[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeślijednak chcesz znać moją opinię, to powiem, że brakuje ci jeszcze odrobiny szlifu.Jakiego znowu szlifu? Co on jeszcze wymyśli? Z zaciekawieniem patrzyła, jak podszedł do komody i wyciągnął z szuflady całą kolekcję słoiczków, kasetek oraz duży flakon z kolorowego szkła, który mógł być tylko perfumami.- Makijaż! - wykrzyknęła podekscytowana.Lady Edith nawet nie chciała słyszeć o takiej ekstrawagancji. %7ładna prawdziwa dama nie będzie się pacykować jak ladacznica!" pomstowała zwykle z oburzeniem.- Podejdz tutaj - poprosił, przysuwając stołek do blatu.-Widzę, że o fryzurę zadbałaś już sama - dodał z aprobatą.Thea usiadła posłusznie, po raz kolejny zdumiona następnąumiejętnością Gisa.On tymczasem z wprawą otwierał słoiczkii ustawiał je, szykując się do dzieła.- Nie będę przesadzał - zapewnił, uprzedzając jej uwagi.- Gis, naprawdę szkoda czasu.I tak nie będę wyglądać jakDiana Troy i inne piękne kobiety.Zaśmiał się tylko i zaczął delikatnie wcierać krem w gładkiepoliczki Thei.- Diana nie wygląda nawet w połowie tak ładnie jak ty, kiedy jest bez swego bojowego sztafażu - zapewnił.- Podobniezresztą jak inne panie, które uważasz za skończone piękności.A teraz patrz na mnie i nie ruszaj się.- Przez następne kilkaminut wyczyniał rozmaite czary przy jej twarzy, z wprawą magika posługując się ołówkami, pędzelkami, szczoteczkami i pu-szkami do pudru.Na koniec pociągnął wargi Thei różowąszminką, osadzoną w pięknej oprawce ze złota i emalii.- Koniec wieńczy dzieło - oznajmił, naciskając gruszkęprzy flaszy z perfumami.Pachnący obłoczek kwietnej woni otoczył Theę.Dopiero teraz Gis wyciągnął niewielkie, pęknięteręczne lusterko i potrzymał je przy twarzy Thei, by mogła sięprzejrzeć.W pierwszym momencie pomyślała zawiedziona, żenic się nie zmieniło, tak subtelne zmiany przyniósł makijaż.Pochwili pojęła, że delikatna aura, którą dostrzegła już w innymlusterku, w sypialni na górze, została uwydatniona i pogłębionaledwie widoczną kieską tuszu, na powiekach, muśnięciemszczoteczki po rzęsach, ołówkiem po brwiach, różem po policzkach i nałożeniem na wargi szminki.Wszystko to nadało twarzyThei ów światowy, kobiecy powab, którego tak zazdrościła Dianie Troy.Zachwycona dziewczyna uśmiechnęła się tak uroczo i promiennie błyszczącymi ustami, że Gis musiał się całą siłą wolihamować, by namiętnym pocałunkiem nie zniweczyć dzieła,z którego był naprawdę dumny.- Gdzieś ty się tego nauczył? - zapytała.- Bo chyba niew wojsku?- Nie, jasne, że nie - roześmiał się.- Po prostu przez obserwację.Gdy byłem dzieckiem, lubiłem przychodzić do sypialni mamy, kiedy przed wyjściem na bal lub do teatru robiła sobie twarz", jak zwykła mawiać.Ubierała się strojnie,ale nie uznawała jaskrawego makijażu i tłumaczyła mi, żekobieta powinna dbać o dyskretny wdzięk.Taki sam styl miała ciocia Torry.Nagle poczuł dotkliwy żal, wróciły bowiem wspomnieniaz czasów, kiedy z matką łączyły go serdeczne i bliskie więzi.Gis starannie ułożył kosmetyki w pięknej lakierowanej kasetcei wręczył ją Thei.- Przyjmij to ode mnie w prezencie - powiedział.- A kiedynastępnym razem zechcesz się umalować, musisz to zrobić sama.Tylko pamiętaj, że jeśli o mnie chodzi, nie lubię, kiedy kobieta chodzi umalowana w dzień, natomiast popieram dyskretneużycie przeróżnych mazideł na wieczór, bo w sztucznym świetledają magiczny efekt - dodał tonem znawcy.Jeszcze jeden prezent! Thea nie zdążyła się nim nazachwy-cać, kiedy Gis zawołał, że podano kolację.Gdy podeszła do stołu, otwierał butelkę czerwonego wina.- Musimy uczcić twoje nowe, zachwycające wcielenie -powiedział i zamiast olejnej lampy zapalił eleganckie czerwoneświece, umieszczone w lichtarzach.Jedzenie smakowało jeszcze lepiej niż w Złotym Zlimaku".Delektowali się smakiem własnoręcznie przyrządzonych potrawi rozkoszowali się wspólnie spędzanym czasem.Była to kolejna, cudowna przyjemność, jaką odkryła dla siebie Thea.Po posiłku pili kawę, i choć filiżanki nie były z wykwintnejporcelany, a łyżeczki nie miały rodowych herbów, liczyła sięwspaniała atmosfera.- A teraz chwila muzyki dla madame - oznajmił Gis, dopijając kawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]