[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie donieśli Michałowi o powrocie pana na Zaciszu.Ksiądzodczekał więc cierpliwie dzień i drugi w nadziei, że Oleg zaszczyci gokurtuazyjną wizytą w Burzanach z choćby najdrobniejszym słowempodziękowania za darowany krucyfiks.Ten jednak ani się nie pojawił,ani w ogóle nigdy nie powziął takiego zamiaru.Trzeciego dnia wybrał się więc Michał do Ordów i zastał Olegaw parku, gdy obchodził swe włości, planując dokończyć wreszcie pracenad ogrodzeniem. Szczęść Boże! zawołał Michał na przywitanie.Oleg odwrócił się do gościa. A ten tu czego, psia mać? mruknął do siebiez niezadowoleniem.Głośno zaś odpowiedział: Dzień dobry. Widzę, że roboty pięknie idą naprzód zagaił Michał. Byłemz wizytą kilka dni temu, ale nie zastałem pana. Rzeczywiście.Byłem w Bieszczadach celowo przyznał się dotego, by sprawdzić reakcję księdza.Michał badawczo przyjrzał się Olegowi, jakby chciał pojąć jegozamiary.Nie ufał mu i nie przepadał za nim.Teraz, w jednej chwilizrozumiał, że radość z wyjazdu Grety była być może przedwczesna.Cieszył się, że opuściła Burzany, bo zauważył, że zbyt mocno interesujesię Olegiem.Przyszło mu teraz do głowy, że może cały ten czas spędzilirazem, i aż przeszły go ciarki.Zwidrował Olega wzrokiem i widział jegozadowolenie.Zupełnie jakby obaj prowadzili jakąś grę o wysoką stawkęi właśnie szala przechylać się zaczęła na stronę Olega.Mimo to Michałpostanowił za wszelką cenę nie dać się sprowokować.Spokój ponadwszystko.Stało się dla niego jasne, że ta męska antypatia jestobustronna, z tą jednak różnicą, że Oleg wyglądał na takiego, którygotów jest iść na wojnę, a Michał, mimo wszystko, próbował jednakmetod pokojowych. Jak się panu podoba krucyfiks? taktownie zmienił temat.Będzie się ładnie prezentował na ścianie? Dziękuję księdzu za fatygę odparł oschle Oleg ale nie trzebabyło.Nie zamierzam go nigdzie eksponować.Właściwie to proszę zemną do domu, zwrócę go księdzu. Nie rozumiem odrzekł zdziwiony Michał. Nie przyjmie pankrzyża? Nie zbieram dewocjonaliów. Wielkie nieba! Michał był bardzo zaniepokojony. Jak to tak,kompletnie sam, bez Boga? To tak można? Ano, można Oleg trochę złagodniał, słysząc zatroskaniew głosie księdza. Ująłbym to tak: nie wchodzimy sobie w paradę.Onrobi swoje, a ja swoje. Grzeszy pan okrutnie! Michał się zatrwożył i już wiedział, żena tym gruncie dużo jest pracy do wykonania, ale przy jednym spotkaniusię tego nie załatwi.Potrzeba było wiele czasu i cierpliwości do tegoupartusa. Grzeszę, mówi ksiądz? A niby dlaczego, skoro nikomu krzywdynie wyrządziłem? Ale o duszę własną pan nie dba, a to krzywda wobec siebie. Proszę mi wybaczyć Oleg tracił już cierpliwość alew kwestiach wiary i duszy raczej się nie dogadamy.Rozmowa była skończona.Michał wiedział, że dziś już nic tu ponim i że jedynie cierpliwością i mozolną pracą może kiedyś uda się tegoateistę przekonać do Boga.Ale na to przyjdzie jeszcze czas, dziś nie poraku temu.Zcisnął w dłoni krucyfiks i z poczuciem przegranej walkizamierzał wrócić do siebie, ale po chwili przystanął i zapytał ściszonymgłosem: Czy& czy widział się pan ostatnio z Gretą? Owszem. Oleg dumnie wypiął pierś. Spotkaliśmy sięw Ustrzykach mówił tonem wskazującym na to, że za jego słowamikryje się coś szczególnego. Słuchaj& Zostaw Gretę w spokoju, nie mieszaj jejw głowie& Michał mówił cicho, głosem, w którym była prośba, alei bezradność. Pozwoli ksiądz, że Greta sama o tym zdecyduje. Ona ma męża, poukładane życie ksiądz był spokojny jaknigdy, choć była to raczej poza niż faktyczny stan ducha. Nie psujtego.Te słowa nieprzyjemnie ukłuły Olega.Zupełnie nie przejmował sięmężem Grety, ale uświadomił sobie, że ona kogoś ma, kogoś dokochania, do opieki i w ogóle na dobre i złe.A on nikogo takiego niemiał i to właśnie było dość bolesne, a zarazem zupełnie nowe w jegodotychczasowej filozofii życia, która skupiała się dotąd jedynie naprzyjemnościach.Oto nagle zaczynało do niego docierać, że całkiemchętnie kimś by się zaopiekował, podzielił swoją radością, możepokochał& I chyba nawet już wiedział kogo& Czy ksiądz jeszcze czegoś ode mnie potrzebuje? starał się byćuprzejmy, ale postanowił dać do zrozumienia, że wizyta nieco sięprzeciągnęła. Nie, nic tu po mnie.Z Bogiem.Michał wyglądał na złamanego.Zawsze rozkrzyczany i stawiającyna swoim, tym razem poniósł porażkę.Tym dotkliwszą, że dotyczyłanajdroższej mu osoby, którą chciał za wszelką cenę chronić, ale brakłomu oręża.Odwrócił się, pokonany, z krzyżem w dłoni.Olegowi na ten widok zrobiło się przykro.Co prawda nie darzyłksiędza nadmierną sympatią, ale też i nie miał nic przeciwko niemu.Może mieli mały konflikt interesów, jasne było, że w sprawie Gretyraczej się nie dogadają, ale poza tym Michał był mu zupełnie obojętny. Proszę księdza& odezwał się na koniec ja nie chcę niczegozłego&Michał przystanął, odwrócił się i spojrzał mu głęboko w oczy. Może i mówisz prawdę, ale czy to, co jest dobre dla ciebie,będzie dobre i dla Grety? Zostaw ją&Zacisnął pięść na krzyżu i miał ochotę krzyczeć albo rzucić się naniego z tą pięścią.Wiedział już jednak, że to może odnieść skutekodwrotny do zamierzonego, bo butny Oleg, jeśli tylko zechce zrobić muna złość i pokazać, czyje jest na wierzchu, mógłby dla własnych celówzagrać na uczuciach Grety.Tu należy być bardzo ostrożnym. Ale o czym my właściwie mówimy? Oleg był na granicywytrzymałości. Grety nawet tutaj nie ma, a jak przyjedzie, zrobi, cozechce.Ja jej do niczego nie zmuszam!Ksiądz westchnął tylko i poszedł ku drzwiom. Z Bogiem powtórzył po cichu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]