[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obiecuję, że nigdy się na ciebie nie rozzłoszczę - przyrzekł.Pocałowaliśmy się i wyszliśmy zobaczyć, jak Pearl bawi sięz panią Ferrier.* * *Doszłam do wniosku, ze żadne ubranie z szafy Gissellenie jest odpowiednie na koncert Louisa, udałam się więcdo eleganckiego magazynu mody i kupiłam wytworną,czarną, aksamitną suknię do kostek.Gdy Beau ujrzałmnie w niej, milczał przez dłuższą chwilę.Po czym pokręcił głową.- O co chodzi? - spytałam.- Chyba tylko głupiec mógłby was pomylić i uwierzyć,że jesteś Gisselle.- To dlatego, że tak dobrze mnie znasz, Beau.Na pierwszy rzut oka Gisselle niczym by się ode mnie nie odróżniała, gdyby włożyła na siebie tę suknię.Po prostu nigdy niechciała wyglądać jak dojrzała kobieta.Uważała, że to małosexy.- Może masz rację - zgodził się.- W każdym razie myliłasię sądząc, że elegancja nie jest sexy.Wygładzasz olśniewająco, aż mi dech zapiera.- Zastanawiał się przez chwilę, poczym zaproponował.- Myślę, że powinnaś założyć któryśz diamentowych naszyjników Daphne.Gisselle z pewnościąby tak zrobiła - usiłował mnie zachęcić.Przyjrzałam się sobie w lustrze i doszłam do wniosku, żerzeczywiście powinnam założyć coś na szyję.- Poza tym - ciągnął Beau, próbując rozwiać moje wahania - dlaczego nie miałabyś nosić jej biżuterii? Przecieżdiamenty nie wybierają sobie właściciela, prawda?Roześmiałam się i podeszłam do szkatułki z klejnotamiDaphne.- Jestem pewien, że nawet na niej nie wyglądały takwspaniale jak na tobie - rozpromienił się Beau, kiedy włożyłam naszyjnik, który kupił dla Daphne mój ojciec.- Nieprawda, Beau.Choć doznałam od niej samychkrzywd, była piękną kobietą, czarodziejką, która podbiłaserce mojego ojca i złamała mu je potem.- I jego bratu też - przypomniał Beau.- Tak, i jego bratu też - przytaknęłam, myśląc o biednym wujku Jeanie.Jak dobrze było uciec przed mrocznymi, przygnębiającymi myślami i wybrać się na elegancki koncert! Stawiłosię na nim najbogatsze i najbardziej znane towarzystwoNowego Orleanu.Serce napełniło mi się radością, kiedy ujrzałam nazwisko i zdjęcie Louisa na oświetlonych afiszach.Podjechaliśmy w szeregu drogich samochodów i limuzynpod teatr, gdzie szoferzy i odzwierni rzucali się, by otwierać drzwi paniom w sukniach wieczorowych i panomw smokingach.Kiedy wyszliśmy z samochodu miałam wrażenie, jakby wszystkie oczy skierowały się na mnie, jakbywszyscy obserwowali każdy mój krok i nadsłuchiwali każdego słowa.Przypominając sobie, co Beau mówił o stosunku Gisselle do takich imprez, usiłowałam robić wrażenieniezadowolonej i spiętej.Każdy, kto do nas podchodził, pytał o stan Ruby. Bezzmian" - odpowiadał Beau.Pytający przez chwilę spoglądał na nas ze współczuciem, po czym szybko odchodził.Większość widzów miała karnety stałych bywalców filharmonii.Nie oczekiwałam, że tyle osób przybędzie na występ Louisa.Okazało się jednak, że jest już bardzo znanynie tylko w Ameryce, ale i w Europie, gdzie często koncertował.Ponieważ żaden ze znajomych Gisselle nie przyszedłbyna taki koncert, nie musiałam obawiać się ich reakcji namój strój.Mimo to jednak uspokoiłam się, dopiero kiedyusiedliśmy na swoich miejscach, a na widowni zapadła cisza.Dyrygenta powitano burzą oklasków, a gdy pojawił sięLouis publiczność wstała, obsypując go nie kończącymi siębrawami.Zajął swoje miejsce przy fortepianie, w sali zapanowała absolutna cisza i zabrzmiała muzyka.Zamknęiam oczy i przypominałam sobie wieczory narozlewiskach.Opadły mnie wspomnienia z Greenwood.Zobaczyłam Louisa siedzącego przy fortepianie.Jego oczy za-snuwał mrok, lecz palce dawały światło i opromieniały blaskiem jego twarz.Przypomniałam sobie, jak w Greenwoodsiadywałam obok niego, gdy grał i jak mnie dotykał i całował.Potem przypomniałam sobie przerażającą chwilę, kiedy wyznał mi prawdę o swoich rodzicach, o obsesyjnej miłości, jaką żywiła dla niego matka i o gniewie ojca.Niczym tęcza po burzy Louis podzwignął się ze swojegonieszczęścia i cierpienia i został pianistą światowej sławy.Myśl ta napełniła moje serce nie tylko ciepłem i radością,ale też nadzieją.Pomyślałam, że może i burza wokół naswkrótce się skończy i dla nas również zaświeci słońce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]