[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Faktem jest, ˝e potrzeba dziesićioleci, a czasem i stuleci, by rozpowszechniç znaczàcà koncepcj´ filozoficznà.A jej wystarczy∏o parĺat.Wstrzàsajàce!Uwa˝a∏eÊ, W∏adimirze, ˝e jej s∏owa to tylko s∏owa.Jednak jej s∏owa sà na tyle silne, ˝e te oto rće – Niko∏aj Fiodorowicz uniós∏ jednà r´k´, popatrzy∏ na nià i doda∏: – nawet moje stare rće materializujàjej s∏owa.I spala si´ koniec Êwiata w p∏omieniach.A ˝ycie b´dzie trwaç.Te rće przyczynià si´ jeszcze do przed∏u˝enia ˝ycia.Rće szeregowca Anastazji.Niko∏aj Fiodorowicz, przytrzymujàc si´ mebli, podszed∏ do sto∏u i wyjà∏ karafkź wodà.Jednà r´kà trzymajàc si´ Êciany, z wysi∏kiem podszed∏ do okna, na którym sta∏a ∏adna doniczka.Z ziemi wyrasta∏ ca∏kiem jeszcze maleƒki kie∏ek.– Prosz´, wreszcie wykie∏kowa∏ mój cedr i teraz podlejà i napojà go moje rće, materializujàc bliskie sercu 50s∏owa.Niko∏aj Fiodorowicz pochyli∏ sińad parapetem, wzià∏ w obie d∏onie karafkí rzek∏: “Czy woda nie zanadto zimna?” – zastanowi∏ si´, nabra∏ wody w usta, chwil´ jà w nich potrzyma∏ i wypuÊci∏ z ust cienkà stru˝kńa ziemióbok kie∏ka.Podczas ca∏ej tej rozmowy w gabinecie by∏a Galina.W cià˝ wynajdywa∏a sobie ró˝ne prace, byleby tylko byç z nami.To przynosi∏a herbat´, to wzi´∏a siźa Êcieranie kurzu, ca∏y czas przy tym mam-roczàc pod nosem komentarze na temat wszystkiego, co us∏ysza∏a i zobaczy∏a.Ostatnie zachowanie Niko∏aja Fiodorowicza skomentowa∏a g∏oÊniej:– CoÊ takiego wymyÊliç!? Czy potrzeba mu na stare lata zaprzàtaç g∏ow´ takimi rzeczami? B´dà si´ dziwo-waç dobrzy ludzie.Na wózku jeêdziç nie chce, stare, sterane no˝yny mćzy, zmusza do chodzenia.Dlaczego ludzie nie mogà ˝yç spokojnie, syto i ciep∏o w domu? A temu wcià˝ ma∏o, wcià˝ czegoÊ brak.Przypomnia∏em sobie, jak Galina, niespokojna o zdrowie Niko∏aja Fiodorowicza, prosi∏a mnie, abym go przestrzeg∏, tylko teraz nie rozumia∏em, przed czym, wić zapyta∏em:– Co pan zamierza, Niko∏aju Fiodorowiczu?Nerwowo, lecz zdecydowanie stwierdzi∏:– Mam do pana, W∏adimirze, wielkà proÊb´.Prosz´, niech pan uszanuje proÊbśtarca.– Niech pan mówi, spe∏ni´ jà, jeÊli zdo∏am.– S∏ysza∏em, ˝e planuje pan zebraç ludzi chcàcych rozpoczàç budowékologicznej osady.Po hektarze ziemi chcecie si´ dla nich wystaraç pod stworzenie rodzinnych osad.– Tak, to prawda.Wnioski ju˝ napisane i wys∏ane do urz´dów w kilku okr´gach.Na razie sprawa przydzie-lenia ziemi jest w trakcie za∏atwiania.Dajà niewielkie przydzia∏y zaledwie dla kilku rodzin, a my potrzebujemy,˝eby od razu dali minimum dla stu pi´çdziesićiu, inaczej nie da siśtworzyç ca∏ej infrastruktury.– Ziemi´, W∏adimirze, przydzielà.Na pewno przydzielà.– Dobrze by by∏o.Jaka jest paƒska proÊba?– Gdy zacznie si´ przydzielanie ziemi pod rodowe siedliska, a na pewno b´dà przydzielaç w ka˝dym regionie Rosj i, prosz´ pana, W∏adimirze, nie odmawiajcie starcowi, przyjmijcie mnie do tej spo∏ecznoÊci.Chcí ja przed Êmiercià uszykowaç swój skrawek Ojczyzny.Niko∏aj Fiodorowicz zdenerwowa∏ sií zaczà∏ mówiç szybko i z zapami´taniem:– Za∏o˝yç dla siebie, dla moich dzieci i wnuków.Ma∏y cedr w doniczce hoduj´, ˝eby posadziç go w∏asnymi r´kami na skrawku w∏asnej Ojczyzny.Nie b´d´ dla ludzi ci´˝arem.Wszystko sam zrobi´, ˝ywop∏ot zasadz´.Sàsiadom te˝ mog´ pomóc.Mam oszcz´dnoÊci, a honoraria za ró˝ne artyku∏y otrzymuj´ do tej pory.Synowie.czego jak czego, ale materialnej pomocy nie odmówili mi nigdy.Sam zbudujśobie niewielki domek i dofinansuj´ budowśàsiadom.– Nie do wiary, co to si´ porobi∏o – jeszcze g∏oÊniej powiedzia∏a Galina.– Cz∏owiek w ogóle nie myÊli, jak mo˝na sadziç sad, gdy nogi nie chodzà.A jeszcze sàsiadom chce pomagaç.Oj, gdyby to dobrzy ludzie us∏yszeli.Co ludzie pomyÊlà? Taki dom mu synowie zbudowali, ˝yç, nie umieraç.Synom i Bogu dzi´kowaç.Ale nie mo˝e usiedzieç na miejscu.Jak mo˝na na stare lata coÊ takiego wymyÊliç.Co na to powiedzà dobrzy ludzie?Us∏ysza∏ to Niko∏aj Fiodorowicz, lecz nie zwróci∏ na to uwagi, a mo˝e udawa∏, ˝e nie zwraca, i kontynuowa∏:– Zdajśobie spraw´, W∏adimirze, ˝e moja decyzja mo˝e byç postrzegana jako zb´dna emocjonalnoÊç, ale tak nie jest.Moja decyzja to owoc d∏ugich rozmyÊlaƒ.Tylko pozornie moje ˝ycie wydaje si´ pi´kne: willa ze wszystkimi udogodnieniami, niczym pa∏ac, gospodyni domowa, synowie na wysokich stanowiskach – ale tak naprawd´, zanim pozna∏em Anastazj´, by∏em martwy.Tak, W∏adimirze, tak to wyglàda.Wyobraê sobie, ˝e jestem tu ju˝ piàty rok.Czas sp´dzam przede wszystkim w swoim gabinecie.Nikomu niepotrzebny, absolutnie na nic nie mam wp∏ywu.Moich synów czeka taka sama dola, i moje wnuki.Dola odczuwania swojej Êmierci jeszcze za ˝ycia.W∏adimirze, cz∏owiek uwa˝any jest za zmar∏ego, gdy cia∏o jego przestaje oddychaç, ale to nieprawda.Cz∏owiek umiera, gdy tylko staje sińikomu niepotrzebny i nic od niego ju˝ nie zale˝y.Dooko∏a mojej willi sàsiedzi majà domy skromniejsze, ale nie mam wÊród nich znajomych.W dodatku synowie prosili, aby nie ujawniaç mojego nazwiska nawet sàsiadom.Wielu zawistników wokó∏ interesuje si´, czyja to willa, niby pa∏ac.Dowiedzà si´, czyje, to zaraz w prasie obsmarujà: Za jakie Êrodki go wybudowano?˚e w∏asnà praca zdobyte – nie udowodnisz.I tak tkwi´ tutaj jak w wiźieniu, jak martwy.Siedz´ w gabinecie, na pi´tro sińie zapuszczam – bo po co.Wiele moich prac filozoficznych ukaza∏o si´ drukiem, ale po tym, jak pozna∏em Anastazj´.Teraz powiem panu, W∏adimirze, i niech pan tego nie uwa˝a za starcze fanaberie, udowodni´ panu prawdziwoÊç nast´pujàcego wniosku.Czy pan, W∏adimirze, zdaje sobie spraw´, ˝e w∏aÊnie te-51raz w tej chwili odbywa siŚàd Bo˝y?– Sàd? Gdzie on jest? Jak siódbywa? Dlaczego nikt o tym nie wie?– Rozumie pan, my przez d∏ugi czas wyobra˝aliÊmy sobie taki sàd jako zstàpienie z góry jakiejÊ groênej, pot´˝nej istoty i jej równie groênej Êwity.I ta wy˝sza istota ka˝demu wyznacza miar´ jego przewinieƒ, wysokoÊç kary, kierujàc danà osob´ do piek∏a bàdê raju.Tak prymitywnie wyobra˝aliÊmy sobie Sàd Ostateczny.Lecz Bóg nie jest prymitywny.On nie mo˝e sàdziç w taki sposób.On da∏ cz∏owiekowi wiecznà wolnoÊç, a jakikolwiek sàd – to przemoc wobec cz∏owieka, to pozbawienie go tej wolnoÊci.– Dlaczego wić powiedzia∏ pan, ˝e w tej chwili odbywa siŚàd Ostateczny?– I powiem to raz jeszcze.Sàd Bo˝y odbywa si´ w tej chwili.Ale ka˝demu jest dane sàdziç siebie samego.Zrozumia∏em, co stworzy∏a Anastazja.Jej filozofia, si∏a i logika przyspieszajà te procesy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]