[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tu,proszę& W życiu jednak zdarzają się dziwne przypadki& Przyznam, że rzeczywiście nie widziałem czegoś podobnego powiedziałem zgodnie z prawdą,bo obrazek w księdze rzadkich stworzeń chyba się nie liczył. A więc wracając do tematu& kontynuowała Joanna, przyglądając się myszy. Te płomienie&i buty śnią mi się co noc.Przypadkiem okazało się, że ktoś inny ma bardzo podobny sen.Gawędziliśmy zjednym z pacjentów, poskarżyłam się na ten przeklęty sen, a wtedy on znieruchomiał.Kiedy zapytałam, cosię stało, nie chciał powiedzieć.Aż w końcu przyznał się, że ma podobny.On jednak wiedział, dlaczegoma ten sen.I opowiedział mi o tym.Myślę, że to pana zainteresuje.Szczerze mówiąc, wątpiłem, żeby czyjeś sny miały jakikolwiek związek z tą sprawą, ale z grzecznościpostanowiłem jej wysłuchać.Zanim jednak Joanna zdążyła wyjaśnić, o co chodzi, rozległo się pukanie.Joanna w popłochu schowała mysz pod kołdrę, a potem zawołała: Proszę!Ku mojemu zdziwieniu do pokoju wkroczył jeden ze staruszków, którego widziałem wcześniej wdawnym pokoju Joanny, jeśli dobrze zapamiętałem, był to ten mniej rozmowny.Pan Poldek miłośnikchrapania.Staruszek wyglądał dość blado i niepewnie, jakby czegoś się przestraszył lub był co najmniejzaniepokojony. Panie Poldku, stało się coś? zapytała Joanna, widząc jego niewyrazną minę. Nic& Uśmiechnął się blado. Ja& Wyciągnął drżącą rękę w moją stronę.Zaciskał w niejcoś kurczowo. Przyszedłem to oddać.Wypadło panu.Z początku nie wiedziałem, co miał na myśli, ale potem pomacałem ręką w kieszeni płaszcza.Zdjęcie& Dopiero teraz sobie o nim przypomniałem.Twarz chłopca wydawała mi się podobna do tej zwizji, którą zafundowało mi myślodrzewo.A ogień to płomienie.Wprawdzie nie miałem zbyt wielkiejnadziei na to, że to coś znaczyło, ale postanowiłem, że nie zaszkodzi sprawdzić i pokazać zdjęcieJoannie.Musiało mi wypaść w tamtym pokoju, podczas rozmowy.Dobrze, że staruszek je znalazł, inaczejbyłoby mi naprawdę głupio przyznać się przed panem Janem, że je zgubiłem. Dziękuję powiedziałem i sięgnąłem po fotografię.Skinął głową i przez chwilę stał przed drzwiami, jakby miał zamiar coś powiedzieć, ale widocznie sięrozmyślił, bo sięgnął do klamki. To& ja już pójdę wydukał. Panie Poldku, a może jednak zostałby pan jeszcze chwilkę? zapytała Joanna. Właśnie miałamopowiedzieć mojemu gościowi o naszej niedawnej rozmowie o snach.I o pańskiej opowieści.Pomyślałam, że może sam pan lepiej to opowie.Staruszek znieruchomiał i odwrócił się. Czy pan zna tego chłopca ze zdjęcia? zapytał mnie nagle. To syn mojego znajomego powiedziałem. On nie żyje, prawda? Niestety, zginął dawno temu potwierdziłem. Skąd pan to wie?Mężczyzna zignorował moje pytanie i spojrzał na Joannę szeroko otwartymi oczami. To on.I te buty, Joanno& To właśnie te buty. Ma pan na myśli& ? Joanna wyglądała na zaskoczoną. Tak, jestem pewien. Jego głos drżał lekko. Niech pan usiądzie, panie Poldku. Wskazała wolne krzesło obok mnie. Chyba tym bardziejbędziemy musieli porozmawiać.Staruszek przydreptał i usiadł. Mogę zobaczyć to zdjęcie? zapytała mnie Joanna.Sięgnąłem do kieszeni i podałem jej fotografię.Przyglądała jej się przez chwilę.Wydawało mi się, żeprzez jej twarz przebiegł szybko, niczym zapałka, która rozbłyska nagle w ciemności, błysk zrozumienia.Pokiwała głową i oddała mi zdjęcie. Panie Poldku, czy mógłby pan jeszcze raz opowiedzieć to, co przedwczoraj? zwróciła się dostaruszka i spojrzała mi w oczy. Myślę, że to panu sporo wyjaśni.Staruszek westchnął, a pózniej odchrząknął. W tamtym czasie, osiemnaście lat temu, byłem szewcem.Miałem swój mały zakład, odziedziczyłemgo po ojcu, a on po moim dziadku.Taki mały rodzinny interes.Wtedy jeszcze ludzie kupowali porządnebuty, inne niż te jednorazowe badziewia.Czasem też przynosili do naprawy.Roboty za moich czasów niebyło już wiele, ale starczało na jako takie życie.Tym bardziej że nie miałem rodziny.Jakoś tak wyszło, żenigdy się nie ożeniłem.Często przychodził do mnie jeden taki chłopiec.Lubiłem go.Przychodził, bo cochwilę dziurawił buty i rodzice go wysyłali, żeby oddawał do naprawy.Mówili mi, że nie nadążają mukupować.Straszny urwis był, ale lubiłem sobie z nim czasem porozmawiać, bo ciekawiło go, jak robię tebuty i jak naprawiam.Ogólnie strasznie ciekawski był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]