewczyny.partia.to jest.Kunusia mimo zakazu z oburzeniem ofuknęła ode drzwi. A co też jegomość coś skoncypował! Jeszcze też czego! nasząpanienkę za tego dziada!.Sykst aż się porwał z kanapy, nie widziano go od dawna takrozjątrzonym. Będziesz ty mi milczeć? Nie odparła Kunusia. Hę? Nie, boć to tak, jak moje dziecko.a któż je wyniańczył iwychował, pewnie nie wy. To kiedy masz dlań macierzyńskie serce odparł pan Sykst nie bałamućże go.ot co! słyszysz.Ja jej pewnie także nie gorzejżyczę od was, a życzę, aby poszła za majora.Słuchając tego sporu, Jadwisia nie wiedziała, co z sobą począć, niechciała się ani sprzeciwiać, ani potakiwać wujowi, milczałaskłopotana. Cóż ty na to? spytał Sykst. Ja? nic nic odpowiedziała wreszcie bo zdaje mi się, żez pierwszego widzenia i pierwszych odwiedzin nic jeszcze aniwróżyć, ani rachować nie można. A ja go znam z dawna przerwał Sykst i powiadam wam, żejuż jest.nasz! Niech tylko Jadwisia nie słucha tej starej kwoki. Już i kwoka przerwała Kunusia. I niech ma rozum zakończył wuj a wszystko pójdzie jak pomaśle.to pan całą gębą! to magnat! a serce złote! a głowa jak rzadko.Tylko mi się panna uśmiechnij do niego, a w parę tygodni będziemymieli wesele.Niewymownym strachem wyrazy te przejęły Jadwinię.Zadrżała,pobladła, załamała ręce i trwogą przejęta, aż krzyknęła.Ale pan Syksttak myślą swoją był opanowany, tak ze swego rad planu, że niezrozumiał ani ruchu, ani głosu i wziął to za zdziwienie iniedowierzanie. Tak jest dodał śmiejąc się tak, mościa panno mówię to nieżartem.masz gotowego męża. Wujaszku kochany przerwało dziewczę ależ ja za mąż iść niechcę.nie myślę. Co ty wiesz! co ty znasz? Każda z was tak powiada zrazu! Wydaćcię dobrze za statecznego człowieka to mój obowiązek opiekuna.ajuż ja tego dokażę.To mówiąc, wstał z kanapki i śpiewając poszedł do swego pokoju.Ale biedna Jadwisia ani się zrazu spać położyć, ani potem usnąć niemogła; straszliwa grozba, która na nią jak piorun spadła, sen odpędziłaod powiek.W tej zapowiedzi małżeństwa z nieznajomym, niemiłym istarym człowiekiem, chociaż się ona mogła wydawać marzeniemtylko przedwczesnym, było złamanie całej przyszłości dziewczęcia.Jakkolwiek mało ona marzyła sercem i główką, nie przypuszczałajeszcze nigdy, ażeby ją obcemu jakiemuś człowiekowi rzucić takmiano dlatego, że był bogatym.Przed oczyma jej obraz tego wyczernionego, wyprostowanego iuśmiechającego się majora stał ciągle z okrutną grozbą jej spokojowi iszczęściu.Klękła się modlić, a poczęła płakać.Kunusia, która spała pod drugimi drzwiami, a bez ceremoniipodsłuchała łkania cichego i przeczuwszy cierpienie swegoprzybranego dziecka, po cichu się do niej przywlokła.Była to stara, prosta, niewielkiej nauki kobiecina, ale serca wielkiego irozsądku niepospolitego.Miłość dla Jadzi jeszcze ją dzielniejszą naumyśle czyniła.Postrzegłszy dziecko płaczące, pochylone naklęczniku, poczęła od groznego kiwania głową. Czego to panienka płacze i gryzie się zawołała. Stary, zpozwoleniem, sam nie wie, co plecie, w głowie mu się plącze.iplunąć na to nie warto.Gdzież? co? dopiero się zobaczyli.niewiadomo, czy tamtemu ożenienie w głowie? Zresztą i jegomość, niechsobie co chce gada, sam tak zostać by nie mógł.nie wydałby,rozmyśliwszy się.Idz panienka spać i nie przypuszczaj nawet tego.Jadzia uścisnęła piastunkę. Kunusiu moja rzekła jakem pierwszy raz na tego człowiekaspojrzała, wnet mnie strach ogarnął.nie wiedziałam sama, czemu.Uważaj, jak on od jednej chwili poczciwego wujaszka opanował, jaknim owładnął.widziałaś, jak jakoś uparcie patrzał na mnie, jak sięuśmiechał i wdzięczył? I cóż to znaczy? odparła Kunusia stary.zwyczajnie stary,zjadłby oczyma młodość.aleć on rówieśnikiem jegomości!! Dlaczegóż się ja tak lękam! spytała Jadzia jakbym miałaprzeczucie. Bo panienka świata nie znasz.ludzi nie widziałaś i boisz sięwszystkiego.ot! przeżegnać się i spać, i jeśli jutro ten z czarnymiwąsami przyjdzie, niech się panna nie pokazuje.Najlepiej będzie takzrobić! on przed dziesiątą nie może tu być, ja Jadzię odprowadzę dokościoła, jest u Zw.Piotra nabożeństwo wielkie, siedz tam, póki ja popannę nie przyjdę. Ale co to pomoże? Już mnie panienka słuchaj odparła Kunusia a ja się wamklnę, na co mam najświętszego, że tego nigdy nie dopuszczę, żeby miwas za starego niedoperza wydać miano.Wzięła się Kunusia w boki i czepiec biały przekręciła aż na bakier. Ja sobie jestem prosta sługa rzekła cicho, zażywając tabakiresztę, którą w palcach trzymała z miotłą chodzę, w pokojach niesiadam, głośno się nie odzywam, ale dobrą radę dać potrafię i klnęsię.panience.beze mnie tu oni dwaj, a choćby ich było i sześciu,nic nie zrobią.Zpij panna spokojnie.To mówiąc, dobyła tabakierki, gdyż ostatnia doza nie wydała się jejdostateczną, i uśmiechnęła się tak do Jadwisi, że jej ducha dodała, astrach całkowicie odjęła.Kunusia, stara sześćdziesiątletnia kobiecina, była jedną z tych istottajemniczych, mało znacznych, które w gospodarstwie społecznym, wkółku rodzinnym na pozór skromne zajmują miejsce, grają w nichprzecież rolę daleko ważniejszą, niż się zdaje.Jak w świeciezwierzęcym mnóstwo istotek drobnych uchodzi przed okiemnaturalistów, choć z nich rosną wyspy i tworzą się lądy, tak w świecieludzi oczy się naprzód zwracają na wierzchołki, najpózniej napodstawy i tajemne sprężyny żywota.Do tych sprężyn niewidzialnych należą skromne takie Kunusie, któredługie lata spędzają, wcielając się do rodzin obcych, bo swoich nigdynie miały.Los zdaje się je przeznaczać od urodzenia do tych funkcjicichych a pożytecznych, po których często nawet wspomnienie niezostaje.Sierota przywiązuje się powoli do rodziny, wciela w nią ofiarąi miłością, znajduje braci i siostry w dobrych sercach obcych ludzi;starzeje u cudzego progu i już, przykuta doń, opuścić go nie może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]