[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Moja taka była.Gdy przyszedłem na świat, zrezygnowała z128 pracy zawodowej.Niczego nikomu nie odmawiała.Pocho-dziła z bardzo pobożnej rodziny kwakrów.Całkowicie wolnaod egoizmu.Gdy dostałem się do Cambridge, była ze mniebardzo dumna, choć to oznaczało, że zostanie sama w do-mu.Nigdy nie zdradziła, jak poważnie chorowała - niechciała przysparzać mi kłopotów, gdy byłem na studiach,zwłaszcza gdy już zacząłem występować i byłem bardzo za-jęty.To dla niej typowe.Dopiero pod koniec drugiego rokudowiedziałem się, że jest ciężko chora.- Opowiedz mi o tym.- Dobrze.- Lang odkaszlnął.- Boże, wiedziałem, żemama nie czuje się najlepiej, ale.no, wiesz, w wieku dzie-więtnastu lat człowiek na ogół widzi tylko siebie.Występo-wałem w Footlights, miałem dziewczyny.Cambridge byłodla mnie rajem.Dzwoniłem do niej w każdą niedzielę wie-czorem.Zawsze zapewniała, że wszystko jest w porządku,choć mieszkała sama.Gdy w końcu przyjechałem do domu,przeżyłem szok.Ona.wyglądała jak chodzący szkielet.Miała nowotwór wątroby.Może obecnie lekarze potrafią cośna to poradzić, ale wtedy.- Lang wzruszył bezradnie ra-mionami.- Zmarła miesiąc pózniej.- Co wtedy zrobiłeś?- Wróciłem do Cambridge na ostatni rok studiów i po-grążyłem się w wirze życia, tak chyba można to określić.Lang zamilkł.- Przeżyłem coś podobnego - wyznałem.129 - Naprawdę? - spytał obojętnym tonem.Patrzył na oce-an, na atlantyckie fale wtaczające się na plażę, a jego myślikrążyły gdzieś za horyzontem.- Tak.- Zwykle w profesjonalnych kontaktach nie mó-wię o sobie, zresztą w innych również.Czasami jednak krót-kie wyznanie skłania klienta do szczerości.- Straciłem ro-dziców mniej więcej w tym samym wieku co ty.Czy nieprzekonałeś się, choć to paradoksalne, że to smutne do-świadczenie jednak cię wzmocniło?- Wzmocniło? - Lang odwrócił wzrok od okna i spojrzałna mnie, ściągając brwi.- Uczyniło cię człowiekiem bardziej samodzielnym iodpornym na przeciwieństwa.Wiedziałeś, że najgorsze jużsię zdarzyło i jakoś to przetrwałeś.%7łe możesz sam sobieradzić w życiu.- Może masz rację.Nigdy o tym nie myślałem.Możedopiero ostatnio.To dziwne.Powiedzieć ci coś? - Lang po-chylił się do przodu.- Gdy byłem nastolatkiem, zobaczyłemdwoje martwych ludzi, a potem, choć byłem premierem,musiałem wysyłać ludzi na wojnę, przyjeżdżać na miejscazamachów bombowych i tak dalej, przez trzydzieści pięć latnie widziałem żadnych zwłok.- A kim był następny zmarły? - zadałem głupie pytanie.- Mike McAra.- Czy nie mogłeś wysłać jednego z agentów, żeby ziden-tyfikował ciało?- Nie - odpowiedział, kręcąc głową.- Nie mogłem.By-łem mu to winny.- Zamilkł, gwałtownym ruchem zerwał130 ręcznik z szyi i wytarł twarz.- To koszmarna rozmowa.Zmieńmy temat.Spojrzałem na listę pytań.Miałem na niej sporo pytańdotyczących Mike'a Mc Ary.Nie oznacza to, że chciałemwykorzystać ten materiał w książce.Nawet ja zdawałemsobie sprawę, że relacja z wizyty w kostnicy w celu zidenty-fikowania zwłok asystenta nie najlepiej pasuje do rozdziału Nadzieja w przyszłości.Chciałem raczej zaspokoić własnąciekawość.Wiedziałem jednak, że nie mam czasu na folgo-wanie takim zachciankom, musiałem kontynuować, dlategospełniłem jego życzenie.- Cambridge - podsunąłem.- Porozmawiajmy o twoichstudiach.Spodziewałem się, że lata w Cambridge będą najłat-wiejszą częścią książki.Sam tam studiowałem, niedługo poLangu, a przez te lata Cambridge niewiele się zmieniło: natym polegał urok miasta i uniwersytetu.Mogłem wykorzy-stać wszystkie banalne tematy - rowery, szaliki, togi, regaty,ciastka, piecyki gazowe, chórzyści, łodzie, puby nad rzeką,tragarze w melonikach, wiatry z Fenlands, wąskie uliczki,podniecenie na myśl, że kiedyś chodzili po nich Newton iDarwin, i tak dalej, i tak dalej.I bardzo dobrze, pomyśla-łem, przeglądając maszynopis, bo znowu będę mógł porów-nać wspomnienia Langa ze swoimi.Lang studiował ekono-mię, przez pewien czas grał w drugiej jedenastce swojegocollege'u, zdobył uznanie jako aktor.Choć McAra sumien-nie skompletował listę wszystkich przedstawień, w którychwystępował były premier, a nawet odgrzebał cytaty z kilku131 skeczy, które Lang odegrał w Footlights, ta relacja wydawa-ła się powierzchowna i nieprzekonująca.Brakowało w niejpasji.Naturalnie uznałem, że to wina McAry.Aatwo mi byłowyobrazić sobie, że ten surowy aparatczyk okazywał niewie-le sympatii i zrozumienia dla tych dyletantów i ich mło-dzieńczych popisów w sztukach Brechta i Ionesco.Jednakto Lang unikał pytań na ten temat, co wydawało mi siędziwne.- To było tak dawno - powiedział.- Prawie wszystko za-pomniałem.Szczerze mówiąc, nie byłem dobrym aktorem.Aktorstwo stanowiło dla mnie przede wszystkim okazję dopoznawania dziewczyn.Tylko nie napisz czegoś takiego.- Przecież byłeś dobry - zaprotestowałem.-W Londynie przeczytałem wywiady z ludzmi, którzytwierdzili, że spokojnie mogłeś zostać zawodowym aktorem.- Pewnie nie miałbym nic przeciwko - przyznał Lang.-Przynajmniej wtedy.Jednak aktor nie może niczego zmie-nić.Jeśli chcesz coś zmienić, musisz zostać politykiem.-Znowu spojrzał na zegarek.- No, ale przecież Cambridge z pewnością było czymśbardzo ważnym w twoim życiu - nalegałem.- Zwłaszcza jeśliwziąć pod uwagę twoje pochodzenie społeczne.- To prawda.Zwietnie się tam bawiłem.Poznałem wie-lu wspaniałych ludzi.To jednak nie był prawdziwy świat,tylko jakaś kraina fantazji.- Wiem.Dlatego tak mi się tam podobało.132 - Mnie też.Między nami mówiąc: kochałem aktorstwo.- Oczy Langa zalśniły.- Wychodziłem na scenę, udawałemkogoś innego, a potem wszyscy bili brawo! Cóż może byćlepszego?!- Zwietnie - stwierdziłem, zdziwiony zmianą jego na-stroju.- To dobrze brzmi.Tak to opiszemy.- Nie.- Dlaczego nie?- Dlaczego nie? - Lang westchnął ciężko.- Bo to mająbyć wspomnienia premiera.-Nagle mocno uderzył pięścią woparcie fotela.- W ciągu całej mojej politycznej kariery, gdymoi przeciwnicy nie wiedzieli, jak mnie zaatakować, zawszemówili, że jestem tylko pierdolonym aktorem.- Lang wstałz fotela i zaczął krążyć po gabinecie.-  Och, Adam Lang -mówił, parodiując wymowę Anglików z wyższych sfer.- Czyzauważyłeś, jak zmienia głos, żeby dostosować się do towa-rzystwa?. O, tak - teraz zmienił się w szorstkiego Szkota -temu zasranemu sukinsynowi nie można ufać.To tylko ak-torzyna, wypchany garnitur.- Lang zaczął mówić pompa-tycznym tonem, zacierając ręce i udając wielki namysł.- Tragedia pana Langa polega na tym, że aktor może byćtylko tak dobry, jak jego rola, a temu premierowi już skoń-czyły się kwestie ze scenariusza.Z pewnością znasz tęostatnią opinię ze swoich rozległych badań.Pokręciłem głową.Byłem zbyt zaskoczony tą tyradą, żebycoś odpowiedzieć.- To z artykułu redakcyjnego opublikowanego w  Time-sie w dniu, w którym poinformowałem o swojej rezygnacji.133 Zatytułowali go: Aaskawie zejdz ze sceny.- Lang usiadł nafotelu i starannie przygładził włosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •