[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie ci nie czuli, jak zły duch unosi się w powietrzu, wygnany przez jej zaklęcia i eliksiry.I nigdy nie słyszeli, jakkrólowa voodoo śpiewa swoją pieśń.Mój świat dzieciństwaaż roił się od tajemnic, duchów - dobrych i złych - i czarówsprowadzających zdrowie i powodzenie.Zmiali się z tegoprzeważnie ludzie, którzy - jak moja siostra - wierzyli tylko we własne szczęście.A ja, lepiej niż ktokolwiek z ludziw moim wieku, wiedziałam, jak złudne i ulotne może byćszczęście.* * *Tego wieczora Paul pragnął za wszelką cenę, by kolacjaz jego siostrą i jej mężem upłynęła w przyjemnej atmosferze.Usiłował zrobić wszystko, by rozwiać czarne chmury,które zawisły nad nami.Zajrzał do kuchni i poprosił Letty,by przygotowała coś specjalnego, zarządził też, by podanonajdroższe wina.Zarówno on, jak i James wypili sporo.Rozmowa podczas kolacji toczyła się wartko, przerywanaczęstymi wybuchami śmiechu.Widziałam jednak, że Jeanne jest czymś zmartwiona i że chciałaby porozmawiać zemną na osobności.Toteż gdy tylko wstaliśmy od stołui Paul zaproponował, byśmy się przenieśli do salonu, oznajmiłam, że chcę pokazać Jeanne nową sukienkę, którą kupiłam w Nowym Orleanie.- Zaraz wracamy - obiecałam.- Po prostu nudzą cię rozmowy o polityce - zarzucił miżartobliwie Paul.Po chwili jednak zorientował się, dlaczego chciałam zabrać Jeanne na górę, otoczył więc Jamesaramieniem i poprowadził do salonu.Gdy tylko pozostałyśmy same, Jeanne wybuchnęła płaczem.- Co się stało? - spytałam, obejmując ją.Podprowadziłam ją do kanapy i podałam chusteczkę.- Och, Ruby, czuję się taka nieszczęśliwa.Sądziłam, żemoje małżeństwo będzie tak udane jak twoje, ale się rozczarowałam.Oczywiście nie licząc pierwszych dwóch tygodni, które spędziliśmy w podróży poślubnej - dodała, szlochając.- Ale kiedy już osiedliśmy na dobre, całe uczuciemiędzy nami zaczęło wygasać.Jego obchodzi wyłącznie ka-riera i praca.Niekiedy wraca do domu dopiero o dziesiątejczy jedenastej, muszę więc jeść kolację sama, a kiedywreszcie się pojawia, jest taki zmęczony, że ma ochotę tylko na sen.- Rozmawiałaś z nim o tym? - spytałam, siadając obok.- Tak.- Stłumiła łzy i otarła oczy chusteczką.- Ale ontłumaczy, że dopiero zaczyna robić karierę i że muszę muokazać wyrozumiałość.Którejś nocy stwierdził: Nie jestem takim szczęściarzem jak twój brat.Nie urodziłem sięw czepku i nie odziedziczyłem roponośnych terenów.Muszęzarabiać na życie".Odrzekłam, że Paul również zarabia na życie.Nie znamdrugiego człowieka, który by pracował tak ciężko jak on.- Paul uważa, że doba liczy dwadzieścia pięć godzin -wtrąciłam żartobliwie.- A jednak wasze małżeństwo jest romantyczne, prawda? Wystarczy na was spojrzeć.Tak bardzo jesteście sobieoddani.A Paul choćby nie wiem jak ciężko pracował, zawsze znajduje czas dla ciebie, prawda? Powiedz, a tobienie przeszkadza, że go tak często nie ma w domu?Szybko odwróciłam wzrok, żeby nie mogła wyczytaćprawdy z moich oczu, a potem splotłam ramiona tak jak toczyniła babunia i zamyśliłam się na chwilę.Jeanne niecierpliwie czekała na moją odpowiedz, nerwowo wykręcając palce.- Nie - odparłam w końcu - ale to może dlatego, że jestem bardzo zaangażowana w swoją twórczość.Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem i westchnęła.- To samo mówi James.Twierdzi, że powinnam znalezćsobie jakieś zajęcie, które pozwoli mi nie uzależniać sięw takim stopniu od niego.Ale ja chciałam się uzależnić odniego! Po to wyszłam za mąż! - wykrzyknęła.- Prawda jesttaka - ciągnęła, chlipiąc - że nasza namiętność wygasła.- Och, Jeanne, jestem przekonana, że nie masz racji.- Nie kochaliśmy się od dwóch tygodni - wyznała.- Todługo jak na tak młode małżeństwo, nie sądzisz? - indagowała, czekając na moją rekację.- Cóż.- Znowu spuściłam wzrok, żeby nie widziała mojej twarzy i wygładziłam spódnicę.Babunia Catherine ma-wiała, że w moich myślach można czytać jak w książce.-Uważam, że nie istnieje jakaś wymierna częstotliwośćuprawiania miłości - nawet w małżeństwie.Poza tym - dodałam, myśląc o Beau - to coś robi się spontanicznie, podwpływem impulsu.- James zmusza mnie, byśmy stosowali kalendarzykmałżeński - ponieważ jest katolikiem.Muszę sobie mierzyćtemperaturę, zanim pójdziemy do łóżka.Ty tego nie robisz,prawda?Pokręciłam głową przecząco.Wiedziałam, że temperatura ciała wskazuje, kiedy kobieta jest najbardziej płodnai że to przyjęta metoda kontroli urodzin, ale musiałam jejprzyznać, że mierzenie temperatury przed aktem miłosnym, odbiera temu aktowi cały romantyzm.- Rozumiesz teraz, dlaczego jestem taka nieszczęśliwa.- Czy on to widzi? - spytałam.Jeanne wzruszyła tylkoramionami.- Powinnaś jeszcze porozmawiać z nim o tym.Tylko wy sami możecie sobie pomóc.- Ale skoro nie ma już w nas namiętności.- Tak, to trudne, zgadzam się.Musi istnieć namiętność,ale i kompromis.Na tym polega małżeństwo - ciągnęłam,uświadamiając sobie, jak bardzo to drugie, to znaczy umiejętność pójścia na kompromisy, dotyczy mnie i Paula.- Aleto działa tylko wtedy, gdy obie strony respektują tę zasadę.- Pomyślałam o tacie i jego przywiązaniu do Daphne.- Myślę, że Jamesowi nie zależy na tym - zmartwiła sięJeanne.- Z całą pewnością zależy, ale tego nie da się osiągnąćw ciągu miesiąca.Budowa trwałego związku małżeńskiegozajmuje wiele czasu.Zauważyłam, że moje słowa pocieszyły ją.- Ty i Paul znaliście się od tak dawna.Czy to dlategowasze małżeństwo jest takie idealne?Poczułam dziwny ból w sercu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]