[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lynn przez ułamek sekundywidziała rodzinę, która zasiadała do posiłku, a potem staregomężczyznę, który rozbierał się do spania.To była nowa siłarobocza, programiści ubrań, projektanci biżuterii albo twórcysystemów legalnego i nielegalnego powielania informacji.Ciludzie walczyli o utrzymanie posad na przekór nieuniknionej istałej ekspansji sztucznej inteligencji.Auto wyemitowało małąreklamę o intensywnym zapachu i powiedziało Nova!.Akamukichnął, podrażniony obłokiem darmowych perfum.- Przepraszam, że musi pani to oglądać - powiedziałakobieta, kiedy auto dokonało kolejnego wyboru.- Lada dzieńzrobią objazd.Ta dzielnica zostanie wyburzona.- Już ją kiedyś widziałam - powiedziała Lynn.Wiele mijanych przez nich okien miało powybijaneszyby.W zacienionych pokojach przebywali uchodzcyniemogący znalezć pracy, mimo iż Hongkong zdawał sięobiecywać tak wiele.Raz mignęła jej prawie naga kobietaskulona na obdartym fotelu, patrząca przez okno i palącapapierosa.Potem auto wybrało tor, który odchodził w prawo iwznosił się wyżej.Na moment Lynn zakręciło się w głowie nawidok olśniewającej, błękitnej wody pomiędzy mamucimi46budynkami z połyskującego inteligentnego szkła.Zrobili pętlęza trzecią wieżą i zanurkowali na duży, ogrodzony teren.Wysiedli w imponującym, eleganckim lobby z gładkich,jasnych, marmurowych bloków; jedna ściana była fontanną zeschodkami, przykuwającą oko wizualnym paradoksem, ale imającą kojący efekt za sprawą dzwięku i mgły.Lynn zobaczyła,że podchodzi do niej boy hotelowy w poszukiwaniu bagażu, alepotrząsnęła głową.- Przepraszam - powiedziała do kobiety.- Niewymieniłam jeszcze pieniędzy.Kobieta uśmiechnęła się.Zadowolona, że dostanieamerykańską gotówkę, pomyślała Lynn.Taksówka popłynęła w kierunku membrany, gdzieniemal niewidoczny tor wychodził z lobby, i przejechała przeznią.Pokój był komfortowy, ze świeżymi pękami strelicjikrólewskich i wielką wanną.Ekrany sieci były wszędzie, nawetw łazience.Sprawdziła okno.Dobrze.Nie wychodziło naatrium, ani nie było zrobione z inteligentnego szkła, którewszystko odsłaniało.Mieli najdroższy wariant: zewnętrzne oknoz widokiem na port.Bez tego popadłaby w zbytnią nerwowość.- No, chodz - powiedziała do Akamu.W lobby wybrała ruchomy chodnik z mapy.Podziesięciu minutach wynurzyli się z pokładów światastworzonego ludzką ręką na słonecznej ulicy.Lynn wzięła głęboki oddech i odprężyła się na chwilę.Za plecami mieli wieże z inteligentnego szkła.Przed nimi,między krętymi uliczkami, prześwitywała przystań znaczonazanikającymi białymi liniami helikopterów odrzutowych, którelatały do Chin i z powrotem.W powietrzu czuć było zapacholiwy i czosnku, który mieszał się z odorem pleśni punktówskupu złomu i chemicznym zapachem ubrań prosto z fabryk,których sterty leżały na stołach na wąskiej ulicy.Targowała się ostro i kupiła Akamu tanie, nie47wyróżniające się niczym koszule i spodnie.- Jedwab - powiedziała, przesuwając w palcach gładki,chłodny materiał i podała mu szarą koszulę we wzorki znałożonych na siebie trójkątów.- Podoba ci się?- Jest w porządku - odparł, rozglądając się po ulicy,jakby czegoś szukał.Nagle przestraszyła się, że jej ucieknie.Miała ochotę złapać go za rękę, ale pomyślała, że to by gozezłościło.- Jak się czujesz? - zapytała.- Umieram z głodu - oznajmił.Wybrali jedzenie z ulicznych kuchenek.Zamówiłaaromatyczne szaszłyki i ryż.Kazała je zapakować.Zapytała goo godzinę.Patrzył przez chwilę na zegarek, zmarszczył brwi ipowiedział:- No, tak.Satelita go zresetował.Druga trzydzieści.- Hm - odparła, próbując zignorować wywołane stresemsensacje żołądkowe.- Mam trochę pracy.Zabieram cię zpowrotem do pokoju.Miała wrażenie, że zaraz będzie się z nią spierał, aletylko zwiesił ramiona.Teraz wydawał się zmęczony,wystraszony i bardzo młody.Wracał z nią do pokoju, niemówiąc ani słowa, i tylko patrzył na ludzi na ruchomymchodniku, trzymając pod ręką zawiniątko z nowymi ubraniami.Usiadł przy stole pod oknem i natychmiast rozpakowałjedzenie.Pochłonął je mniej więcej w minutę.- Możesz zjeść moje - powiedziała Lynn.- I zamówićcoś jeszcze u obsługi hotelowej.Muszę wyjść, a ty musiszzostać.Nie wydawał się zaskoczony, co najwyżej trochęrozczarowany.- Czy będę mógł skorzystać z sieci?Na stoliku przy łóżku znajdował się mały, lekki, płaskiekran.Drugi był na biurku obok.- Wolałabym, żebyś tego nie robił - odparła i przyrzekła48sobie, że kiedy wróci do lobby, każe zdeaktywować połączenie.- Może na handheldzie?Wzruszył ramionami.- To chyba lepsze niż nic, skoro mam tu siedzieć całydzień.Lynn zastanawiała się przez chwilę, jak długo Akamubędzie w szoku po tym, jak omal nie wyleciał w powietrze.Wydawał się zbyt uległy.Może już był na skraju wytrzymałości?- Jutro możemy wyjść i zrobić porządne zakupy -powiedziała.- Mają tutaj świetne rzeczy.Ja też będępotrzebowała trochę sprzętu.To będzie fajne, prawda? Na raziepoproszę portiera, żeby coś ci podesłał.Co byś chciał? Możejakieś gry?- Sprowadz mi tylko SP Trzy i.chyba jeszcze SP Pięć.- Och, oczywiście - powiedziała i zawołała portiera.-Pokój osiem dziewięćdziesiąt pięć.Czy mógłby pan przysłaćhandhelda.- Fiata - zaprotestował.O wiele lżejszy od przestarzałegohandhelda, fiat był giętkim komputerem z bardzo cienkąklawiaturą i ekranem, który można było składać albo zwijać.- Fiata - poprawiła się.- Hm, Kaiban cztery kropka trzy.- Najlepszy model.Zauważyła cień uśmiechu na jego twarzy ipoczuła zadowolenie.- Oczywiście z całym wyposażeniem.IStandardowe Pakiety Trzy i Pięć.- To były zaawansowanepakiety nie dla początkujących
[ Pobierz całość w formacie PDF ]