[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczął od wspólnych \artów z małym Joey chłopczyk miał przyjaciół, którzy wkrótceod:Tom mo\e być wspaniałym kumplem.Wykazy ograniczoną cierpliwość i ju\ wkrótce chmary ków gramoliły mu się na ramiona.Wspinały sSi niego, a on, wysoki i dobrze zbudowany, podrze do góry, robił karuzelę.Dzieciaki chichotały, a śli, którzy patrzyli na to, uśmiechali się ze wzi niem.Tom nie tylko bawił się z maluchami, ale dbał o nie, poprawiał ubranka, wycierał noski.widziała, jak bardzo lubi dzieci.Nie musiała o n tac.Doskonale wiedziała, co czuje.Nie chciała ju\ pytywać Toma.Postanowiła, \e najpierw, tak os( nie, jak tylko potrafi, porozmawia o tych sprawac swoimiprzyjaciółmi.Najpierw zaatakowała Flasha.- śałujesz, \e masz dzieci?- zagadnęła go któregoś dnia w ku kiedy przygotowywał mus je\ynowy.- Jak mógłbym mieć dzieci?- zapytał.- Sam stem jak dziecko.242czerwoną masę.Przekładał na przetdekorował to wszystko kremem wanipowa\nie.(\nie odpowiadam.Jak mógłbym mieć; radzę sobie z samym sobą.iwda - zaprzeczyła od razu.Pózniejwiała się nad tym.Nie była pewna, jakstówa.ta do wniosku, \e musi zobaczyć się wa przyjaciółka z całą pewnością poitroszczyć sięo siebie.Nie była jak."sobą kawałek tortu.Pamiętała, \e Veri;wyszła z wesela i ominęły ją słodkie przya-obiłam, \e nie siedziałam długo- po inty.Szydełkowała z taką szybkością, \e[ą\ała śledzić jej kolejnych ruchów. -ić psuje atmosferę.Nie lubię kłótni.Po łę czuję w takim tłumie.lu dzieci?chwilę przestała szydełkować, choć nadaloją robótkę.i o to pytasz?ibią du\o hałasu, nie pozwalają na spona prywatność.isz trochę racji.Spokój i cisza są mi nieircia.Tylko to pozwoliło mi przetrwać tyle eństwie.- Jej ręce wróciły do aktywności.z tym du\o trudniej, gdybym miała dzieci.z się tym, \e nie masz?ze nie mam dzieci?- Znowu przerwała "W mojej sytuacji na pewno było to niemo\z kimś innym.mo\e w innym wcieleniu.243. - zastanowiła się.- Teraz za pózno na podt cyzji.śaden lek ziołowy ani kosmita nic na mo\e.Ale, jak ju\ mówiłam, lubię spokój i nie sobie swoją niezale\ność.Inną kobietą, która tak\e ceniła sobie niez była Julia.O niej wiedziała Bree jeszcze L o Yerity.Ale ta piękna suknia ślubna, ofiarow, ką serdecznością, stworzyła więz między nimi.wało pewną nadzieję.Poza tym Bree lubiła stwo kwiaciarki.I teraz w drodze powrotnej do niej na rozmowę.Zupełnie przypadkowo tak się zło\yło, \e.kowala właśnie ogromny bukiet z kryzą, z r i białych tulipanów, zamówiony dla \ony fryzji raparę dni temu urodziła córeczkę.Bree pr\ lę obserwowała, jak powstaje artystyczna koń kwiatów, po czym zapytała.- Czy kiedy wył zamówienie takie jak to, wracasz myślami do dzieci, do czasów, jak byłymalutkie?- Zdarza mi się, \e wracam do tych wspon odparła Julia.Zgrabnie zakręciła wstą\eczkę, l zała na kokardkę i ozdobiła nią bukiet.- Czy to jest trudne?- Cią\a?- Julia uśmiechnęła się.- Nie.A towarzyszy temu oczekiwanie, a to jest wa\ne i pię pomaga przetrwać.- A poród?Julia machnęła ręką.- To najgorsze, ale chodzi dopiero na końcu, a medycyna zna które pomagają to przetrzymać.Nie mów, szkodzi dziecku.W ka\dym razie wydaje mi to nie miało złego wpływu na \adne z moich Matki dawniej niepaliły się do tego, by d przychodziło na świat siłami natury.Czasami ignorancja mo\e być prawdziwym błogosl"244a na świat dziecko.Najpiękniejszabiety.nagroda za trud przetrwania cią\y?bardzo lubiłam być w cią\y.Ju\ wteje dzieci.- Spojrzała na wiązankę,Bree.Ja przekonać samą siebie, \e nie chceSłyszałam okropne historie.tś z okropnymi ludzmi - zaśmiała się ytała cicho.- Czy jesteś w cią\y?iero od niedawna jestem mę\atką, to y mieć dzieci.Zresztą tyle wydarzyło w tak krótkim czasie.Potrzebuję czaitosować.Poza tym lubię swoją pracę, una z Tomem.On jeszcze nie zdecyzajmie.Nie mogę mu w tej chwili płotów.\eby dziecko stanowiło dla niego proJulia.tlą, \e Julia ma rację.Ufała jej, ale muQO przemyśleć od nowa.m temat z Jane, kiedy minęła poragości znacznie się przerzedził.Prze sz ladę.- Czy niepokoi cię to, \e sięitanawiałaś się kiedyś nad zegaremeta.- Cały czas o tym myślę.Ale coie mam takiego powodzenia jak ty.Niela.ie spotkałaś swojego przeznaczenia - Iree.- Któregoś dnia poznasz swojego szystko się uło\y.- Szczerze w to wieartościowa osoba jak Jane nie mo\eie przez \ycie.Zasłu\yła na szczęście.powtórzyła z westchnieniem Jane.245. - Do tego czasu mogę być za stara, \eby- Mo\esz zaadoptować.Samotne kobiety ściej tak robią.Na przykład Michelle Pfeiffer 0Donnel.Doskonale wychowują swoje dzie na matka nie musi być chodzącym nieszczęści- Samotna matka - usłyszały niespodziey Dotty, która podeszła do nich nie zauwa\ona( wtrąciła się do rozmowy.Jane spojrzała na Bree z wyrzutem.Prq powinna być ostro\na, gdy matka pojawia si ryzoncie.Bree jednak, pochłonięta rozmo nie dostrzegła.- Słyszałam, \e mówicie o dzieciach przechodząca obok LeeAnn.- Chciałam pomnieć, \e ja te\ jestem samotną matką.Odeszła, zanim zdą\yły cokolwiek odpowii- Tylko, na Boga, nie bierz z niej przykładu - nęła Dotty.- śeby samej wychowywać dziecko, mieć na to odpowiednie warunki.Na to mo\e zwolić jakaś śliczna aktoreczka z Hollywood, musi troszczyć się o płacenierachunków.- Ja te\ mogłabym mieć dziecko - szepnęła - Nasze rachunki nie są a\ tak du\e.Dotty a\ się cofnęła, zaskoczona.f- Nie martw się, mamo.Nie jestem w cią\y - pewniła Jane.- W cią\y?Mam nadzieję, \e nie.Dobry Bo\e!szę się, \e nie zamierzasz zostać samotną matk jedna sprawa.I jeszcze muszę powiedzieć.- Dotty zwróciła się do Bree.- A ty te\ lepiej pocz z cią\ą.Nie wiesz przecie\, czy twoje mał\eń przetrwa próbę czasu.- Oni zawsze będą szczęśliwi - oznajmiła Jane- Głos doświadczonej kobiety!- prychnęła z gardą Dotty.- Akurat ty znasz się na tym najlepi246ysiy o adopcji.\.wychowywać cudze dziecko.Te\f a\ kipiała z oburzenia.- Ja ci w tymto było moje dziecko?;ty nawet gotować nie potrafisz.Nie mo; wszystkim cię wyręczać - złościła sięratować sytuację.- Verity powiedziała.Dotty odwróciła się gwałtownie w jej kobieta nie ma nic do powiedzenia.du\o z nią rozmawiasz, Bree.Wręcziej przyje\d\ała do miasta. Niech soi w lesie w swojej norze i do nas nie przymo\emy jej zabronić, ale \eby wręczzaiparsknęła z oburzeniem.- A tych jej tak nikt nie kupi, nie musi się fatygować.tkich irytuje.Ciekawe, po co pokazywan weselu?Uwa\am, \e powinnaś zrobićk.Nie zadawaj się z tą wariatką, Bree.comu nie szkodzi - rzekła Jane, zanimją przed tym powstrzymać./jak się na tym znasz.Wysłuchujesz tychnic cię w tym nie razi.wi te rzeczy, \eby nas zaszokować.\by? Kto ci powiedział?rąciła Bree.tchnęła.- Bree, dlaczego opowiadasz rzeczy?Ona w to wierzy.matce prosto w oczy, Jane powiedziała: - się z nią rozmawia, sprawia wra\enie, \e i.247. - Tak?I ten pomysł adopcji te\ wziąt mów z tą wariatką?Bo\e chroń nas pn.ludzmi.- Niecierpliwie podniosła się ze Ja ju\ wychodzę.Pośpiesz się, Jane.Czeka bie przy samochodzie.Gdy Dotty odeszła, Bree lekko dotknęła przyjaciółki.Jane szepnęła dr\ącym głosem.- Pewnej doprowadzi do tego, \e zrobię coś strasznego widzę jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •