[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I sprawił, \e zniknąłtwój widmowy towarzysz. Nie.Oni byli ze sobą w jakiś sposób powiązani.Roger usłyszał, \e to coś się zbli\a!Wiedział, \e nadchodzi, zanim ja sam to usłyszałem.Dzięki Bogu za jedno. To znaczy? Ze nie potrafię przekazać ci, co wtedy czułem.Tego strachu.Konsternacji.Ciesz się, \e nieczujesz tego, co ja wtedy.Wierzysz mi i tymczasem to w zupełności wystarczy.Gdybyśnaprawdę to poczuł, nie byłbyś taki flegmatyczny i zasadniczy jak klasyczny brytyjskid\entelmen. Kto wie.Mo\e i tak.Chodzmy.Chcę zobaczyć ten skarbiec Chyba masz rację, nie mo\eszdopuścić, aby te cenne przedmioty trafiły w obce ręce, skoro powinny nale\eć do tej dziewczyny. Kobiety, młodej kobiety. Przydałoby się te\ niezwłocznie sprawdzić, co u niej słychać.Tu\ to zrobiłem w drodze tutaj. W jakim byłeś stanie? Na tyle dobrym, \e zdą\yłem zajrzeć do hotelu i upewnić się, \e ju\ stamtąd wyjechała.Musiałem to zrobić.Dziś rano, dziewiątej, limuzyna odwiozła ją na lotnisko LaGuardia.Popołudniu powinna dotrzeć do Nowego Orleanu.Co się tyczy klasztoru, nie wiem, jak mam się doniej zbli\yć.Nie wiem nawet, ma tam zało\ony telefon.Przynajmniej na razie jest bezpieczna,jak za \ycia Rogera. Zgadzam się z tobą.A teraz ju\ chodzmy.Obejrzyjmy to jego mieszkanie.* * *Czasami strach stanowi ostrze\enie.To jakby ktoś poło\ył ci dłoń na ramieniu, mówiąc: Nieidz dalej.Gdy weszliśmy do mieszkania, przez parę sekund próbowałem wyczuć otoczenie.I poczułemto.Panikę.Nie idz dalej.Byłem jednak zbyt dumny, aby to okazać, a David zbyt zaciekawiony.Wszedł przede mną dośrodka i zapewne tak jak ja wyczuł, \e nie ma tam \adnych oznak \ycia.Niedawna śmierć?Równie\ to poczuł.Zastanawiałem się, czy ta woń wydała mu się równie silna jak mnie.Roger! Połączona wizja zmasakrowanych zwłok i Rogera Ducha uderzyła mnie jak silnekopnięcie w pierś.David wszedł do salonu, podczas gdy ja stałem jeszcze przez chwilę w przejściu, patrząc nawielkiego, białego, marmurowego anioła, z muszlą na wodę święconą, porównując go z tymgranitowym posągiem w stylu Blake a.William Blake wiedział.Widział anioły i demony iodpowiednio je opisał.Ja i Roger mogliśmy porozmawiać o Blake u.Ale było ju\ za pózno.Stałem tu, w korytarzu.Nie mogłem się zdobyć, aby postąpić naprzód, wejść do salonu i spojrzeć na granitowy posąg. Nie ma go tu rzekł David.Nie mógł czytać w moich myślach.Stwierdził po prostu to,co oczywiste.Stał w salonie, o jakieś pięćdziesiąt stóp dalej, patrząc na mnie, halogenowe lampkirzucały na niego światło. W tym pokoju nie ma granitowego posągu powtórzył.Westchnąłem. Czeka mnie piekło szepnąłem.Widziałem Davida bardzo wyraznie, ale nie udałoby się to \adnemu śmiertelnikowi.Jegosylwetka tonęła wśród cieni.Wydawał się bardzo wysoki i silny, kiedy tak stał, plecami do okien,a blask halogenów odbijał się w mosię\nych guzikach jego marynarki Krew? Tak, krew i twoje okulary.Twoje okulary o fioletowych szkłach.Niezły dowód. Dowód na co?To głupie z mojej strony, \e tak stałem i rozmawiałem z nim na odległość.Przeszedłem wgłąb korytarza, równie radośnie jak skazaniec idący na szafot.Tam, gdzie stał posąg, było teraz puste miejsce, ale chyba trochę za małe.Zcisk.Gipsowefigury świętych.Ikony, niektóre tak stare i delikatne, \e zamknięto je pod szkłem.Zeszłej nocywielu z nich nie zauwa\yłem, bo wisiały na ścianach, tam gdzie nie docierał blask lamppunktowych. Niesamowite! wyszeptał David. Wiedziałem, \e ci się spodoba mruknąłem z konsternacją.Mnie te\ by się podobało,gdybym nie był tak przera\ony.Przyglądał się uwa\nie poszczególnym obiektom, wodząc wzrokiem po ikonach i figurachświętych. Absolutnie niezwykłe eksponaty.To doprawdy nadzwyczajna kolekcja.Nie znasz się natym za bardzo, prawda? Troszeczkę się znam odparłem. Je\eli chodzi o sztukę, nie jestem kompletnymignorantem. Te wizerunki na ścianach powiedział.Wskazał na stos ikon, tych najbardziejnaruszonych przez czas. A te? O nich wiem raczej niewiele. Chusta Weroniki powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]