[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Służby sanitarne zatrzymałyby ciało.Kamera przesunęła się po twarzach żałobników.Wielu spośród nich przebywało nabudowie, kiedy nadleciał samolot z opryskiem.Gdy dym przyćmił niebo, obraz zgasł.Kolejny akt rozpoczął się na budowie, ukazując mężczyzn pracujących w upalnymsłońcu.- Tylko nie znowu - jęknęła Julia.Data na wyświetlaczu przeskoczyła o dwa miesiącedo przodu.Jednak samolot do oprysków nie powrócił.Właściwie nie zdarzyło się nicdramatycznego przez te dwie minuty, kiedy kamera nagrywała i spokojnie, po kolei robiłazbliżenia pojedynczych twarzy.Wszyscy byli zajęci pracą i wyglądało na to, że zapomnielijuż o śmierci kolegi.Ta scena była niczym epilog mówiący, że życie toczy się dalej.Gdybyreżyserami tego filmu byli Kafka lub Tołstoj, właśnie tak by go zakończyli.I znowu obraz powoli zgasł.Julia pomyślała, że brakowało tylko słowa Fin!napisanego kursywą.Na chwilę pojawiły się zakłócenia, a potem zaczęła się kolejna sekwencja filmowa -tym razem zupełnie innej jakości.Monitor wypełnił przyciemniony, ziarnisty obraz.Zniknęłykolumny cyfr, które wskazywały czas, datę i inne zakodowane informacje.Jeśli pierwszy filmnosił wszelkie znamiona profesjonalnego nagrania, które miało stanowić dowód albo analizę,to ten wyglądał na dzieło amatora.Tak jak poprzedni, był kręcony ukrytą kamerą.Zdawałosię nawet, że tutaj operator musiał się jeszcze bardziej maskować: przez większość czasu coś,co przypominało kawałek materiału, zasłaniało częściowo obiektyw.Poza tym kamera byłaustawiona mniej więcej na wysokości kolan. Tak jakby operator trzymał ją jak teczkę lub wteczce" - pomyślała Julia.I nic nie było dobrze wykadrowane.Przy oglądaniu najbardziejprzeszkadzało nieustanne drżenie obrazu.- Skąd te drgania? - zapytał Stephen.- Może taśma w kamerze jest kiepska? - Allen pokusił się o wyjaśnienie.- To ze strachu - odrzekła Julia.- W ciągu ostatniej dekady FBI zaczęło wyposażaćinformatorów i tajnych agentów nie tylko w podsłuch, ale i w miniaturowe kamery.Widujemy sporo takich drgań.Facet się trzęsie ze strachu.Kamera przesunęła się po zbieraninie zardzewiałych, półkolistych baraków z blachyfalistej, stojących na tle szaroniebieskiego nieba.Wyrastały niczym grzbiety morskichpotworów z polany, której jedyną roślinność stanowiły kępki suchej, preriowej trawy.Tu itam kamera zarejestrowała mężczyzn z bronią, stojących lub przechadzających się, niezwracających szczególnej uwagi na operatora.W oddali widać było wysokie ogrodzenie zsiatki drucianej, na szczycie którego połyskiwały podwójne zwoje drutu kolczastego.Dalej rosła gęsta dżungla.Na wprost przed hangarami rozciągał się długi pas ziemi,równy i oczyszczony z roślinności.- To lądowisko - odezwał się Allen.- A więc to baza lotnicza? - zapytała Julia.- Poza tymi uzbrojonymi ludzmi wyglądana opuszczoną.Stephen w zamyśleniu pogłaskał się po brodzie.- Czy kartele narkotykowe nie wykorzystują do działania opuszczonych bazlotniczych?- Tak, i spójrzcie, jak zielono i bujnie wygląda ta dżungla - powiedział Allen.- Raczejjak amazońska lub azjatycka, a nie afrykańska.- Nie sądzę, by tu chodziło o narkotyki - stwierdziła Julia.Scena się zmieniła i kamera zaczęła się przesuwać wzdłuż mrocznego korytarza.Zbliżyła się do drzwi, za którymi był jasno oświetlony, odnowiony korytarz.Po jego obustronach znajdowały się oświetlone od wewnątrz okna.Kamera zbliżyła się do jednego z nich.W szybie pojawiło się niewyrazne odbicie, które po chwili się wyostrzyło.Julia zatrzymała obraz.Zobaczyli odbicie mężczyzny trzymającego pod pachą teczkę.- Patrzcie - odezwała się Julia, wskazując na czarne kółko na boku teczki, skierowanew stronę szyby.- Założę się, że to otwór na obiektyw kamery.Mężczyzna nagrywający własne odbicie wyglądał na Latynosa z mocno kręconymiwłosami i grubymi rysami twarzy.- Odpowiada opisowi Vero podanemu przez barmana z lokalu, gdzie zginęli Vero iGoody - powiedziała.Przyglądała się twarzy mężczyzny jeszcze przez chwilę, po czymponownie uruchomiła odtwarzanie.Odbicie w szybie znikło, kiedy kamera skoncentrowała się na widoku za szybą - byłtam pokój zastawiony łóżkami.Na każdym spoczywali mężczyzna lub kobieta, niektórzyrzucali się w męce, inni leżeli nieruchomo.Różne maszyny monitorowały ich funkcjeżyciowe.Z większości ramion wystawały wenflony.To jakiś oddział szpitalny - stwierdził Stephen.Obraz odsunął się od okna i zamazał.Kiedy z powrotem się wyostrzył, w kadrzepojawił się mężczyzna idący z naprzeciwka.Z początku Julia sądziła, że tamten ma na sobiemaskę przedstawiającą czaszkę.Jego oczy wyglądały jak wielkie czarne dziury, a skóra byłabiała jak kość i zniszczona.Kiedy się zbliżył, zobaczyła, że jednak to nie jest maska.Oczy mężczyzny były zasłonięte przez okulary przeciwsłoneczne, ale reszta głowyprzedstawiała porażający widok: kosmyki białych włosów przyklejały się kępkami doczaszki, a twarz była więcej niż wyniszczona - wyglądała tak, jakby ktoś naciągnął na czaszkęrzadkie płótno.Pozbawione warg usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, ukazując krzywei wybrakowane uzębienie.Serce Julii zabiło mocniej i wtedy kamera się wyłączyła.Po około piętnastu sekundach wpatrywania się w czarny ekran Allen zrobił głośnywydech i powiedział:- Nie zobaczyłem niczego, co dowodziłoby, że Ebola został stworzony przezczłowieka ani że ci faceci to zrobili.Film dowodzi tylko, że istnieje szczep Eboli przenoszonydrogą powietrzną.- I że ktoś celowo zaraża ludzi - stwierdził Stephen.- Mamy dwa krótkie filmy - odezwała się Julia w zamyśleniu.- Wygląda na to, żejeden przedstawia człowieka w Afryce, który został zarażony Ebolą.Wiem, to tylko domysły.W drugim nie ma żadnej akcji i został on nakręcony w innym otoczeniu.Trudno znalezć coś,co w oczywisty sposób łączyłoby oba filmy, ale one muszą być ze sobą jakoś powiązane.- Jakoś - powtórzył Allen.Odchylił się na siedzeniu pasażera i wygrzebał z kieszeni napiersi pomiętą paczkę papierosów.Obejrzał ją, zobaczył, że jest pusta, i rzucił przez ramię nadeskę rozdzielczą.Julia zmarszczyła brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]