[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnieten przeklęty ordynans wszystko wypaplał.Mo\e nawet sam Mader? Bo\e, nie dopuść - myślała - by się Fritz o tym dowiedział.- A jeśli nawet odwiedzałam, to co z tego? - spytałabuńczucznie.Głupio byłoby teraz zaprzeczać, skoro prowadzącyśledztwo znał, jak widać, wszystkie fakty.Ale to jeszcze nie powód, byupadać na duchu.Przecie\ nie ma nic wspólnego z morderstwemRicharda Madera.Musiało to być na pewno morderstwo, gdy\ inaczejnie robiono by tyle szumu wokół tej sprawy.Jeśli przekona ich, \e niema z tym absolutnie nic wspólnego, to ją puszczą wolno.Zastanawiałasię parę sekund, jak dalece ma być z nimi szczera.- Tak, odwiedzałam go - odrzekła wreszcie -w dniach, które pan wymienił.Za ka\dym razem, kiedywychodziłam, był zdrów i cały.Przedwczoraj nawet go nie widziałam.Pan to właśnie stwierdził, prawda? - Czekała na reakcję z jego strony,ale bez skutku.- Jaki\ więc sens miało sprowadzać mnie tutaj iwypytywać o fakty, które nie mają \adnego związku z tą sprawą.- To my ju\ o tym zadecydujemy, pani Gabriel - odrzekłszorstko generał Wencel.- Co nam pani powie o kapitanie Mollu?Poprzedniego wieczora kapitan Karl Moll, te\ świe\o wcielonydo Sztabu Generalnego, powiadomił władze o otrzymaniu przesyłki odCharlesa Francisa.Nie zniszczył jej, tylko wraz z reklamowymprospektem i kapsułkami dostarczył do kwatery zwierzchnika.- A co się z nim stało? - spytała.Nie mogła umiejscowić tegonazwiska.- W kwietniu i maju bie\ącego 1909 roku widywano paniączęsto wchodzącą i wychodzącą z jego mieszkania przy Singerstrasse.Teraz ju\ go sobie przypomniała.To jeden z tych banalnychmę\czyzn, których twarzy nawet się nie pamięta, choć sypiała z takimiju\ po wyjściu za Gabriela.Nigdy jej na kapitanie Mollu specjalnie niezale\ało, tote\ natychmiast o nim zapomniała, gdy tylko ich romans sięskończył.Kiedy nagle padło jego nazwisko, przestraszyła się, niemogąc doszukać się w tym \adnego związku.- Czy on te\ nie \yje? - zapytała, nie pojmując nawet, co jąskłoniło, by zadać takie pytanie.Musiało jednak pasować do ustalonegoprzez tych pięciu odpychających mę\czyzn łańcucha zało\eń, poniewa\nagle porzucili sztuczną obojętność i wymienili między sobą znaczącespojrzenia.- Nie, ocalał.Podobnie jak ksią\ę Hohenstein - odparł Wencel.Jeszcze jedno nieoczekiwane nazwisko. Co oni chcą ze mnązrobić? - zastanawiała się Anna.Najpierw Moll, a teraz ksią\ę.Czy\byzamierzali rozkopywać jej przeszłość niczym staro\ytne miastozagrzebane pod wielowiekową warstwą piasku i wyciągać na światłodzienne ka\dą obtłuczoną amforę, potrzaskaną mozaikę czyzapomniane bóstwo i opatrywać to wszystko numerami?Siedziała wyprostowana z uniesioną do góry brodą, jak dziecko,kiedy je spotka niezasłu\ona kara.W głowie miała chaos, mocnościskała dłonie, by opanować ich dr\enie.W pokoju panowała cisza.Generał Wencel oczekiwał wyraznie odpowiedzi, której Anna nie kwa-piła się udzielić.Prokurator Kunze przerwał milczenie.- Kiedy widziała pani po raz ostatni kapitana von Gerstena?Trzecie nazwisko.Tym razem była całkowicie zbita z tropu.- Nie sądzę, abym znała kapitana von Gerstena.- Był jednym z uczniów ojca pani w Akademii Wojennej, zrocznika 1905.Znów wymienili ze sobą spojrzenia.- Ale księcia Hohensteina pani zna?- Przedstawiono mi go kiedyś - przytaknęła szybko.- Miała z nim pani romans, tak jak z kapitanem Maderem,Mollem i von Gerstenem?- Z Gerstenem, nie! Przecie\ mówiłam, \e go wcale nie znam!- Ale przyznaje się pani do pozostałych? - wtrącił generałWencel. Nie ma co tak triumfować - pomyślała.Przyznanie się dotrzech kochanków nie było \adnym przejęzyczeniem się z jej strony.Zrobiła to z rozmysłem.Nadal nie wiedziała, co ma na celu toprzesłuchanie, ale jedno było pewne, \e spenetrowali jej \ycie prywatnei w jakiś sposób odkryli romanse, które miała nadzieję zataić przedmę\em.Nie mogą jej ukarać za to, \e sypiała z mę\czyznami, bo wtakim razie musieliby wtrącić do więzienia ponad połowę mieszkanekWiednia.Mogą natomiast poinformować Fritza Gabriela, a to byłby ju\koniec wszystkiego.Musi z nimi wejść w układ, kupić ich milczeniemówiąc im wszystko, o czym chcieliby wiedzieć.- Tak, przyznaję się do pozostałych.- Westchnęła głęboko.-Doprawdy, nie wiem, czego panowie ode mnie chcecie.Proszępowiedzieć, o co chodzi, a nu\ mogłabym pomóc.Jest mi dosyćtrudno.- Czy pani mą\ jest bardzo zazdrosny? - przerwał jej generałWencel.- Nie sądzę.- Serce zaczęło jej bić mocno.- Skąd\e! Dlaczegopan o to pyta?Generał zignorował jej pytanie.- Chce pani przez to powiedzieć, \e nie ma jej za złe tych.- tuWencel chrząknął i ciągnął dalej: - miłostek z dawnymi kolegami zAkademii Wojennej, którzy słu\yli z nim w tym samym pułku? Tomusi być imbecylem albo nie mieć ani krzty honoru!Anna poczuła się dotknięta do \ywego.- Proszę nie mieszać w to mego mę\a! - zawołała.- Towspaniały człowiek! O surowych moralnych zasadach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]