[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdzie wasz przywódca?  spytałem i zakląłem.Groznie wyglądający chłopak w ciemnych okularach odezwał się: Freddy jest naszym przywódcą. Który z was jest Freddy? Mniej więcej osiemnastoletni pryszczaty chłopak z kręconymiwłosami wystąpił naprzód i powiedział: Ja jestem Freddy, a wy, do diabła, coście za jedni?Stałem ciągle z rękami w kieszeniach, z podniesionym kołnierzem przeciwdeszczowegopłaszcza. Ja jestem Nicky, prezes Mau Mau.Słyszeliście o Mau Mau? To jest Willie Rzeznik,przywódca Podpalaczy Piekła.Zawarliśmy sojusz.Chcemy odwołać walkę. Dobra człowieku  powiedział Freddy. Chodzmy tam, pogadamy.Odeszliśmy na bok, \eby porozmawiać, ale jeden z Widmowych Władców obrzuciłprzekleństwami Williego.Zanim zdą\yłem zareagować, Willie wyciągnął rękę z kieszeni iotworzył sprę\ynowy nó\.Tamten się jednak nie cofnął, tylko uderzył Williego końcemparasola.Wyostrzony metalowy szpikulec przebił przeciwdeszczowy płaszcz Williego irozdarł mu skórę na \ebrach.Niemal w tym samym momencie jeden z Podpalaczy Piekłaporwał z lady cię\ką cukiernicę, rzucił w tego chłopaka z parasolem i trafiwszy go w ramiępowalił na ziemię.Freddy zaczął krzyczeć: Hej, przestańcie!  ale nikt go nie słuchał i chłopaki zaczęli się kotłować po sklepie.Freddy zwrócił się do mnie: Zatrzymaj ich! Człowieku ty ich zatrzymaj.To twoje chłopaki zaczęły.W tym momencie ktoś uderzył mnie w tył głowy.Równocześnie usłyszałem brzęktłuczonego szkła, gdy butelka trafiła w lustro za ladą.Na ulicy zapiszczały opony samochodu patrolowego, który gwałtownie zahamował naśrodku jezdni błyskając czerwonymi światłami.Wyskoczyli z niego, zostawiając szerokootwarte drzwi, dwaj policjanci i z pałkami w rękach podbiegli w kierunku cukierni.Reszta chłopaków zobaczyła ich w tym samym momencie.Jak na komendęwyskoczyliśmy wszyscy na ulicę i rozbiegliśmy się pomiędzy samochodami.Jeden z43 policjantów pobiegł za mną, ale przewróciłem za sobą wielki pojemnik na śmieci i to gozatrzymało na czas wystarczający, bym się oddalił na bezpieczną odległość.Wielka bitwa była ju\ jednak nie do uniknięcia.Następnego dnia wieczorem ponad stu Mau Mau zebrało się przed cukiernią w rejoniePodpalaczy Piekła.Był tam te\ Willie Rzeznik i ponad pięćdziesięciu jego chłopaków.Zrodkiem ulicy pomaszerowaliśmy do cukierni w rejonie Widmowych Władców.Charlie Cortez, jeden z Mau Mau, przez ostatni tydzień był na du\ych dawkach heroiny imiał nastrój do walki.Kiedy dotarliśmy do cukierni, szarpnął drzwi i pochwycił jednego zWidmowych Władców, który próbował wyrwać się i uciec.Charlie chciał go uderzyć no\em,ale nie trafił i tylko pchnął go w moim kierunku.Roześmiałem się.Takie proporcje lubiłem: 150 do 15.Zamachnąłem się i uderzyłemchłopaka cię\ką ołowianą rurką z du\ym złączem na końcu.Trafiłem go w ramię, a on zawyłz bólu.Gdy zwinął się na chodniku, uderzyłem go znowu.Tym razem w tył głowy.Cię\koopadł na beton i z głębokiego rozcięcia popłynęła mu krew.Ktoś wrzasnął: Chodzcie, rozwalimy cały ich rejon!Chłopcy się rozbiegli.Część wpadła do cukierni, inni do znajdującej się obok salibilardowej.Porwany przez tłum, znalazłem się w cukierni.Zacząłem swoją ołowianą rurkąwalić po wszystkim, co mi wpadło pod rękę.Okna były ju\ powybijane, a sprzedawca kuliłsię za ladą, próbując tam znalezć schronienie.Chłopcy się rozhulali.Niszczyli wszystko.Któryś przewrócił grającą szafę, a ja wskoczyłem na nią i zacząłem ją rozbijać rurką nadrobne kawałki.Inni weszli za ladę i zrywali ze ściany półki, rozbijali szklanki i talerze.Ktośopró\nił kasę, po czym dwóch chłopaków zamachnęło się i wyrzuciło ją przez oknowystawowe.Wybiegłem na ulicę.Po skaleczonej odpryskiem szkła twarzy ciekła mi krew.Zacząłembiegać po ulicy tam i z powrotem, waląc rurką w szyby aut.Około pięćdziesięciu chłopaków było w sali bilardowej.Powywracali wszystkie stoły ipołamali kije.Teraz zaczęli wybiegać na ulicę i rzucać kulami w wystawy wszystkichznajdujących się w pobli\u sklepów.Grupa chłopaków zatrzymała na środku ulicy samochód.Wskoczywszy na maskę i nadach, skakali po nim, dopóki całkiem nie stracił kształtu.Wszyscy śmiali się, krzyczeli irozbijali.Zawyły syreny i z obu końców ulicy nadjechały pędem policyjne samochody.Zwykle byłto dla chłopaków sygnał do ucieczki.Ale tym razem byli ogarnięci gorączką niszczenia i niktsię nie przestraszył policji.Policyjny samochód przecisnął się pod cukiernię, ale policjanci nie byli w stanie otworzyćdrzwi: chłopcy ciasno otoczyli auto, okładając je butelkami, cegłami i pałkami.Powybijalireflektory i szyby w oknach.Zamknięci w środku policjanci próbowali wzywać pomocy przezradio, ale wskoczyliśmy na dach i zerwaliśmy antenę.Jeden z chłopców kopal w syrenę takdługo, a\ oderwała się i spadła na ulicę.Kolejne wozy policyjne z piskiem opon zatrzymały się na końcach opanowanego przez nasodcinka ulicy, na którym ponad stu pięćdziesięciu chłopaków biło się, wrzeszczało,wywracało samochody, rozbijało szyby.Policjanci rzucili się z pałkami na rozszalały, wyjącytłum.Zobaczyłem Charliego walczącego na środku jezdni z dwoma policjantami.Skoczyłemmu na pomoc, ale w tym momencie usłyszałem strzały.Trzeba było uciekać.Roztrysnęliśmy się na wszystkie strony.Część chłopaków uciekła w najbli\szy zaułekmiędzy domami.Inni wskoczyli do bram, pobiegli na najwy\sze piętra i wydostali się nadachy.W kilka chwil plac boju opustoszał i widać było tylko powszechne zniszczenie.Nieocalał ani jeden samochód.Cukiernia była kompletnie zdemolowana.Sala bilardowa taksamo.Wszystkie szyby w barze po drugiej stronie ulicy były wybite i zniknęła prawie cała44 whisky z wystawy.Ktoś otworzył drzwi jednego z samochodów, rozciął i podpalił siedzenia.Policja próbowała ugasić ogień, ale gdy uciekaliśmy, samochód ciągle się palił.Uciekliśmy wszyscy, oprócz Charliego Corteza i trzech Podpalaczy Piekła.Prawo gangówmówiło, \e jeśli ktoś został złapany, nie wolno mu było nikogo zdradzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •