[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym przypadku chodzi też o wiedzÄ™,jakÄ… posiada byÅ‚y kryminalista, o którym niewiele wiedzieli.Gdyby przekazaÅ‚ jÄ… dalej,mogÅ‚aby mieć fatalne skutki i wykroczyć poza pokój, w którym o wszystkim rozmawiali. A wiÄ™c Erik Wilson jest za granicÄ…?Göransson potwierdziÅ‚ skinieniem gÅ‚owy. A ludzie z firmy Securitus International sÄ… na oddziale wiÄ™zienia.Wiemy, którzy to?Göransson ponownie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i rozsiadÅ‚ siÄ™.Po raz pierwszy, od kiedy wszedÅ‚ dopokoju, poczuÅ‚, że kanapa jest wygodna.Komendant spojrzaÅ‚ na jego twarz i zauważyÅ‚, żemaluje siÄ™ na niej spokój. Masz racjÄ™.DotknÄ…Å‚ pustego dzbanka z kawÄ…, chciaÅ‚o mu siÄ™ pić.WÅ‚aÅ›ciwie nigdy nie potrafiÅ‚zrozumieć, dlaczego niektóre osoby pijÄ… kawÄ™ przyrzÄ…dzanÄ… w taki sposób, to znaczyzalewajÄ… jÄ… po prostu wrzÄ…cÄ… wodÄ….Mimo to nalaÅ‚ sobie resztkÄ™ pÅ‚ynu.W gÄ™stym od dymupokoju kawa przyniosÅ‚a mu trochÄ™ ulgi. JeÅ›li zdradzimy, kim jest Hoffmann, i jeÅ›li czÅ‚onkowie organizacji dowiedzÄ… siÄ™, żewÅ›ród nich dziaÅ‚a wtyka.No cóż, to już nie nasza sprawa, co organizacja zrobi z tÄ… wiedzÄ….Nie możemy ponosić odpowiedzialnoÅ›ci za dziaÅ‚ania innych ludzi.Szklanka wody z bÄ…belkami. Zrobimy, jak chcesz.Musimy go wsypać.CZWARTEKTej nocy Å›niÅ‚a mu siÄ™ dziura.Przez cztery kolejne noce Å›lady kurzu na półce zabiurkiem staÅ‚y siÄ™ wielkÄ… dziurÄ…, która rosÅ‚a i zdawaÅ‚o siÄ™, że nie ma dna.Bez wzglÄ™du na to,gdzie siÄ™ znajdowaÅ‚ i jak bardzo staraÅ‚ siÄ™ stamtÄ…d wyrwać, ciemność wypeÅ‚niajÄ…ca dziurÄ™wyciÄ…gaÅ‚a po niego rÄ™ce.Potem zaczÄ…Å‚ spadać i w pewnej chwili siÄ™ ocknÄ…Å‚.LeżaÅ‚ napodÅ‚odze za kanapÄ… i Å›lizgaÅ‚ siÄ™ po niej wilgotnymi plecami.Wpół do piÄ…tej.Na dziedziÅ„cu komendy w Kronobergu byÅ‚o już ciepÅ‚o i jasno.GrenswyszedÅ‚ na korytarz i skierowaÅ‚ siÄ™ do niewielkiego pomieszczenia kuchennego.Na kranienad zlewozmywakiem wisiaÅ‚a niebieska Å›ciereczka.ZmoczyÅ‚ jÄ… i zabraÅ‚ ze sobÄ… do pokoju,swojej nory, która wydawaÅ‚a mu siÄ™ o wiele mniejsza, niż byÅ‚a w rzeczywistoÅ›ci.Przez trzydzieÅ›ci pięć lat pracy w policji spÄ™dziÅ‚ w niej tyle godzin, tyle dni.PrzeciÄ…gnÄ…Å‚ wilgotnÄ… szmatÄ… po warstwie kurzu, która nadal wskazywaÅ‚a, gdzie jeszczeniedawno staÅ‚ magnetofon prezent od kolegów z okazji dwudziestu piÄ™ciu lat pracyzawodowej.Potem starÅ‚ inne Å›lady, trochÄ™ mniejsze.KiedyÅ› staÅ‚y tam nóżki magnetofonu iramki