[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrząc na całość, domyślam się,dlaczego Mackenzie może myśleć, że to kostium dalmatyńczyka, amoże zebry. Mackenzie, jesteś niegrzeczna  upomina Lexi.Jednak Dee macha ręką. Nic nie szkodzi. Kuca, by być na poziomie Mackenzie.Lubię się ubierać tak, jakby codziennie było Halloween.Buzia małej promienieje. Fajnie.Ja też tak mogę, mamusiu?Alexandra kręci głową. Nie.Ty tylko raz do roku możesz wyglądać jak cukierkowypotworek.Dostaję szarą torbę wyposażoną we wszystko, co potrzebne,gdy człowiek w wieku Mackenzie wychodzi z domu, po czymidziemy do zoo. Kiedy byłem mały, uważałem, że zoo to popieprzonemiejsce.Biorą niedzwiedzia albo lwa  króla zwierząt  izamykają go na wybiegu sto na sto, gdzie wrzucają trochę zieleni, ioczekują, że będzie szczęśliwy.Dzikie zwierzęta powinny być&dzikie.Kiedy dorosłem, zdałem sobie sprawę, że wiele zwierzątzostało ocalonych, ponieważ były ranne czy chore i nieprzetrwałyby na wolności.Teraz postrzegam zoo jako domspokojnej starości dla zwierząt, gdzie lwy, tygrysy i niedzwiedziedożywają póznego wieku, będąc pod stałą opieką.Być może nie zaznają uroków życia na wolności, aleprzynajmniej nie są martwe.Wspólnie z Dee i Mackenzie spędzamy popołudnie,zwiedzając wszystkie wybiegi w Cenral Park Zoo.Odwiedzamywielkie koty i pawilon gadów.W przeciwieństwie do wszystkichznanych mi kobiet, Dee lubi węże.Kiedy była mała, chciała dostaćna urodziny boa dusiciela, ale matka się nie zgodziła.Kuzyn napocieszenie kupił jej gumowego.Na obiad jemy pizzę i nawet nie zerkam w kierunku wózka zhot dogami.Skończyłem z nimi.Dee kupuje małej balon z niedzwiedziem polarnym, po czymobie odbywają długą dyskusję o tym, ile potrzebowałaby balonów,by polecieć, jak w filmie Odlot.Dee zna się na gazach takich jakhel, naprawdę liczy na kalkulatorze, ile sztuk uniosłoby małą.Mackenzie jest pod wrażeniem.Mam tylko nadzieję, że dziecko nie wpadnie przez to na jakiśgłupi pomysł.W tej chwili jemy popcorn i przyglądamy się pingwinom.Mackenzie zadaje nietypowe pytanie: Wiecie, że pani pingwin trzyma pana pingwina dla jaj?Dee dusi się karmelem. Mackenzie tego nie zauważa. Wujek Drew mówi, że pani pingwin wybiera sobie, jakiegochce chłopaka, z tych, co dla niej tańczą, po czym pan pingwinmusi przez długi czas nosić na stopach dla niej jajo. Te panie pingwiny są spryciulkami  komentuje Delores.Mała energicznie kiwa główką.Następnie idziemy do małp.Nie jestem pewien gatunku, aletylko ich małe, białe, puchate jaja wydają się nie ruszać, gdy jednadrugą próbuje wybzykać.Delores parska śmiechem, a Mackenzie mówi: Często się tak siłują.Zanoszę się śmiechem i szepczę Dee do ucha: Te małe, napalone skurczybyki poddały mi kilkapomysłów.Powinniśmy stąd iść, nim najem się wstydu.Mackenzie  ponieważ oczywiście posiada czuły słuch pyta: Wujku Matthew, co znaczy  napalone ?Szybko wyjaśniam: Ucieszone.Kiwa głową i notuje to w swoim uroczym,nieprzewidywalnym umyśle.Cała nasza trójka wraca taksówką do mieszkania Alexandry iStevena.Niosę na wpół śpiącą Mackenzie na górę.Dee niesietorebkę, balon i kilkanaście pamiątek, których nie mogłem niekupić.Wpuszcza nas Alexandra, a Mackenzie przeciera zaspaneoczka, starając się spojrzeć na matkę.Stawiam ją na podłodze, poczym mała przytula nas oboje, dziękując bez słów.Alexandra mówi do niej:  Na twoim łóżku leży paczka.Przyszła, gdy was nie było.Myślę, że to lalka Elizabeth American Girl, którą babcia kupiła cina urodziny.Najwyrazniej znów jest w sprzedaży.Mackenzie układa usta w literę  O i aż drży z przejęcia. Czekałam na nią! Jestem taka napalona!  Biegnie doswojego pokoju.Alexandra obdarowuje Dee i mnie ostrym spojrzeniem. Możecie to wyjaśnić?Pocieram kark& i wrzucam Stevena pod autobus. Powinnaś porozmawiać ze swoim mężem.Musi pilnowaćjęzyka przy córce.Wynagrodzę mu to, przysięgam.Dee przytakuje. Tak, dzieci są jak gąbki.Chłoną wszystko z otoczenia.Po minie Lexi wnoszę, że tego nie kupuje. Powinniśmy już iść  mówi Delores. Tak, musimy się zbierać. Ziewam. Płazy naprawdęmnie wykończyły.Pa, Lexi. Cześć, Alexandra  mówi Dee.I uciekamy. ROZDZIAA JEDENASTYTego wieczora odpuszczam sobie szlajanie się po klubach zchłopakami.Zamawiamy z Dee chińszczyznę na wynos ispędzamy czas na fantastycznym seksie we wszystkichpomieszczeniach mojego mieszkania.Nigdy już tak samo nie spojrzę na stół bilardowy.W końcu trafiamy do łóżka, gdzie wyczerpany zasypiamkamiennym snem& aż w środku nocy budzą mnie kroki i szelestubrania.Otwieram oczy i widzę Dee, gorączkowo szukającąswoich ciuchów i szybko się ubierającą, gdy już je znajduje. Dee? Wszystko w porządku?Spiętym głosem mówi: Tak, wszystko dobrze.Zpij, Matthew.Zaczerwienionymi oczyma spoglądam na zegarek.Jesttrzecia w nocy. Co robisz? Zbieram się do domu.Siadam, otrząsając się z resztek snu. Dlaczego? Bo tam mieszkam, pamiętasz? Nie wiem, co ją ugryzło w tyłek, gdy spała, ale jestem zbytzmęczony, by się kłócić.Odrzucam kołdrę. Dobra, daj mi pięć minut, zbiorę się i cię odwiozę.Szuka torebki na podłodze.Znajduje ją w rogu. Nie trzeba.Pojadę taksówką.Wyczuwając, że nie zostało mi zbyt wiele czasu, ubieramspodnie dresowe i podkoszulek, który wylądował na szafce nocnejpo tym, jak wcześniej został ze mnie zdarty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •