[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie krok po kroku zabrała się za wyjęcie pierwszej cegły.Zajęłojej to kilka chwil.Wydobyła ją niemal bez trudu.Ziemia.W nozdrza uderzyła ją ostra woń wilgoci.Dotknęła palcem chłodnej,wilgotnej, odrobinę śliskiej powierzchni.Zatopiła w niej ostrze scyzoryka, powierzchnia byłazbita, ale podatna, z niewielką ilością \wiru lub kamieni.Idealnie.Wyprostowała się i rozejrzała dokoła.O Shaughnessy stał za nią, spoglądając na nią zzaciekawieniem.- Co robisz? - zapytał.- Sprawdzam podło\e.- I co?- Stary wypełniacz, nie beton.- To dobrze?- Wyśmienicie.- Skoro tak twierdzisz.Wło\yła cegłę na miejsce, po czym wstała.Spojrzała na zegarek.Był piątek, trzeciapo południu.Muzeum zamkną za dwie godziny.Odwróciła się do O Shaughnessy ego.- Posłuchaj, Patricku.Musisz dostać się do mojego gabinetu w muzeum i zabrać zszafki narzędzia i sprzęt, które będą mi tu potrzebne.- Nic z tego.- O Shaughnessy pokręcił głową.- Pendergast powiedział, \e mam zostaćz tobą.- Pamiętam.Ale tu nic mi nie grozi.Te drzwi mają przynajmniej pięć zamków, aprzecie\ nigdzie się nie wybieram.Będę bezpieczniejsza tutaj, ni\ gdyby przyszło mispacerować po ulicy.Poza tym zabójca wie, gdzie pracuję.Czy wolałbyś, abym to ja poszłado muzeum, a ty zaczekasz tutaj?- Po co ten pośpiech? Czy w ogóle musimy się stąd ruszać? Nie mo\emy zaczekać, a\Pendergast wyjdzie ze szpitala?Spojrzała na niego.- Czas ucieka, Patricku.Gdzieś tam czai się morderca.O Shaughnessy spojrzał na nią.Wyraznie się wahał.- Nie mo\emy siedzieć bezczynnie.Mam nadzieję, \e nie będziesz sprawiał mikłopotów.Potrzebuję tych narzędzi i muszę je mieć mo\liwie jak najszybciej.Irlandczyk nadal się wahał.Nora poczuła narastający gniew.- Po prostu zrób to.Dobrze? O Shaughnessy westchnął.- Zamknij za mną drzwi na trzy spusty i nikomu nie otwieraj.Ani właścicielowibudynku, ani stra\akom, ani nawet Zwiętemu Mikołajowi.Obiecujesz?- Obiecuję.- Nora skinęła głową.- W porządku.Wrócę najszybciej, jak się da.Sporządziła pospiesznie listę niezbędnych przyborów, udzieliła O Shaughnessy emuwszelkich wskazówek i zamknęła za nim drzwi, przekręcając zasuwki i wytłumiając odgłosynarastającej burzy.Powoli odstąpiła od drzwi, wodząc wzrokiem po całym pokoju, a\ wkońcu jej spojrzenie zatrzymało się na posadzce pod stopami.Sto lat temu Leng, pomimocałego swego geniuszu, nie zdołał przewidzieć rozwoju współczesnej archeologii.Przebada tomiejsce z największą pieczołowitością, poznając jego stare laboratorium warstwa po warstwiei wykorzysta wszystkie swe umiejętności, by wychwycić najdrobniejsze nawet materiałydowodowe.A co do tego, \e natrafi na dowody, nie miała najmniejszych wątpliwości.Niebyło czegoś takiego jak jałowe stanowisko archeologiczne.Ludzie, gdziekolwiek by się udalii cokolwiek robili, zawsze zostawiali po sobie ślady.Wyjąwszy scyzoryk, uklękła i ponownie zaczęła wsuwać ostrze pomiędzy stare cegły.Nagle zagrzmiało, huk był głośniejszy ni\ dotychczas i znieruchomiał, a jej serce zabiło\ywiej z przera\enia.Zmusiła się, by opanować strach i smętnie pokręciła głową.Przezchwilę zastanawiała się, co powiedziałby Brisbane na temat jej obecnych poczynań. Dodiabła z nim - pomyślała.Obróciła scyzoryk w dłoniach i zamknęła ostrze, wzdychając cię\ko.Przez całe swojezawodowe \ycie odkopywała i katalogowała ludzkie kości bez cienia emocji - nie łączącodnajdowanych szkieletów z konkretnymi osobami, które kiedyś stąpały po tej ziemi.Z MaryGreene sprawa przedstawiała się inaczej.Za jej sprawą wszystko się zmieniło.Pendergast,opowiadając tragiczne losy Mary Greene, jej krótkiego i cię\kiego \ycia, a następnie okrutnejśmierci, nadał dziewczynie konkretne oblicze.Po raz pierwszy Nora zrozumiała, \e wydobyłana światło dzienne - aby następnie się nimi zająć - szczątki kogoś, kogo mogła zrozumieć, anawet opłakiwać.Opowieść Pendergasta o Mary Greene coraz głębiej zapadała jej do serca,pomimo i\ starała się zachować wobec niej zawodowy dystans.A teraz nieomal stała siękolejną Mary Greene.Ta sprawa stała się dla niej osobista.Bardzo osobista.Z zamyślenia wyrwało jązawodzenie wiatru, który przybrawszy na sile, załomotał drzwiami, i odleglejszy, cichszy tymrazem, grzmot
[ Pobierz całość w formacie PDF ]