[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj byli młodzi i sprawni fizycznie, ale Holman ze swoimiszerokimi barami i masą miał nad nimi przewagę.Tajniak siedzący obok niego nosiłobrączkę ślubną. Znaliście mojego syna? zapytał.Kierowca popatrzył na niego w lusterku wstecznym, ale ani on, ani jego partnernie odezwali się. A może to jeden z was, skurwiele, go zastrzelił?Kierowca znów spojrzał na jego odbicie w lusterku i już otwierał usta, ale jegokolega go uprzedził. Random zadecyduje, czy mu powiedzieć.Holman domyślał się, że to Random jest tym piątym, ale teraz okazało się, żezamieszani w to byli jeszcze pewnie Vukovich, Fuentes i ci dwaj.Licząc Fowlera,Richiego i pozostałych dwóch, dawało to w sumie dziewięciu.Ciekawe, czy jeszcze ktośbrał w tym udział, pomyślał Holman.Szesnaście milionów to kupa forsy.Starczyłoby dlakażdego.Holman zastanawiał się, co wiedzieli o Pollard.Prawdopodobnie śledzili go odmotelu, więc widzieli ją na cmentarzu.Nie uśmiechało im się zadzieranie z FBI, ale napewno woleli nie ryzykować.Kiedy pozbędą się jego, przyjdzie kolej na Pollard.Jechali już piętnaście minut.Holman myślał, że wywiozą go gdzieś na pustkowiealbo do jakiegoś starego magazynu, ale skręcili z Cetinela w gęsto zabudowaną uliczkę wdzielnicy Mar Vista.Po obu stronach ciągnęły się niewielkie domy wciśnięte w małedziałki, poodgradzane żywopłotami i krzakami.Fuentes zajechał na miejsce wcześniej.Holman zobaczył swojego highlandera stojącego z przodu przy krawężniku.Samochódbył pusty, dokoła ani żywej duszy.Holmanowi zaczęło dudnić serce, ręce przeszył muchłód.Wiedział, że nadchodzi rozstrzygająca chwila; zaraz będzie musiał zadziałać.Miałuczucie, jakby robił skok na bank albo szykował się, żeby podprowadzić wóz.Stawką byłojego życie.Zatrzymali się na podjezdzie przed małym żółtym domem.Obok, pod hakowatymzadaszeniem biegła droga do garażu na tyłach budynku, a pod dachem stał niebieskisedan.Holman widział ten samochód po raz pierwszy.Fuentes pewnie był w domu, aleHolman nie miał pojęcia, gdzie podziewają się Vukovich i Random.W środku mogło sięroić od gliniarzy.Kierowca wyłączył silnik, zwolnił blokadę tylnych drzwi i wysiadł z samochodu.Gliniarz siedzący obok Holmana czekał.Jego kolega otworzył drzwi od strony Holmana,ale nie odsunął się, jakby chciał zagrodzić mu drogę ucieczki. Dobra, stary.Wysiadaj, ale nie odchodz od samochodu.Jak wyjdziesz, stań prosto i odwróć się twarzą do wozu.Rozumiesz, co do ciebiemówię? Chyba sobie poradzę.Nie chcieli, żeby sąsiedzi zobaczyli, że Holman ma ręce skrępowane z tyłu. Wyłaz i stań twarzą do samochodu.Holman wysiadł i odwrócił się.Kierowca stanął za nim i chwycił go mocno zanadgarstki. Dobra, Tom zwrócił się do gliniarza siedzącego z tyłu.Ten wysiadł i stanął z przodu samochodu, czekając na Holmana i kierowcę.Holman przyjrzał się okolicznym domom.Rowery na podwórkach i liny z węzłamizwieszające się z konarów świadczyły o tym, że mieszkały tu głównie rodziny z dziećmi.Dwa domy dalej na podjezdzie stała motorówka z silnikiem zaburtowym.Holman dojrzałniskie ogrodzenie z siatki prześwitujące między krzakami.Sąsiedzi siedzieli w domach,chowając się przed upałem w klimatyzowanych wnętrzach; o tej porze dnia były togłównie matki z małymi dziećmi.Mógłby wrzeszczeć wniebogłosy, a i tak nikt by go nieusłyszał.Jeśli zerwie się do ucieczki, będzie musiał skakać przez żywopłoty.Oby tylko nietrafił na puszczonego luzem pitbula. Wolałbym wiedzieć, gdzie mam pójść, żebym się nie przewrócił o własne nogi powiedział. Na razie staniemy przed samochodem. Wejdziemy drzwiami frontowymi? Prosto tą drogą pod zadaszenie.Domyślił się, że poprowadzą go właśnie tamtędy.Drzwi frontowe były otwarte, alez boku pod zadaszeniem znajdowały się zapewne drzwi kuchenne, niewidoczne z ulicy.Za nic nie da im się wepchnąć do środka.W domu czekała go śmierć.Jeśli już miałzginąć, wolał zginąć na dworze, gdzie ktoś mógł to zauważyć, ale nie zamierzał umieraćtego dnia.Spojrzał na motorówkę, a potem na swojego highlandera.Odsunął się od policyjnego samochodu.Kierowca zamknął drzwi i popchnął golekko do przodu.Holman szedł powoli, powłócząc nogami.Tom zaczekał, aż podejdą,potem ruszył naprzód, prowadząc ich do kuchennych drzwi. Jezu, musisz się tak wlec? powiedział kierowca. Depczesz mi po piętach.Odsuń się i zrób mi trochę miejsca, do kurwy nędzy.Przez ciebie zaraz się potknę. Mam to w dupie.Kierowca jeszcze bardziej się do niego zbliżył i o to właśnie chodziło Holmanowi.Chciał, żeby kierowca znalazł się tuż za nim w tym wąskim przesmyku między ścianądomu i niebieskim sedanem.Tom wszedł pod zadaszenie i stanął przy wejściu.Zaczekał na nich, potemotworzył drzwi.Otwarte skrzydło odgrodziło go na chwilę od Holmana i kierowcy,wciśniętych między ścianę a niebieskiego sedana.Nie zwlekając ani sekundy dłużej, Holman zaparł się prawą stopą o ścianę iprzygniótł plecami kierowcę do samochodu najmocniej, jak mógł.Podniósł lewą nogę iteraz zapierał się dwiema stopami, wtłaczając gliniarza w karoserię tak, że aż samochódsię zakołysał.Uderzył głową do tyłu na oślep, waląc potylicą w czoło kierowcy, ażgwiazdki pojawiły mu się przed oczami.Grzmotnął go jeszcze raz, napierając potężnymibarami.Kierowca zwiotczał, a Tom wreszcie zorientował się, co jest grane. Ożeż ty.kurwa!Tom rzucił się, żeby zamknąć odgradzające go drzwi, ale Holman już pędził jakszalony.Nie oglądał się za siebie.Nie biegł na drugą stronę ulicy i nie oddalał się odżółtego domu.Przeciął dziedziniec, potem zawrócił, kierując się na podwórze.Chciał jaknajszybciej zniknąć im z oczu.Rzucił się w krzaki głową naprzód i sforsował ogrodzenie.Słyszał krzyki dochodzące z wnętrza domu, ale nie zatrzymywał się.Kiedy dostał się natyły budynku, przedarł się przez ogrodzenie do ogródka sąsiada i biegł dalej.Chłostały gokolczaste gałęzie, ale on nic nie czuł.Pognał w kierunku ściany żywopłotu i przedostał sięna drugą stronę, wysuwając głowę do przodu niczym taran.Przesadził kolejneogrodzenie jak oszalałe zwierzę.Wylądował na spryskiwaczu.Podniósł się i biegł dalejprzez podwórze sąsiadów, potykając się o dziecięcy rowerek.Przez otwarte okno domudochodziło warczenie i ujadanie małego psa.Dwa domy dalej słychać było okrzyki.Wiedział, że zaraz się tu zjawią, ale posuwał się w kierunku ulicy, ponieważ właśnie tamdostrzegł motorówkę stojącą na podjezdzie.Wyjrzał zza rogu.Vukovich i Tom na ulicy stali przy policyjnym samochodzie,Vukovich trzymał w ręku krótkofalówkę.Holman podkradł się do motorówki z ogromnym silnikiem przymocowanym doburty.Obrócił się, żeby zaczepić plastikowe więzy o krawędz łopatki śruby napędowej izaczął trzeć z całych sił, licząc na to, że znajomy skazaniec mylił się jednak co dowytrzymałości plastikowych kajdanków.Napierał całym ciałem i przesuwał więzy do góry i na dół tak mocno, że plastikwrzynał mu się w skórę, ale ból tylko wzmógł jego wysiłki.W końcu więzy puściły iHolman miał wolne ręce.Fuentes i Tom oddalali się od niego, ale Vukovich szedł środkiem jezdni wkierunku Holmana.Podpierając się z tyłu rękoma, odsunął się od motorówki i wycofał na tyły domu.Przeciął podwórze, posuwając się teraz z powrotem w kierunku żółtego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]