[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przynajmniej z nim pogadaj - powtórzył.- Spytam, co na to Rita - odparłem z nadzieją, że to raz na zawsze zamknie tentemat.Vince w drodze na miejsce zbrodni więcej o tym nie wspomniał, więc może sięudało.Miejsce zbrodni okazało się dużo mniej kłopotliwe, niż przypuszczałem, ikiedy tam dotarłem, humor zdecydowanie mi się poprawił.Po pierwsze, znajdowałosię na kampusie Uniwersytetu Miami, mojej kochanej alma mater, i - aby nie wyjść zodgrywanej od urodzenia roli człowieka - zawsze, gdy tam byłem, starałem sięudawać, że darzę to miejsce szczególnym sentymentem.Po drugie, podobno byłobardzo mało świeżej krwi, co dawało nadzieję, że uwinę się z robotą.No i nie będęmusiał się babrać w tym mokrym, czerwonym paskudztwie - naprawdę nie lubię krwi,co może dziwić, ale mówię szczerze.Natomiast czerpię dużą satysfakcję zporządkowania jej na miejscu zbrodni, zmuszania jej, żeby dopasowała się doprzyzwoitego schematu, i w ogóle zachowywała, jak należy.W tym wypadku, jakprzypuszczałem, nie będzie to wielkie wyzwanie.I tak jak zwykle w doskonałym nastroju niespiesznie ruszyłem w stronę żółtej taśmy broniącej dostępu do miejsca zbrodni, pewien, że czeka mnie uroczyprzerywnik w zabieganym dniu roboczym.I ledwie przestąpiłem taśmę, zamarłem.Przez chwilę był tylko jaskrawożółty blask i przyprawiające o mdłości uczuciebezwładnego lotu przez pustkę.Nie widziałem nic prócz ostrego jak nóż,oślepiającego światła.Z mrocznego tylnego siedzenia dobiegał niemy krzyk odrazymieszającej się ze ślepym przerażeniem, jakie budzi zgrzyt noża rzeznickiego potablicy.Potem tupot szybko uciekających nóg, nerwowość, szalona pewność, że coś tujest bardzo nie w porządku, i znikąd wskazówki, co to ani gdzie tego szukać.Odzyskałem wzrok i rozejrzałem się wokół.Nie zobaczyłem nic, czego niespodziewałbym się zobaczyć na miejscu zbrodni: tłumek za żółtą taśmą, kilkumundurowych trzymających gapiów na dystans, kilku detektywów w tanichgarniturach i moja ekipa, szczury laboratoryjne przeczesujące na czworakach krzaki.Patrząc gołym okiem, wszystko wyglądało najzupełniej normalnie.I właśnie dlatego oodpowiedz poprosiłem moje niezawodne, całkowicie ubrane oko wewnętrzne.Co się dzieje? - spytałem w duchu i ponownie zamknąwszy oczy czekałem, coPasażer będzie miał do powiedzenia na temat tej bezprecedensowej reakcji, tegoosobliwego dyskomfortu.Przywykłem już do komentarzy Mrocznego Wspólnika inieraz zdarzało się, że mój pierwszy rzut oka na miejsce zbrodni przerywał sączonyukradkiem do ucha szept uznania albo rozbawienia, ale to.to była rozpaczliwaskarga, bez dwóch zdań, i nie wiedziałem, co o tym sądzić.No co? - spytałem jeszcze raz.Ale odpowiedział tylko niespokojny poszumniewidzialnych skrzydeł, otrząsnąłem się więc z tego i poszedłem na miejscezdarzenia.Ciała musiały zostać spalone gdzie indziej, bo w pobliżu nie było rożna dośćdużego, by aż tak dokładnie upiec dwie kobiety średniej postury.Leżały przy ścieżceokalającej jezioro, które przecinało kampus, i znalazła je para amatorów porannegojoggingu.Na podstawie nielicznych śladów krwi, które znalazłem, stwierdziłem, żegłowy odcięto już po tym, jak kobiety spłonęły żywcem.Zaintrygował mnie jeden drobny szczegół.Ciała były ułożone starannie,niemal z czcią, ze zwęglonymi rękami skrzyżowanymi na piersi.A na każdym ztorsów, na miejscu odciętej głowy, ktoś z pietyzmem umieścił ceramiczny łeb byka.Czułe gesty tego rodzaju zawsze wywołują taki czy inny komentarzMrocznego Pasażera - najczęściej rozbawiony szept, cichy chichot, bywa, że nawet ukłucie zazdrości.Tym razem jednak, kiedy Dexter powiedział do siebie:  Oho, łebbyka! I co my na to? , odpowiedzią Pasażera było natychmiastowe i zdecydowane.Milczenie?%7ładnego szeptu, żadnego westchnienia?Wystosowałem poirytowane żądanie odpowiedzi i usłyszałem tylko tupotspłoszonych nóg, jakby Pasażer chował się to tu, to tam, za wszystkim, co mogłobymu zapewnić schronienie, w nadziei, że zdoła przeczekać tę burzę niezauważony.Otworzyłem oczy, bardziej z zaskoczenia niż z jakiegokolwiek innegopowodu.Nie mogłem sobie przypomnieć, by Pasażer kiedykolwiek nie miał nic dopowiedzenia na nasz ulubiony temat, a tu proszę.%7łeby choć był tylko przygaszony,ale nie; on się schował.Spojrzałem na dwa zwęglone ciała z nowym szacunkiem.Nie miałem pojęcia,co to mogło oznaczać, ale skoro coś takiego nigdy dotąd się nie wydarzyło, warto byto ustalić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •