[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przejechali wolno obok Stęborka, aon długo patrzył za nimi.Strażnik łowiecki był w wojskowej, świeżo wyprasowanej koszuli, wpięknie skrojonych spodniach i wyglansowanych długich butach.Jego szczupłą sylwetkępodkreślał czarny pas z kaburą na pistolet.Wszystko się wydawało piękne w tym człowieku - aszczególnie głowa bez czapki, mała głowa z jasnymi włosami, krótko przystrzyżonymi.Stęborek pomyślał o swojej łysiejącej głowie, rzadkich, brudnych włosach, wyplamionymmundurku leśnym, który nosił pomięty, choć przecież Malwina mogłaby mu go odprasować.Butów też chyba od nowości nie dotknęła szczotka. Nigdy nie pokażę Malwinie tego człowieka" -zdecydował, patrząc w to miejsce między drzewami, gdzie zniknął Józef Maryn i jego izabelowataklacz.Na skraju lasu koło wsi Gaudy Maryn pomógł dziewczynie zeskoczyć z konia.Ranek byłchłodny, dziewczyna siedziała przed nim i przytulała się do Maryna ciepłymi plecami - terazdopiero poczuła chłód.Nie od razu poszła w kierunku wsi.Chwyciła klacz za lejce i wyczekującopatrzyła na mężczyznę roześmianymi oczami.Być może pragnęła go w tej chwili równie mocnojak w nocy.Jej drobne ciało tak naprawdę nigdy nie bywało nasycone.- Przyjedziesz po mnie wieczorem? - zapytała przekrzywiając na bok głowę z jasnymiwłosami.- Nigdy dotąd nie miałam tak wspaniałego chłopaka.Cztery razy mnie wziąłeś.Tocudowne.Drgnął, jak gdyby go ktoś uderzył.A wiec oceniała go jak rasowego ogiera, który czteryrazy wziął wysoką poprzeczkę.- Nie przyjadę po ciebie wieczorem - oświadczył.- A jutro?- Też nie.- Kiedy wiec przyjedziesz?- Nigdy.- Dlaczego?- Nie zrozumiesz mnie.To, co z tobą, robiłem z wieloma.Z małymi i dużymi.Z chudymi itłustymi, młodymi i starymi.Dwa, trzy, cztery, sześć razy.Krótko lub długo, godzinę i całą noc.Apotem mnie klepały po szyi jak ogiera i mówiły, że byłem dobry.Bardzo dobry.Wspaniały.Dałemsię oszukiwać przez to poklepywanie po karku.Moja żona odeszła ode mnie do takiego, co niepotrafi rżnąć, aleją kocha.A potem, kiedy znalazłem się w kłopotach, pozostawiły mnie samego.- O co ci chodzi? Ja ciebie kocham - przerwała mu płaczliwie.- Nie dam się więcej oszukać.Chcę miłości wielkiej, czystej, prawdziwej, takiej, o którejczytałem w książkach.Nic mi w życiu nie zostało oprócz tej nadziei.Wyrwał jej lejce i odjechał galopem, nie oglądając się za siebie.Z drogi skręcił w wąską ikrętą ścieżkę biegnącą przez sosnowy starodrzew, a potem między włochatymi świerkami.Miałzaciśnięte usta, ale zdawało mu się, że krzyczy do drzew, w półmrok ukryty pod łapami świerków: Nie wolno żyć bez żadnej nadziei, a jedyną nadzieją człowieka pozostaje miłość".Z kobietą,której się jedynie pożąda, może być lepiej lub gorzej, lecz zawsze bywa podobnie i zawsze się znią więcej traci, niż zyskuje.Za każdym razem człowiek pozostaje jeszcze bardziej samotny idlatego ogarnia go jeszcze większy smutek.Jest bowiem tylko zwierzęciem spełniającympolecenie natury, aby zachować gatunek.Zbliża się do kobiety ze świadomością, że jeszcze razzostanie oszukany, i odchodzi z poczuciem oszustwa.Tylko miłość może wyprowadzić nas nawyżyny nie znane innym istotom żywym, uskrzydlić, uczynić z człowieka anioła.Co z tego, że on, Maryn, noc w noc rżnął Erykę, jeśli mu potem rzuciła w twarz, żeniedobrze jej się od tego robiło.Co z tego, że leśniczy Kulesza noc w noc męczył swoją młodążonę.Czy nie doprowadził do tego, że od niego odeszła? I czy on, Maryn, nie pojął istnieniaprawdziwej miłości, gdy w ich leśniczówce noc w noc słuchał skrzypienia łóżka nad swoją głową?Cóż mu dała ta dziewczyna z Gaud? Co z nią przeżył takiego, czego nie przeżył z innymikobietami? Czym różnił się jej spazm rozkoszy od spazmów innych kobiet? Czym różniła się jegorozkosz od tej, jaką miał z innymi kobietami.Być człowiekiem to znaczyło kochać i byćkochanym.Jeśli komuś wystarcza spełnienie pożądania - niech żyje jak zwierzę bez świadomości,że istnieją jakieś inne wspaniałe światy.On, Maryn, przeczuwa, że w takie światy dane jestczłowiekowi wzlecieć.Wie też, że znowu potrafi posiąść kobietę, kiedy zechce i ile razy zechce.Teraz może decydować się na wybór - miłość czy samo pożądanie.Teraz też może znalezć drogędo przezwyciężenia swojej samotności poprzez miłość czystą i prawdziwą, ogromną,wszechwypełniającą.Być może teraz poprzez miłość zdoła przełamać w sobie strach przedsamotnością, która towarzyszyła mu przez tyle długich lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]