[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. SkÄ…dże ojciec wziÄ…Å‚ pieniąóe?  pytaÅ‚ chowajÄ…c banknoty. MiaÅ‚, tylko nic nie mówiÅ‚, ale skoro pan napisaÅ‚ o swoich kÅ‚opotach i o tym, żejuż musicie używać kredytu, daÅ‚ mi pieniąóe i kazaÅ‚ je panu przywieść.DajÄ™ panu sÅ‚owo,że tylko dlatego przyjechaÅ‚am  mówiÅ‚a cicho, pomieszana baróo i zarumieniona, bopieniąóe wydobyÅ‚a na zastaw wszystkich swoich kosztownoÅ›ci i z różnych sprzedaży,o czym wieóiaÅ‚ tylko ojciec Karola, ale jego byÅ‚a pewna, że nie zdraói. Nie wiem, jak mam ci Anka óiÄ™kować, bo nigdy baróiej w porze nie przyszÅ‚y. Ach, jak to dobrze, jak to dobrze&  szeptaÅ‚a radoÅ›nie. Ale jakaÅ› ty dobra, że chciaÅ‚aÅ› sama przyjechać. Bo pocztÄ… szÅ‚yby dÅ‚użej&  powieóiaÅ‚a otwarcie. A ja nie mogÅ‚am znieść tejmyÅ›li, że pan siÄ™ tutaj mÄ™czy i kÅ‚opocze, przecież to takie proste. Proste! być może dla ciebie, bo nikt inny by tego nie zrobiÅ‚. Bo nikt inny pana tak baróo nie kocha, jak ojciec& i ja&  dokoÅ„czyÅ‚a Å›miaÅ‚o,patrzÄ…c na niego spod swoich czarnych sobolowych brwi, takim jasnym prostym i peÅ‚-nym miÅ‚oÅ›ci wzrokiem, że porwaÅ‚ jej rÄ™ce i baróo gorÄ…co i szczerze caÅ‚owaÅ‚, usiÅ‚ujÄ…c jÄ…przyciÄ…gnąć do siebie. Karol& nie można& wejóie kto&  broniÅ‚a siÄ™, odchylajÄ…c twarz zarumienionÄ…i stulajÄ…c usta drżące ze wzruszenia.I gdy wchoóili do salonu, peÅ‚nego gwaru i luói, Nina uÅ›miechnęła siÄ™ do nichżyczliwie, wióÄ…c szarobÅ‚Ä™kitne oczy Anki rozpromienione szczęściem i jej twarz peÅ‚nÄ…radoÅ›ci.Anka óisiaj byÅ‚a porywajÄ…cÄ…; ten fakt, że mogÅ‚a pomóc ukochanemu i że ten jejchÅ‚opak kochany, byÅ‚ óisiaj dla niej taki dobry i serdeczny, czyniÅ‚ jÄ… szczęśliwÄ…, peÅ‚nÄ…radoÅ›ci i tak piÄ™knÄ…, że zwracaÅ‚a na siebie uwagÄ™Ziemia obiecana 233 A ona nie mogÅ‚a wytrzymać na jednym miejscu, chciaÅ‚o siÄ™ jej iść do ogrodu lubw pole, aby tam Å›piewać peÅ‚nym gÅ‚osem pieśń szczęścia i pod wpÅ‚ywem tego pragnieniai przyzwyczajeÅ„ wyszÅ‚a przed dom i dopiero ujrzawszy brukowany óieóiniec, obstawionyczerwonymi gmachami i morze domów, stojÄ…ce ze wszystkich stron, powróciÅ‚a do salonu,odszukaÅ‚a NinÄ™ i przyciÅ›niÄ™ta do niej ramieniem, spacerowaÅ‚a po salonie.Wzrok, Tajemnica, Skarb, òieciak z ciebie, Anka, ogromny óieciak!&MiÅ‚ość Bom szczęśliwa óisiaj& kocham  odpowieóiaÅ‚a porywczo, szukajÄ…c oczamiKarola, rozmawiajÄ…cego z MadÄ… MüllerównÄ… i z MelÄ… Grünszpan, przy których staÅ‚ Wy-socki. Ciszej óieciaku& usÅ‚yszeć mogÄ…& Któż siÄ™ tak przyznaje gÅ‚oÅ›no do miÅ‚oÅ›ci& Nie lubiÄ™ i nie umiem nic ukrywać.MiÅ‚oÅ›ci nie potrzeba siÄ™ wstyóić. Wstyóić  nie, ale należy jÄ… przed luókimi oczami chować na samo dno duszy. Dlaczego? Dlatego, żeby jej nie dotknęły spojrzenia obojÄ™tne, zÅ‚e lub zazdrosne.Ja nie poka-zujÄ™ luóiom obcym nawet swoich brÄ…zów i obrazów najlepszych, bo siÄ™ obawiam, że nieodczujÄ… caÅ‚ego ich piÄ™kna i że mi coÅ› z tego piÄ™kna mogÄ… zbruóić i zabrać ich spojrzenia.A tym baróiej nie pozwoliÅ‚abym im zajrzeć do duszy wÅ‚asnej. Dlaczego?  zapytaÅ‚a Anka, nie rozumiejÄ…c tej mimozowej iÅ›cie wrażliwoÅ›ci. Bo przecież to nie sÄ… luóie, choćby ta znaczna część moich goÅ›ci óisiejszych;to sÄ… fabrykanci, kapitaliÅ›ci, specjaliÅ›ci różnych óiałów fabrycznych; luóie od robieniainteresów i pienięóy  tylko interesów& tylko pienięóy.Dla nich pojÄ™cia: miÅ‚ość,dusza& piÄ™kno& dobro& i tam dalej, to żaden papier, to weksel bez żyranta, wystawionyprzez mieszkaÅ„ca Marsa, jak powieóiaÅ‚ óisiaj pan Kurowski. A Karol? O nim nic ci nie powiem, bo znasz go lepiej.A, mecenasowa sztuk piÄ™knycha tanich ze swoim dworem, muszÄ™ iść do niej&Nina podeszÅ‚a do Endelmanowej, wkraczajÄ…cej do salonu z takim uroczystym maje-statem, że wszystkich oczy zwróciÅ‚a na siebie.Za niÄ… w pewnym oddaleniu szÅ‚y dwie mÅ‚ode, przystojne panienki, ubrane jednakowo,stanowiÄ…ce jej dwór przyboczny.Jedna z nich trzymaÅ‚a chustkÄ™, a druga wachlarz, obie zaÅ› kÅ‚aniaÅ‚y siÄ™ zebranym sztyw-no-automatycznym ruchem, baczÄ…c pilnie na każdy gest pani, która nawet nie raczyÅ‚a ichprzedstawić gospodyni domu, tylko upadÅ‚a na fotelik i gÅ‚oÅ›no, wrzaskliwie przykÅ‚adajÄ…cdo oczów pince-nez²p u na dÅ‚ugiej szylkretowej rÄ…czce, zachwycaÅ‚a siÄ™ piÄ™knoÅ›ciÄ… Niny,tÅ‚umem osób i salonem, od czasu do czasu zwracajÄ…c siÄ™ ruchem monarchini do sieóÄ…-cego nieco w gÅ‚Ä™bi dworu po wachlarz lub chusteczkÄ™. Ona wyglÄ…da jak królowa, jak sama Maria& Maria Magdalena. Maria Teresa chciaÅ‚ pan powieóieć  szepnÄ…Å‚ Kurowski cicho Grosglickowi. To wszystko jedno.Jak siÄ™ masz Endelmann, co ciÄ™ kosztuje ta parada?  pytaÅ‚bankier Endelmana, który cicho wsunÄ…Å‚ siÄ™ za żonÄ… do salonu i również cicho i skromniewitaÅ‚ siÄ™ ze znajomymi. Zdrów jestem, óiÄ™kujÄ™ ci, Grosglick, co?  odpowieóiaÅ‚, przykÅ‚adajÄ…c do uchazwiniÄ™tÄ… w trÄ…bkÄ™ dÅ‚oÅ„. Panie Borowiecki, pan nie wie, kiedy przyjeóie Moryc Welt? Ani mówiÅ‚ mi o tym , ani pisaÅ‚. Ja jestem trochÄ™ niespokojny, czy siÄ™ jemu co zÅ‚ego nie staÅ‚o. Nie zginie&  mówiÅ‚ obojÄ™tnie Karol. Ja wiem, ale ja jemu posÅ‚aÅ‚em przekaz na trzyóieÅ›ci tysiÄ™cy marek, już tyóieÅ„minÄ…Å‚, a jego nie ma.Co pan chce, tyle teraz Å‚ajdactwa na Å›wiecie& Do czego to pan zmierza?  zapytaÅ‚ Karol, dotkniÄ™ty jego tonem. Do czego? %7Å‚e mogli go góie okraść, zabić [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •