[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Whittaker zacisnął mocno palce na kolanie. Co się stało, Pender? Dlaczego się zatrzymałeś?Wykładowca zauważył na górze gryzonie.Krzyknął zprzerażenia.Szczury pochyliły się nad krawędzią, wbiłypotężne pazury w cegły i zaczęły spadać na głowy obumężczyzn.ROZDZIAA DZIEWITNASTYPenderowi udało się zasłonić twarz przed pierwszymszczurem olbrzymem i odrzucić zwierzę, ale nagły ciężarzwalił go z nóg.Poleciał w dół, pociągając za sobąWhittakera.Kosmate bestie pomknęły za nimi.Penderowiwydawało się, że upłynęło bardzo dużo czasu, zanimnastąpił upadek.Miał wrażenie, że jego ciało spada wzwolnionym tempie.Muskuły naprężyły się z powoduuderzenia, ale prawie tego nie poczuł.Kłębiące się na dolegryzonie zamortyzowały upadek, lecz zbutwiałe deski wpodłodze pękły z trzaskiem i przedłużyły go.Wpadligłowami do ciemnej piwnicy, a za nimi runęły piszcząceszczury.Pender stracił dech w piersiach i wszystko zamazałosię w wirze kurzu i czarnych cielsk.Zwierzęta lądowałyna nim, smagały mu twarz pazurami i drapały w ręce, gdypróbował się zasłonić.Ale były tak samo zbytoszołomione i wystraszone, by zaatakować.Miotały się nawszystkie strony w podziemnej komorze, charcząc nasiebie i drapiąc się nawzajem.W panice próbowały sięwspinać po ścianach, jakby chciały uciec z piwnicy.Pender starł z oczu pył i spojrzał w górę na ziejącączeluść.Upadek spowodował zawalenie się przynajmniejpołowy podłogi. Pender!Odwrócił się i zobaczył Whittakera, czołgającego sięwśród gruzów.%7ładen szczur go nie atakował, jegoruchami kierował paniczny strach.Pender chciał gozawołać, ale nie mógł złapać oddechu.Wydawał jedyniecharczące dzwięki.Nauczyciel czołgał się dalej, próbującwydostać się spod szczurów, które nadal spadały dopiwnicy ze strzępiastych krawędzi podłogi.Jeden z nichwylądował mu na plecach i przykucnął, wbijając sięmocno pazurami.Ruchy Whittakera stały się jeszczebardziej szaleńcze.Jego przerazliwy krzyk rozdzierałpowietrze, wypełniał piwnicę, zagłuszał ostry piskgryzoni.Oszołomiony i przerażony pełznął do przodu,wciąż na kolanach i łokciach, w stronę mrocznej części,gdzie nie dochodziło słońce.Penderowi udało się oprzeć na łokciu i ponowniespróbował zawołać swego współtowarzysza, ale i tymrazem okazało się to niemożliwe.Obrzydliwy, intensywnyodór wypełniał mu nozdrza, utrudniając jeszcze bardziejoddychanie.Jeden ze spadających szczurów uderzył go wplecy, wskutek czego Pender zarył twarzą w odłamkicegieł i kamieni.Gwałtownym ruchem chwycił bestię icisnął daleko.Całe szczęście, że nadal miał na rękachgrube rękawice, gdyż w przeciwnym razie wpiłaby sięzębami w przegub.Udało mu się zgiąć kolana i stanąć nadmorzem szczeciniastej sierści.Dojrzał postać Whittakera,który teraz również stał, tyle że poza oświetloną częściąpiwnicy.Czarne monstrum zniknęło z jego pleców.Innebiegały wokół.Nauczyciel zamarł z przerażenia.Zdawałosię, że patrzy nieruchomym wzrokiem w jeden punkt, nacoś, co znajdowało się w rogu piwnicy.Nagle, jak na umówiony sygnał, wszelki ruch ustał.Tylko kurz nadal wirował w powietrzu, a z góry spadałdrobny gruz.Przez ułamek sekundy Pender poczuł dziwnedzwonienie w uszach, ale mogła je wywołać nagła cisza.Spojrzał w dół na gryzonie i zobaczył, że wszystkieprzykucnęły.Ich cielska drgały, ślepia lekkowytrzeszczone wpatrywały się w jeden punkt podobniejak Whittaker.Zauważył, że nastawiły uszu, jakby chciaływyłowić jakieś wysokie dzwięki.Coś białego zwróciłouwagę Pendera.Leżało w kurzu, tuż obok.Słońce przeświecało czaszkę.Promienie przechodziłyprzez dużą dziurę w potylicy i przez puste oczodoły.Penderowi zrobiło się nagle słabo i zachwiał się.Obok tejczaszki leżała druga.I jeszcze jedna.Kręciło mu się wgłowie i rozpaczliwie starał się zapanować nad sobą, bynie upaść między gryzonie.Wokoło leżały też białelśniące kości kończyn, ale przede wszystkim czaszki,niektóre rozkawałkowane, inne podobne do tej pierwszej,jaką zobaczył, z rozłupanymi potylicami.Zaczął powoliwycofywać się z oświetlonej części piwnicy, uważając, bynie nadepnąć na żadnego szczura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]