[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Doskonale wyglądasz, Henry.Naprawdę doskonale.- Dziękuję.- Jesteś teraz bardzo sławny, prawda? Nie tak jak w czasach, kiedyrazem galopowaliśmy.- Nadal jeżdżę tam co jakiś czas.- Kiedy ci się to udaje? Ten styl życia wydaje się wypełniać każdąchwilę.194 Cecilia i Henry wymienili spojrzenia, a Paulette ciągnęła dalej.-Człowiek oczywiście do wszystkiego się przyzwyczaja.Ale nie mogę sięoprzeć przekonaniu, że można by lepiej wydać te wszystkie pieniądze.- Niewątpliwie tak - powiedział Henry.- A więc.- Paulette otworzyła torebkę.- Mam ci coś do powiedzenia.- Henry Antonelli! - rozległ się męski głos.Reflektor wyłowił go zmroku.Wybuchła burza oklasków.Henry wstał.- Muszę jeszczeodpowiedzieć na kilka pytań.- Pochylił się, dotykając ramienia Cecilii.-Pózniej porozmawiamy, dobrze, Paulette?Odszedł, zanim zdążyła zareagować.Tymczasem Carla dopiłaczwartą lampkę szampana.Oparty o bar David oganiał się od dymupapierosowego.- Zmieniłaś się - powiedział, patrząc na kobietę kręcącą się wpodnieceniu obok niego.- Nie pamiętałem, że piłaś.Zdawał się nadmiernie ponury.Z kolei Carla nie pamiętała tejskłonności.- Nie piję.Tylko dzisiejszy wieczór to moja hollywoodzka premiera.- Rób, jak uważasz.- Dobrze się bawisz?David przyjrzał się pogardliwie tłumowi.- Och, przestań! To przecież film.Nie bawi cię to? - Spojrzała naniego z nieudawanym zdziwieniem, nie mogąc uwierzyć, że komuś niepodobałoby się oglądanie spektaklu hollywoodzkiej premiery.- Nie - odpowiedział.- Kilka elementów wieczoru nie daje mispokoju.Skłamałbym, gdybym się do tego nie przyznał.Carla, która podeszła bliżej, żeby go dosłyszeć wśród panującegohałasu, teraz cofnęła się o krok.- Co? - zapytała zaskoczona.- Słyszałaś, co powiedziałem.195 - Przecież to tylko film - odparła.- Czy tak trudno jest się dobrzebawić?- Może mam inny sposób myślenia - odpowiedział.W głębi sercaDavid Stegner był na siebie wściekły.Zgodził się na tę randkę z CarląTrousse, mając nadzieję znalezć kobietę równie dojrzałą i wyrafinowaną,jak on.Eve Mar-vell, jego była nijaka dziewczyna, zerwała z nim dwatygodnie temu.Akurat, kiedy pozbywał się rzeczy z nią związanych,zadzwoniła Carla.Robił sobie na dzisiejszy wieczór wielkie nadzieje,które rozwiewały się, gdy patrzył na tę kobietę olśnioną bandą idiotów.- Będę się stąd przyglądał - powiedział.Carla nie mogła nic wyczytać z jego twarzy.Zdawał się uśmiechać,ale mógł to też być grymas.Kręciła się wokół niego, a on strzelał oczamito tu, to tam.- Jesteś naprawdę zdenerwowany? - zapytała.- A czego siętu spodziewałeś? Czekaj.ja go znam.- Zauważyła kogoś przy barze.-Zaraz wracam.David wzruszył ramionami.- Rób, co chcesz.Carla podbiegła do Jimmy'ego Stigwooda, znajomego z Uniwersytetuw Nowym Jorku.Wzrost średni, tweedowa marynarka i włosy kolorudojrzałego pomidora.- Jimmy! - zawołała.- To ja, Carla.Carla Trousse.Mężczyzna podniósł brwi.- Teraz jestem James, James Stigwood -powiedział i przyjrzał się Carli.- Prawie cię nie poznałem.- A potemdodał ściszonym głosem: - Nie jestem już Jimmy.- Przed chwilą myślałam, że powiesz: James, James Bond.- Jesteś niesłychanie dowcipna.- Słuchaj, ja tu teraz mieszkam.Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś?- Wiesz - odpowiedział, patrząc na coś nad jej prawym ramieniem -nie obraz się, ale - spojrzał nad jej lewym196 ramieniem - muszę porozmawiać z tym łysym facetem.Miło było cięzobaczyć.Odszedł.- Ale.- powiedziała Carla do siebie.Odwróciła się zaciekawiona.Dużo lepiej zostać zlekceważoną, gdy jest się lekko wstawioną.Dumnie pomaszerowała do stolika, przy którym siedziała samotniePaulette.- Więc - zaczęła.- Paulette.- Cześć, Carla.- Dobra.Proszę, wal.Stoję tu przed tobą z całą moją niezrównanąbezkompromisowością.Co chciałaś mi powiedzieć?- To nie jest odpowiednia chwila.Jutro.- Nie, ja myślę, że to jest odpowiednia chwila.Nie uważasz? I tak niejesteśmy sobie specjalnie bliskie, więc nie musimy udawać.Podaj miprzykład odpowiedniejszej chwili.Choćby jeden.- Jutro, Carla.- Nie - powiedziała Carla, przybierając ten sam ton.- Czekam na to odbardzo dawna.Co to może być?- Jesteś pijana.- Nie, po prostu trochę wypiłam.Jest różnica.Powiem ci, kiedy będępijana.- To nie jest śmieszne.- Dla mnie jest.- Carla, proponuję, żebyś znalazła kogoś, kto ci da trochę kawy.- Paulette, proszę się - powiedziała Carla, podnosząc głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •