[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pro szę mi jed nakobie cać, że przyj dzie pani sama.Jak przy pusz czał, dziew czy na bez wa ha nia zło ży ła obiet ni cę.Co zro zu mia łe ze wzglę du na jegokon dy cję fi nan so wą, Tom ni g dy nie by wał w her ba ciar niach ABC, wie dział jed nak, że od mo men tu ich otwar cia zro bi ły się mod ne, po nie waż jako je dy ne miej sca w Lon dy nie da wa ły mło dym lu dziommoż li wość spo ty ka nia się na rand kach bez utra pio nych przy zwo itek.Z tego, co sły szał, były przy jem -ne i prze stron ne, a przy tym ogrze wa ne, i za nie wiel kie pie nią dze do sta wa ło się w nich dwie fi li żan kiher ba ty z ja kimś cia stem, to też na tych miast prze kształ ci ły się w ide al ną al ter na ty wę dla spa ce rów nachło dzie czy spo tkań w ro dzin nych sa lo nach pod nad zo rem dy żu ru ją cej matki, na któ re na rze cze nibyli ska za ni do tej pory.Po mi ja jąc fakt, że taki lo kal był zbyt wy sta wio ny na wi dok, Tom nie znallep sze go miej sca na rand kę z ko bie tą, do któ re go ona bez za strze żeń mo gła by przyjść sama.Kie dy Lucy do tar ła do Cla ire, Tom zdą żył już znik nąć w tłu mie.Mimo to pan na Nel son nieomiesz ka ła za py tać swo ją po grą żo ną w my ślach przy ja ciół kę, kim był ten nie zna jo my, z któ rym wi -dzia ła ją z da le ka.Cla ire tyl ko ta jem ni czo po krę ci ła gło wą.Jak przy pusz cza ła, Lucy bły ska wicz nieza po mnia ła o tej spra wie i po cią gnę ła przy ja ciół kę w stro nę sto isk z kwia ta mi, gdzie moż na się byłoza opa trzyć w he lio tro py, któ rych za pach prze nie sie ich sy pial nie do dzi kich, od le głych dżun gli.Cla -ire Hag ger ty dala się za tem bez wol nie pro wa dzić przy ja ciół ce, jed no cze śnie roz my śla jąc o tym, żeprze mie rze nie cza su w celu od da nia pa ra sol ki było naj bar dziej ry cer skim czy nem, z ja kim spo tka łasię w ży ciu, a tym cza sem Tom Blunt czym prę dzej od da lał się przez targ na dru gi ko niec Co vent Gar -den i to ru jąc so bie w tłu mie dro gę łok cia mi, sta rał się nie myśleć o bied nym Per kin sie.W swej no rze rzu cił się na nędz ną pry czę jak po wa lo ny strza łem z bli ska.A le żąc, wciąż prze kli -nał swo je lekko myśl ne za cho wa nie sło wa mi, któ re ni czym pi jak po wta rzał w kół ko przez całą dro gępo wrotną. Przy pad kiem nie osza la łem? Ki dia beł ka zał mi się znów umó wić z dziew czyną?.Do -bra, na to py ta nie aku rat ła two od po wie dzieć.Było oczy wi ste, cze go Tom tak na praw dę chce, i niecho dzi ło je dy nie o na pa wa nie się uro dą pan ny przez parę go dzin, tak jak po dzi wia się nie osią gal nyprzed miot wy sta wio ny w skle po wej wi try nie, bo le śnie czu jąc w środ ku, że ni g dy nie bę dzie się gomia ło.Nie, nic z tych rze czy: za mie rzał wy ko rzy stać fakt, że Cla ire jest za ko cha na w jego dru gim ja,w dziel nym ka pi ta nie Shac kle to nie, i osią gnąć lep szy cel.Za sko czy ło go, że dla tej krótkiej przy jem -no ści jest go tów po nieść fa tal ne wręcz konse kwen cje, któ re tak bez myśl nie ścią ga so bie na gło wę, wtym  nie wy klu czo ne  na wet po świę cić ży cie. Tak mało zna czy dla mnie wła sne ży cie?  po wtó -rzył so bie po raz nie wia do mo któ ry.Tak, brzmia ło to na praw dę przy gnę bia ją co, ale tak wła śniebyło: je śli po sią dzie tę pięk ną ko bie tę, akt ten bę dzie miał dla nie go więk sze zna cze nie niż co kol wiekin ne go, co może go cze kać w nie wdzięcznej przy szło ści.Gdy by to so bie chłod no prze my ślał, za pew ne do szedł by do oczywi ste go wnio sku, że le piej nie iśćna tę rand kę i unik nąć pro ble mów.Jed nak że z dru giej stro ny nie uchro ni ło by go to przed po now nymprzy pad ko wym spo tka niem z dziew czy ną w ja kimś in nym miej scu, a wte dy mu siał by jej wy ja śnić,dla cze go wciąż tkwi w dzie więt na stym wie ku, a może na wet zna lezć ja kąś wy mów kę tłu ma czą cą,cze mu nie sta wił się o umó wio nej po rze w her ba ciar ni.Naj wy raz niej nie przy by cie na rand kę nie roz-wią zu je pro ble mu.Je dy nym sen sow nym wyj ściem wy da wa ło się po stę po wa nie do kład nie od wrot ne:po wi nien przyjść na umó wio ne miej sce i wy my ślić coś, co po zwo li mu unik nąć dal szych wy ja śnieńw ra zie ko lej nych spo tkań w przy szło ści.Ja kiś po wód, któ ry ją bę dzie trzy mał na od le głość, tak bysię nie zbli ża ła i nie roz ma wia ła z nim  po wie dział so bie z en tu zja zmem, jak by to był głów ny ar gu -ment za tym, by ją zno wu zo ba czyć, a nie bar dziej przy ziemne pra gnie nia.Je śli się do brze za sta no -wić, to spo tka nie na dłuż szą metę może się oka zać na wet ko rzystne.Tak, mo gło by mu po zwo lić roz -wią zać tę spra wę raz na za wsze, po nie waż trze ba so bie po wie dzieć ja sno: to po win na być ich pierw -sza i ostat nia rand ka.Nie było innej opcji: może so bie po fol go wać z dziew czy ną tyl ko pod tym wa -run kiem, że osta tecznie unie moż li wi po now ne spo tka nie, od rzu ci wszel ki zwią zek, jaki mógł by ichpo łą czyć, po nie waż nie da ło by się go utrzy mać w se kre cie wo bec ty się cy szpie gów, któ rych Mur raybez wątpie nia ma roz mieszczo nych w mie ście.Taki ro mans ścią gnął by nie bez pie czeń stwo za rów no na nie go, Toma, jak i na nią.Po trak to wał za tem tę rand kę jak ostat nią ucztę ska zań ca i po sta no wiłsko rzy stać z niej jak naj wię cej.Gdy przy szła pora, wstał, wziął pa ra sol kę, wło żył czap kę i wy szedł z pen sjo na tu.Na uli cy podwpły wem na głe go impul su za trzy mał się przed stra ga nem pani Ritter. Do bry wie czór, Tom  po wi ta ła go sta rusz ka. Pani Rit ter  rzekł, wy cią ga jąc do niej ce re mo nial nie pra wą rękę otwar tą dło nią ku gó rze. My -ślę, że przy szedł czas, że by śmy obo je po zna li moje prze zna cze nie.Star sza pani spoj rza ła na nie go zdzi wio na, ale na tych miast wzię ła jego rękę i za czę ła wo dzić po -marsz czo nym pal cem wska zu ją cym po li niach dło ni jak ktoś, kto po wo li czy ta wer sy w książ ce. O mój Boże, Tom!  Wzdry gnę ła się i pod nio sła na nie go stro ska ny, za sko czo ny wzrok. Tu jestza pi sa na& two ja śmierć!Tom przy jął tę po sęp ną wróż bę ze zre zy gno wa ną miną, wska zu ją cą na wiel ki hart du cha, i de li kat -nie wy su nął dłoń z rąk sta rusz ki.A więc do brze, po twier dził swo je przy puszcze nia.Umrze za to, żesię pcha pod hal ki wy so ko uro dzo nej damy.Naj wyrazniej osta tecz nie to jest mu pi sa ne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •