[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to nie miało żadnego znaczenia.Bo Weronika nie chciała byćprzypadkiem medycznym, tylko córką.Jej kontakty z rodzicami były powierzchowne, raczej telefoniczne inieczęste.Widywali się parę razy w roku, najczęściej przy okazji świąt czyimienin.Nigdy nie zaakceptowali jej wyboru, chociaż z pozoru nibywszystko było w porządku.Bo przecież w czasie studiów dostawała odnich pieniądze, pytali, jak jej idzie, ale kiedy tylko zaczynała snuć wizjeswojej wymarzonej kawiarni, od razu zmieniali temat.Weronika wysłała imzaproszenie na otwarcie Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem.Zlistem, w którym napisała, że to dla niej ważne.I że bardzo chciałaby ichzobaczyć.A potem na tym otwarciu podskakiwała na każdy dzwiękdzwonka.Miała nadzieję, że przyjadą.%7łe zobaczą.%7łe zrozumieją.Nie przyjechali.Owszem, odwiedzili ją kiedyś w mieszkaniu, żeby zobaczyć, jak sięurządziła, drugi raz zajechali przy okazji jakiejś konferencji medycznej.Kiedy zadzwonili, była akurat w Piwnicy. Nie, nie przyjdziemy odpowiedziała mama, kiedy Weronikazaproponowała, żeby właśnie tam się spotkali. Chcemy zobaczyćciebie, a nie kawiarnię.Powiedz, kiedy będziesz w domu.Zabolało ją to wtedy i postanowiła, że nigdy więcej nie zaprosi ich doPiwnicy.Chyba że sami zechcą przyjść.Niewiele o niej wiedzieli.Na przykład nie powiedziała im wcale, że wybierasię do Brazylii.Ani ile znaczy dla niej Diego.Wiedzieli tylko tyle, żepoznała jakiegoś Brazylijczyka od kawy.A o Brazylii zamierzałapowiedzieć im tuż przed wyjazdem na lotnisko.Jakie to szczęście, że niezrobiła tego wcześniej.Dzięki temu teraz nie musiała się tłumaczyć.Słowa Dory docierały do niej jak przez mgłę.Na szczęście ciotka niewracała już do tematu rodziców.Teraz mówiła, że o Piwnicę ma się niemartwić, bo przecież obiecała, że ją zastąpi, a Brazylia nie zając i jak jużWeronika wyzdrowieje i będzie mogła jechać, to Dora znowu zajmie sięPiwnicą i wszystko będzie dobrze, a teraz Weronika ma tylko zdrowieć iniczym się nie przejmować, i że najważniejsze jest pozytywne nastawienie.Mówiła to spokojnym, śpiewnym tonem, głaszcząc Weronikę po plecach, aWeronika wtuliła się w nią i zamknęła oczy, pozwalając kołysać sięsłowom, i na jakiś czas zapomniała, że jest dorosła, a życie nie jestbaśnią, w której wszystko zawsze kończy się dobrze.Kiedy się obudziła, kubeczek po melisie suszył się na suszarce, zużytechusteczki higieniczne znikły ze stołu, a Dora, gryząc ołówek, rozwiązywałasudoku.Weronika przez chwilę obserwowała ją spod wpółprzymkniętychpowiek.Ten widok działał na nią kojąco.Bo przecież nie mogło byćbardzo zle, skoro rodzinny anioł stróż tak zapamiętale oddawał sięrozwiązywaniu łamigłówek.Nietrudno było w to wierzyć, patrząc naspokojną Dorę.Jakoś się udawało, kiedy obsługiwała klientów w Piwnicy(uparła się, że pójdzie dzisiaj do pracy), ale ledwie położyła się spać,wiara Weroniki rozpłynęła się w ciemnościach.Sen nie przychodził, za toponure myśli obsiadły ją jak sępy.I nie umiała ich przegonić.Cynamonwskoczył jej do łóżka często tak wskakiwał, ale nigdy wcześniej Weronice nie przywiodło to namyśl czytanego kiedyś artykułu o eksperymencie z kotami w szpitalu, któreinstynktownie wybierały łóżka umierających i kładły się na nich.Nagle złapał ją atak kaszlu tak silny jak nigdy przedtem.Przestraszyła się, że na chusteczce zobaczy ślady krwi.Gruzlica czynowotwór? Plucie krwią czy chemioterapia i wychodzące garściamiwłosy? %7łycie czy śmierć? Jaki los trafił się jej na tej loterii?Otworzyła okno.Znowu złapał ją kaszel.To przez ten jaśmin pod oknem.Kiedyś lubiła ten zapach.Kiedyś jaśmin pachniał dla niej wakacjami,obietnicami lata, pierwszym pocałunkiem.To było po balu na koniecpodstawówki, zawstydzone, przelotne muśnięcie ust, słodkie zakłopotaniei niepewność, co zrobić z tą jaśminową chwilą, ale dzisiaj ten ciężki,duszący zapach przypominał Weronice jedynie woń cmentarnych wieńców.Zatrzasnęła okno.Próbowała myśleć o Diego, ale te myśli wcale nie przynosiły uspokojenia.Dziwna była ta ich dzisiejsza rozmowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]