ze zdjÄ™ciami.WytarÅ‚ też zakurzone czworokÄ…ty po dwóch gÅ‚oÅ›nikach.Gdyby tylko ten kurz nie istniaÅ‚.Z parapetu zabraÅ‚ kaktus, a z podÅ‚ogi segregatory zawierajÄ…ce akta zakoÅ„czonych jużdawno temu Å›ledztw.WÅ‚aÅ›ciwie powinny trafić do archiwum, ale on wolaÅ‚ zapeÅ‚niać nimikażdÄ… wolnÄ… przestrzeÅ„ na półkach.Kolejny kubek czarnej kawy, w powietrzu nadal unosiÅ‚o siÄ™ mnóstwo pierwiastków.SzukajÄ… dla siebie nowych miejsc, gdzie bÄ™dÄ… mogÅ‚y spokojnie siÄ™ uÅ‚ożyć.Kawa nie smakujejak dawniej, ma taki smak, jakby kurz wymieszaÅ‚ siÄ™ z brÄ…zowÄ… cieczÄ…, która dziÄ™ki temuzyskaÅ‚a trochÄ™ jaÅ›niejszÄ… barwÄ™.WyjechaÅ‚ wczeÅ›nie, bo chciaÅ‚ siÄ™ szybciej wszystkiego dowiedzieć.WiÄ™zieÅ„, którydopiero niedawno wstaÅ‚, nie bÄ™dzie jeszcze na tyle rzeÅ›ki, co za dnia.Nie bÄ™dzie siÄ™ teższyderczo ani przekornie uÅ›miechaÅ‚.Każde przesÅ‚uchanie to walka dwóch rodzajów wÅ‚adzylub też próba wzbudzenia zaufania.Jednak on nie miaÅ‚ czasu, żeby budować atmosferÄ™wzajemnego zaufania.Z miasta wyjechaÅ‚ ze zbyt dużą prÄ™dkoÅ›ciÄ….PrzejechaÅ‚ kilkapierwszych kilometrów drogÄ… E4, a mijajÄ…c HagÄ™ i rozlegÅ‚y cmentarz po lewej stronie,gwaÅ‚townie zwolniÅ‚.ZawahaÅ‚ siÄ™, ale ruszyÅ‚ dalej, może zajedzie tam w drodze powrotnej,przejedzie wolno obok ludzi z kwiatami w jednej i konewkÄ… w drugiej rÄ™ce.Do wiÄ™zienia miaÅ‚ jeszcze trzydzieÅ›ci kilometrów.Przez trzydzieÅ›ci lat pracyprzyjeżdżaÅ‚ tam kilka razy do roku.Wielu policjantów ze Sztokholmu, którzy prowadzÄ…Å›ledztwa, musi siÄ™ tam od czasu do czasu zjawić, bo któryÅ› z osadzonych coÅ› widziaÅ‚ albowiedziaÅ‚.Jednak pogarda dla policyjnego munduru jest tam wiÄ™ksza niż gdziekolwiek, astrach przed konsekwencjami dla tego, który za dużo mówi, jak najbardziej uzasadniony.Wtak zamkniÄ™tym Å›rodowisku informator żyje krótko.NajczÄ™stszÄ… odpowiedziÄ… na dzwiÄ™kszumu magnetofonu jest szyderczy uÅ›miech albo milczenie.Poprzedniego dnia spisaÅ‚ sobie dwa nazwiska, które pojawiÅ‚y siÄ™ na obrzeżachÅ›ledztwa.WÅ‚aÅ›ciciele firm ochroniarskich dziaÅ‚ajÄ…cych na zlecenie firmy SecuritusInternational.PojechaÅ‚ do miejscowoÅ›ci Odensala koÅ‚o Märsty i wypiÅ‚ kawÄ™ z MaciejemBosackim.Potem do Södertälje, gdzie wypiÅ‚ kolejnÄ… kawÄ™, z Karlem Lagerem.Już po paruminutach rozmowy z każdym z nich wiedziaÅ‚, że bez wzglÄ™du na to, czym zajmujÄ… siÄ™naprawdÄ™, nie wyglÄ…dajÄ… na ludzi, którzy likwidujÄ… innych.Już go widzi potężny mur wiÄ™zienny.ZdarzaÅ‚o siÄ™, że kiedy przechodziÅ‚ podziemnym tunelem pod spacerniakiem, spotykaÅ‚niekiedy tych, których tam wsadziÅ‚.OdebraÅ‚ im wolność, życie, skazaÅ‚ na dni i lata zamurami.I dlatego rozumiaÅ‚, dlaczego spluwali na jego widok.Nawet to respektowaÅ‚, chociażtakie zachowania nie robiÅ‚y na nim żadnego wrażenia.Przecież każdy z nich miaÅ‚ w dupieinnych ludzi.W jego Å›wiecie ktoÅ›, kto roÅ›ciÅ‚ sobie prawo, żeby szkodzić pozostaÅ‚ym, musimieć jaja, żeby potem ponieść konsekwencje.Szary betonowy korytarz zrobiÅ‚ siÄ™ dÅ‚uższy i wyższy.Ten, z którym siÄ™ spotka, ma brÄ…zowy identyfikator z nazwiskiem.Piet Hoffmann.KiedyÅ› skazali go za celowanie i strzelanie do policjanta.Mimo to dostaÅ‚ pozwolenie na broÅ„.CoÅ› siÄ™ tu nie zgadzaÅ‚o.ZaparkowaÅ‚ samochód i skierowaÅ‚ siÄ™ do wiÄ™ziennej bramy.Za chwilÄ™ HoffmannusiÄ…dzie przed nim i zmierzÄ… siÄ™ wzrokiem.* * *Nie czuÅ‚ siÄ™ najlepiej.Jednak nie wiedziaÅ‚ dlaczego.Może byÅ‚o zbyt cicho? A może izolacjÄ™ odczuwaÅ‚ takżewe wÅ‚asnej gÅ‚owie?OdpÄ™dziÅ‚ od siebie myÅ›li na temat Zofii.Najgorzej byÅ‚o przed drugÄ…, zanim zaczęło siÄ™robić jasno.Potem jak zwykle wstaÅ‚, zrobiÅ‚ kilka pompek, lekki trucht i tak przez pewienczas, aż pot zaczÄ…Å‚ mu spÅ‚ywać po karku i klatce piersiowej.Powinien być spokojny.Ludzie z kierownictwa firmy Securitus International dostaliinformacjÄ™, że wykosiÅ‚ konkurencjÄ™ i przejÄ…Å‚ interes.Od tego popoÅ‚udnia bÄ™dzie przyjmowaÅ‚wiÄ™ksze dostawy i bÄ™dzie sprzedawaÅ‚ wiÄ™ksze dziaÅ‚ki. DzieÅ„ dobry, Hoffmann. DzieÅ„ dobry.Nie mógÅ‚ siÄ™ jakoÅ› rozluznić.CoÅ› siÄ™ zbliżaÅ‚o, coÅ› siÄ™ zaczynaÅ‚o dziać.ZaczÄ…Å‚ siÄ™ bać.Dyżurny strażnik otwieraÅ‚ drzwi w celach.WiÄ™zniowie chodzili już po korytarzu, niewidziaÅ‚ ich, ale na pewno tam byli, woÅ‚ali coÅ› i szeptali.MiÄ™dzy drzwiami i futrynÄ… tkwiÅ‚askarpetka, przy progu staÅ‚ stoÅ‚ek, pod koÅ‚drÄ… leżaÅ‚a poduszka.Dwie minuty po siódmej.Jeszcze osiemnaÅ›cie minut.OparÅ‚ siÄ™ o Å›cianÄ™.* * *Starszy wiekiem strażnik siedzÄ…cy w dyżurce obejrzaÅ‚ jego legitymacjÄ™ sÅ‚użbowÄ…,wystukaÅ‚ coÅ› na klawiaturze komputera i westchnÄ…Å‚. PowiedziaÅ‚ pan, że chodzi o przesÅ‚uchanie? Tak. Ewert Grens? Tak. Piet Hoffmann? ZamówiÅ‚em pokój przesÅ‚uchaÅ„, wiÄ™c proszÄ™ mnie wpuÅ›cić, żebym mógÅ‚ tam pójść.Strażnikowi wcale siÄ™ nie spieszyÅ‚o.PodniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i wybraÅ‚ numer. ProszÄ™ chwilÄ™ poczekać.MuszÄ™ coÅ› najpierw sprawdzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]