[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chce nie tylko mego prawowitegomałżonka, ale i twe dziecko.Wszystko albo nic.Słuchałam z opuszczonym wzrokiem, bojąc się, by nie ujrzała żałościwyzierającej z mych oczu. Bardzo cieszę się na ten wyjazd  zmieniłam temat. Jestem cigłęboko wdzięczna, pani, że zwalniasz mnie z obowiązków na swymdworze.Królowa uśmiechnęła się przelotnie, poznałam to po tonie jej głosu. Och, otaczają mnie takie tłumy, że z pewnością nie zauważęnieobecności jednej dworki.Poczułam się nieswojo, jakby to, co się jej przydarzyło, to była wcałości moja wina. Mam nadzieję. zaczęłam niepewnie  mam nadzieję, że gdy wrócęwe wrześniu, znów będę mogła służyć waszej miłości.Odłożyła igłę i wpatrzyła się we mnie. Oczywiście, że znów będziesz mi służyć  rzekła. Nigdzie się niewybieram. Naturalnie, że nie  zapewniłam ją prędko, czując, jak oblewa mnierumieniec wstydu.Ależ zdrajczyni ze mnie. Zawsze wiernie mi służyłaś, Mario  kontynuowała królowa  nawetwówczas gdy byłaś młoda i popełniałaś błędy młodości.Przełknęłam wzbierającą mi w gardle gulę. %7łałuję, że nie byłam wierniejsza.i że zdarzało mi się służyć komuinnemu niż najjaśniejsza pani. A, mówisz o nieszczęsnym Felipezie. Katarzyna machnęła ręką.Mario, Mario.Ja przewidziałam, że powiesz o wszystkim swemu wujowilub ojcu, lub królowi, i dlatego dopilnowałam, żebyś zobaczyła tamten listi dowiedziała się, kto będzie posłańcem.Poniekąd dzięki tobie udało misię ich wywieść w pole, a Felipezowi dostarczyć mój list cesarzowi Karolowi.Nie miej do siebie żalu.To ja uczyniłam cię swoim Judaszem,wiedząc, że łacno mnie zdradzisz.Oblałam się szkarłatem. Nie śmiem nawet prosić cię, pani, o wybaczenie  szepnęłam.Wzruszyła ramionami. Większość moich dworek to szpicle donoszące jak nie Wolseyowi, tokrólowi albo twojej siostrze.Od dawna wiem o tym, że nie mogę nikomuufać, i nie mam zamiaru nikomu ufać po kres swoich dni.Wyzionę duchajako niewiasta, którą potężnie rozczarował każdy, kto mienił się jejprzyjacielem.Jednakowoż nie czuję się rozczarowana swoim małżonkiem.Znalazł się pod złym wpływem, do tego nagłe uczucie mąci mu w głowie.Tuszę, że otrząsnie się lada dzień, że zrozumie, iż to ja jestem poślubionamu na dobre i na złe.Na pewno do mnie wróci, wiedząc, że nie możemieć innej żony. Wasza wysokość  bezceremonialnie przerwałam jej wywód obawiam się, że wasza wysokość się tylko łudzi.Najjaśniejszy pan jest posłowie z Anną.Nie przejęła się moim wyznaniem. To nieważne.Król nie może nikomu dawać swego słowa, gdyż jestżonatym mężczyzną.Dał swoje słowo mnie na ślubnym kobiercu, więc jakniby miałby je teraz dać jakiejś innej niewieście? Henryk i ja stanowimyjedność za wolą Wszechmogącego.Cóż mogłam na to odpowiedzieć? Niech Bóg chroni waszą miłość.Uśmiechnęła się słabo, w jej oczach zagościł smutek, jak gdybywiedziała, że żegnam się z nią nie tylko przed wyjazdem do Hever.Kiedywrócę, jej już nie będzie na dworze.Uniosła dłoń nad moją głową, gdyprzed nią głęboko dygnęłam, i pobłogosławiła mnie słowami: Niechaj Bóg da ci długie życie i wiele pociechy z dzieci.Dopiero w Hever poczułam, że naprawdę jest lato.W pachnącymnagrzanym powietrzu uczyłam Katarzynę pisać i literować, i śpiewać.Nimowoce dojrzały w sadzie, potrafiła już wykaligrafować imiona swoje iswojego brata, przeliterować je razem z nazwiskiem i zaśpiewać parępiosenek po francusku.Z Henrykiem sprawa miała się nieco gorzej uparcie odmawiał przyjęcia do wiadomości poprawnej wersji choćbyswego imienia i z rozbrajającą powagą określał się mianem  Henjyka.Oczywiście wiem, że powinnam była częściej go poprawiać i być dlaniego sroższa, ale w głębi ducha musiałam przyznać, że to dziecięce seplenienie rozczula mnie i zmiękcza, czyniąc odporną na głos rozsądku.Kiedy mówił do mnie:  najdjozsia mamuniu , serce samo mi się do niegorwało i doprawdy musiałabym mieć w piersi kawałek skały, żeby zwracaćdziecku uwagę.Nie czułam się także na siłach, by powiedzieć mu, żejestem jego matką tylko w oczach Boga, gdyż wobec ludzi rolę tę odniedawna pełni jego ciotka Anna.Chyba nie można mnie winić, że niepotrafiłam się przemóc, by rodzonemu synowi oznajmić, iż został miukradziony w majestacie prawa i nie miałam innego wyjścia, jak na toprzystać.Jerzy spędził z nami dwa tygodnie i był równie jak ja zachwycony, żeudało mu się wyrwać ze dworu, gdzie wszyscy tylko czyhali na upadekkrólowej, aby rzucić się jej do gardła niczym złakniona krwi sfora psówmyśliwskich.Ani ja, ani on nie chcieliśmy być obecni przy odczytaniuwerdyktu sądu kardynałów, skazującego niewinną niewiastę na banicję zkraju, który pokochała jak swoją drugą ojczyznę i któremu panowała przezdługich dwadzieścia lat.Nieoczekiwanie dla wszystkich wypadkipotoczyły się inaczej.Jerzy!  pisał pan ojciec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •