[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dido, naprawdę chcesz, żebym złoił ci skórę i zrzucił ze skały?- Nie, kochany archidiakonie.Chcę, żebyś kochał się ze mną namiętnie odzmierzchu do świtu.LRTZaśmiałem się.Potem nachyliłem się do przodu, chwyciłem swoje tro-feum, nim raz jeszcze zdążyłoby wymknąć mi się z rąk, i rzuciłem się na oślepw ostatnią prostą wiodącą do zwycięstwa.VPotem pomyślałem: i to ma być wszystko? Wierzyć mi się nie chciało, jakmogłem wpędzić się na tak długo w taką gorączkę pożądania.Powiedziałemsobie obojętnie, że po pogoni za trofeum zwycięstwo często oznacza nie więcejniż spadek napięcia i kiedy blednie blask satysfakcji, człowiek zaczyna się za-stanawiać, co dalej, a mój blask satysfakcji po groteskowym i żałosnym skon-sumowaniu drugiego małżeństwa pobladł szybciej niż kiedykolwiek.Z racji niedawnych szaleństw alkoholowych nie byłem w najlepszej for-mie seksualnej, ale przynajmniej usiłowałem dopełnić wstępnych rytuałów.Skrupulatnie podjąłem się oczekiwanego wysiłku, traciłem jednak czas.Didowierciła się albo sztywniała, aż w końcu wyrzuciła z siebie tracąc resztki cier-pliwości:- Och, Stefanie, nie marudz już i rób co należy!Jakim sposobem zrobiłem co należy" po tym, jak owo gromkie napo-mnienie jeszcze bardziej nadwątliło mój i tak kiepski stan fizyczny, musi nazawsze pozostać tajemnicą.Mogę tylko stwierdzić, że miałem siłę wołu, skóręnosorożca, witalność byronowskiego bohatera i zawziętość wiejskiego idioty zYorkshire.Udało mi się zachować aktywność przez kilka minut, ale potem odezwałysię skutki whisky, brak praktyki i widoczne oczekiwanie Dido, by tortury do-biegły wreszcie końca.Zapalając postkoitalnego papierosa, zadawałem sobiepytanie, czy, pomimo konsumpcji, nasze małżeństwo rokuje jakieś nadzieje naprzyszłość.Z tego co widziałem, każda afirmatywna odpowiedz oznaczałaby,LRTże mój optymizm liberalnego protestanta przekroczył wszelkie granice wiary-godności.Dido tymczasem szczebiotała w sposób pozbawiony sztuczności, czym taksię swego czasu delektowałem, a co teraz wprawiało mnie w ponury nastrój.- Zrobiłam to, och Stefanie, zrobiłam to, dzięki Bogu, och, co to za strasz-na mitręga, ale teraz ustatkujemy się i będziemy żyć długo i szczęśliwie, bo masię rozumieć, że będziemy żyć długo i szczęśliwie.Absolutnie otrzaskam się zseksem i będę cię całkowicie zaspokajać, tak jak powinna udana żona i Bógwidzi, że nikt bardziej nie zasługuje na zaspokojenie niż ty.Och, Stefanie ko-chany, jak mam ci dziękować, że byłeś taki dobry, cierpliwy, taki.Nagle doznałem olśnienia.Pojąłem, że pozbawione sztuczności szczebio-tanie Dido może być czynnościowym odbiciem monotonnych monologów Car-rie Jardine.Za pozorną normalnością może kryć się anormalny, dojmujący ból.- Chwileczkę.- Podałem jej swojego papierosa, by ją uciszyć i zapaliłemdla siebie nowego, po czym przemówiłem stanowczym, acz pozbawionymwrogości głosem: - Mówmy otwarcie.Miłe to, niemiłe, czas już ustalić, o co tuu licha chodzi.Uważam, że wyszłaś za mnie bo: a) uważasz, że staropanień-stwo i udane życie są nie do pogodzenia, b) kiedy stuknęła ci trzydziestka inadal byłaś panną, przegrana zaczęła zaglądać ci w oczy.Mam rację?- Chyba tak, mniej więcej, ale ja nigdy nie wyszłabym za ciebie, Stefanie,gdybym cię nie podziwiała, nie szanowała i nie uwielbiała! Wyszłabym za ko-goś innego.- Za kogo.- Cóż.- Nie było nikogo innego, czy nie tak? Nie tym razem.Założyłaś, że bę-dziesz nie do zdobycia i przeliczyłaś się.Byłem jedynym adoratorem, który cipozostał.LRT- To prawda, co nie zmienia faktu, że w czasie, gdy uganiałeś się za mną,zaczęłam cię uwielbiać!- Mam nadzieję, że mówisz szczerze.Chcę ci tylko zwrócić uwagę, żeużywasz słowa uwielbiać" w sposób zupełnie maniacki.- Och, kochanie, przestań zachowywać się jak trybunał oskar- życielski. Chcę ci tylko zwrócić uwagę" - rzeczywiście! Co za wyrażenie!- Wiem, że nie kochałaś mnie w konwencjonalnym znaczeniu słowa - cią-gnąłem dalej, bezlitośnie ignorując jej protest.- Romantyzm nie oślepił mniedo końca, mój błąd na tym jednak polegał, że wierzyłem w twoje zapewnieniao uwielbieniu.To ustawiczne uwielbiam cię" znaczyło więcej niż: Jestemwdzięczna, że wyciągnąłeś mnie z mojej skorupy".Naprawdę myślałem, żedość masz dla mnie sentymentu, by mnie w końcu pokochać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]