[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.104 Mam powody, ¿eby wierzyæ pañskim sÅ‚owom.Je¿eli Greta nie skontaktujesiê ze mn¹ w przyszÅ‚ym tygodniu, bêdê musiaÅ‚a osobiScie zaj¹æ siê t¹ spraw¹.Czy zgadza siê pan ze mn¹?Kincaid zamkn¹Å‚ oczy.Có¿ on najlepszego zrobiÅ‚? Nie potrafiÅ‚ powiedzieæAnnie Keats, najbli¿szej przyjaciółce Grety, ¿e powinna zapomnieæ o caÅ‚ej spra-wie, aby uratowaæ karierê Claire Affric.CzuÅ‚ siê jak przestêpca.Je¿eli przeÅ‚o¿o-na speÅ‚ni swoje postanowienie, to Kincaid pogr¹¿y siê po same uszy. OczywiScie, ¿e siê zgadzam odpowiedziaÅ‚. A wiêc, jakie s¹ plany? zapytaÅ‚a. Uwa¿am, ¿e powinniSmy daæ im kilka dni na kolejny ruch. Dobrze.Bêdê czekaæ na pañski telefon.Kincaid odÅ‚o¿yÅ‚ sÅ‚uchawkê i z trudem wypuSciÅ‚ powietrze.Do stu tysiêcydiabłów! Co miaÅ‚ teraz zrobiæ?Kincaid zabraÅ‚ Eve ze szpitala i pojechali do wÅ‚oskiej restauracji.Zamówililasagne i butelkê valpolicelli.Mimo pogodnej atmosfery wÅ‚oskiej Riviery i pro-miennych uSmiechów kelnerów, Eve czuÅ‚a, ¿e Kincaid miaÅ‚ kÅ‚opoty.Nie wypyty-waÅ‚a go, bo wiedziaÅ‚a, ¿e kiedy nadejdzie odpowiedni moment, sam jej o wszyst-kim powie. SpotkaÅ‚em doktor Affric na pogrzebie.Eve spojrzaÅ‚a na niego zdumiona.Kincaid unikaÅ‚ jej wzroku. I co? PrzyznaÅ‚a siê? Tak. ¯artujesz! zawoÅ‚aÅ‚a.Kincaid pokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹. Nie.OpowiedziaÅ‚a mi o wszystkim.MieliSmy racjê.Fields zapÅ‚aciÅ‚ Moi-rze Gaines za odegranie roli Grety Marsh.A zrobiÅ‚ to, ¿eby uratowaæ skórê ClaireAffric i nie dopuSciæ do nagonki w prasie. Ach tak! odparÅ‚a Eve.CzekaÅ‚a na ci¹g dalszy. ObiecaÅ‚em jej, ¿e nie rozdmucham tej sprawy. Co zrobiÅ‚eS?!Kincaid po raz pierwszy tego wieczoru popatrzyÅ‚ jej prosto w oczy. Dobrze sÅ‚yszaÅ‚aS powiedziaÅ‚ cicho.Krótko wyjaSniÅ‚ jej powód swojejdecyzji. No, tak odparÅ‚a Eve z nut¹ rezygnacji w gÅ‚osie. Kto by pomySlaÅ‚? Uwa¿asz, ¿e xle zrobiÅ‚em, prawda?Eve spuSciÅ‚a gÅ‚owê i w ciszy bawiÅ‚a siê sztuæcami. Nie mam prawa tego oceniaæ powiedziaÅ‚a pojednawczo. Mogê uznaæargumenty obydwu stron.¯adne rozwi¹zanie nie jest idealne i chyba wÅ‚aSnie dla-tego liberalni demokraci maj¹ zawsze kwaSne miny&Kincaid uSmiechn¹Å‚ siê doceniaj¹c jej wysiÅ‚ki.ChciaÅ‚a mu poprawiæ humor. PomySlaÅ‚em, ¿e bêdziesz zadowolona.DaÅ‚em przecie¿ lekarzowi szansê.Nie poder¿n¹Å‚em jej gardÅ‚a, chocia¿ miaÅ‚em ku temu okazjê.105Teraz Eve powinna siê uSmiechn¹æ. Mam nadziejê, ¿e nie dlatego stan¹Å‚eS po jej stronie. Ale miaÅ‚aS wtedy racjê stwierdziÅ‚ Kincaid. Poza tym mamy kolejnykÅ‚opot.Tym razem z Ann¹ Keats.Eve zakryÅ‚a dÅ‚oni¹ usta. No tak! omal nie krzyknêÅ‚a. Ona wiedziaÅ‚a o wszystkim.PowiedziaÅ‚eS jej. Nie mogÅ‚em jej nie powiedzieæ. Mo¿e zasugerujesz, ¿e to byÅ‚a pomyÅ‚ka zaproponowaÅ‚a Eve, chocia¿ odrazu wiedziaÅ‚a, ¿e to nie ma sensu. OczywiScie, ¿e nie zrobisz tego.Nie mo¿esz.Kincaid z góry odrzucaÅ‚ ka¿dy plan, który wi¹zaÅ‚ siê z koniecznoSci¹ okÅ‚a-mania Anny Keats.Gdyby to zrobiÅ‚, zostaÅ‚by mimowolnie wci¹gniêty w spisek,którego ofiar¹ byÅ‚a Greta Marsh.Nie widziaÅ‚ ¿adnego logicznego rozwi¹zaniai dlatego byÅ‚ wSciekÅ‚y. To prawda, co mówi¹ o kÅ‚amstwach powiedziaÅ‚a cicho Eve. Od rze-myczka do koniczka, a od koniczka do stryczka.Kincaid spojrzaÅ‚ na ni¹ krzywo i przypomniaÅ‚, ¿e on jeszcze nigdy nikogonie okÅ‚amaÅ‚. Przepraszam rzekÅ‚a ujmuj¹c jego dÅ‚oñ. Wiem, ¿e podj¹Å‚eS decyzjê i sza-nujê to.Mam nadziejê, ¿e Claire Affric tak¿e doceni twój gest. Ja równie¿ potwierdziÅ‚ Kincaid. Przejdxmy siê trochê zaproponowaÅ‚a Eve, gdy wyszli z restauracji.Kin-caid skin¹Å‚ gÅ‚ow¹.Dziewczyna staraÅ‚a siê podtrzymaæ rozmowê, ale gdy kolejnyraz jej wysiÅ‚ki speÅ‚zÅ‚y na niczym, poddaÅ‚a siê i dalej szli w milczeniu. Jamesie Kincaidzie, chyba nie jesteS w tej chwili najszczêSliwszym czÅ‚o-wiekiem na ziemi szepnêÅ‚a. ChciaÅ‚abym ci pomóc.Kincaid wzi¹Å‚ j¹ za rêkê i przeprosiÅ‚ za swój marny humor. Wci¹¿ mySlisz o Annie Keats?Przytakn¹Å‚. Tak, chyba tak.Powinienem byÅ‚ pamiêtaæ o niej, zanim zÅ‚o¿yÅ‚em obietni-cê Claire Affric. Powiedz jej prawdê zaproponowaÅ‚a Eve. MówiÅ‚eS mi, ¿e to bardzosympatyczna kobieta, ¿e j¹ lubisz.Wiêc powiedz jej prawdê i niech ona zdecydu-je.Przecie¿ istnieje szansa, ¿e spojrzy na tê sprawê tak samo jak ty. Niech siêdzieje wola nieba& Nie pomySlaÅ‚em o tym przyznaÅ‚ Kincaid.PodobaÅ‚ mu siê ten pomysÅ‚.Nastêpnego ranka Kincaid zadzwoniÅ‚ do szpitala.Poinformowano go, ¿e stanzdrowia ojca nie ulegÅ‚ zmianie.SkontaktowaÅ‚ siê z Lis¹, lecz okazaÅ‚o siê, ¿e onarównie¿ telefonowaÅ‚a do szpitala. Mam zamiar pojechaæ tam dzisiaj po poÅ‚udniu powiedziaÅ‚a.Kincaid nie protestowaÅ‚.106 Chyba nie ma sensu, abySmy siedzieli przy nim oboje zgodziÅ‚ siê.Odwiedzê po poÅ‚udniu Kerry i zadzwoniê do ciebie po powrocie.Je¿eli nast¹pijakakolwiek poprawa, zd¹¿ê jeszcze przyjechaæ do niego wieczorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]