[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja to samo.Kelnerka zanotowała zamówienie.- Jeszcze jeden kieliszek wina? - zwróciła się do Josie, któ ra już wypiłapołowę swojego kieliszka.- Na razie wystarczy - powiedział Brett.- Ale proszę o jeszcze jedną colę.Kelnerka skinęła głową i odeszła.- Uważasz, że po jednym kieliszku będę miała dość? - Josie wzniosła toast.- Gdy idziesz na kolację z nieznajomym mężczyzną, musisz zachować jasnośćumysłu.- Nieznajomy, to dość względne określenia.- Wcale się nie wygłupiam, Jo.Zbyt długo nie wychodziłaś z domu, bywiedzieć, jak sobie poradzić.- Jeszcze nie wylałam wina ani nie potrąciłam kelnerki.- Wiesz, co mam na myśli.- Spojrzał na nią znacząco.- Posłuchaj, musiszwszystko dokładnie obserwować.Zauważać wszystkie dziwne zachowania lubniekonsekwencje.- Rozmawiamy o randkach czy o pracy policyjnej?- O jednym i drugim.Co ci się podoba w mężczyznie?- Wszystkie zęby i brak piegów.SR - Bądz poważna.- Oczy i uśmiech.Wspaniale! Poleci na lep jakiegoś gogusia z czarującym uśmiechem!- Po czym poznasz, czy z danym facetem można się bezpiecznie umówić, czyteż powinno się go unikać? - indagował z powagą.- Po ilości żelu na jego włosach.- Josie, mówię poważnie.Po pierwsze, gdy kogoś poznasz, zawsze przebywajz nim w miejscach publicznych.Nawet nie idz na spacer.Rozumiesz?- Czy powinnam notować?- Napiszę i wydrukuję ci w trzech egzemplarzach.Po drugie, dowiedz sięczegoś o facecie, zanim się z nim umówisz.Najlepiej zadzwoń do mnie, a ja gosprawdzę.- Tak jest, detektywie.- Po trzecie, jeśli facet nie patrzy ci w oczy, rzuć go od razu.Po czwarte,pamiętaj, jeśli coś brzmi zbyt dobrze, najprawdopodobniej nie jest prawdziwe.Kelnerka przyniosła sałatki i colę.- Powiedziałam, że chcę wyjść do ludzi, ale to nie znaczy, że odpowiem naogłoszenie w gazecie.Chociaż ja wiem? - Zawahała się.- Może to nie jest złypomysł, co?- Po piąte, nie odpowiadaj na ogłoszenia - stwierdził szybko.- Absolutnieżadnych randek w ciemno!- %7łal mi twoich córek.- Dlaczego? Jestem tylko ostrożny.- I okropnie się o ciebie martwię.- Raczej nadopiekuńczy.W stosunku do niej weszło mu to w krew.- Może poćwiczymy? - zaproponował.- Chcesz, bym poderwała jednego z tych facetów? - Zerknęła na stolik obok,przy którym siedzieli jacyś biznesmeni.SR - Coś ty, nie!Uśmiechnęła się.Do diabła, z takim uśmiechem nie będzie musiała nikogopodrywać.Jak tylko ruszy się z domu, faceci zaczną lgnąć do niej jak muchy domiodu.- Najpierw wyjaśnijmy sobie parę spraw - powiedział Brett.- Jeśli facet, zktórym się umówisz, zaproponuje, że zapłaci za twoją kolację.- To mu pozwolę.- Nie, nie pozwolisz.- Niby dlaczego?- Bo będzie oczekiwał czegoś w zamian.- Na przykład pocałunku?- Lub czegoś więcej.- Mam go spuścić ze schodów?- Kup sobie spray pieprzowy.A co zrobisz, gdy facet wyciągnie rękę i powie: Masz takie piękne włosy"?- Wtedy będzie wiadomo, że kłamie, więc go rzucę.- Dlaczego tak mówisz? Twoje włosy są piękne.- Ujął w palce złote kosmyki,a potem pogłaskał jej policzek.- Co mam teraz zrobić? - spytała.Utkwił wzrok w jej bursztynowych oczach.- Czy to ci przeszkadza? - Puls mu przyspieszył.- Nie, ale ty jesteś przecież moim.- Głos jej zamarł.Kim dla niej był? Przyjacielem? Sąsiadem? Bratnią duszą?- Pieczeń wołowa! - Kelnerka postawiła przed nimi talerze.-I kurczak.Oderwał rękę od policzka Josie i kompletnie zdezorientowany wpatrywał sięw swój talerz.Jak miał wyplątać się z tego bałaganu? Chciał, by Simone gopokochała.Chciał, by została jego żoną.Lubił Josie i nie wyobrażał sobie bezniej życia.Ale Simone nie zrozumie, jeśli w poniedziałkowy wieczór będzieSR chciał zaprosić Josie na mecz futbolowy.Dlaczego to wszystko stało się takieskomplikowane?- A więc jutro jest ten wielki dzień - zmieniła temat Josie.Kompletnie nie wiedział, o czym mówiła.- Simone - przypomniała.- Jutro przyjeżdża do Chicago.- Nie chcę o tym rozmawiać.- Nadal patrzył na swoją potrawę.Josie dotknęła rękawa jego marynarki.Dlaczego za każdym razem, gdy godotykała, serce biło mu szybciej?- Dużo nauczyłeś się w tym tygodniu.Dasz sobie radę.Ale on wiedział w głębi duszy, że bez Josie już nigdy nieda sobie rady.- Właściwie, jeśli Simone naprawdę mnie kocha, zaakceptuje mnie takim, jakijestem.- Brawo! - Klasnęła w dłonie.- Brett, wreszcie to zrozumiałeś.Jeszcze nie do końca, ale zaczynało mu powoli świtać w głowie.Zcigałmrzonkę, a tymczasem kobieta, której naprawdę pragnął, siedziała naprzeciwkoniego.Ale on nie był dobrym kandydatem dla Josie.Nawet jeśli ich uczucia byływzajemne, jak mogłaby się związać z człowiekiem tak nietaktownym, takgruboskórnym, który nie zauważał oczywistych rzeczy.Zadzwonił jego pager.Szybko sięgnął do paska.- To Mulligan.Muszę oddzwonić.- Pospiesz się.Chciałabym zamówić deser.Znalazł publiczny telefon i wystukał numer Mulligana.- Co się stało? - spytał.- Brett, potrzebujemy cię.Musisz zidentyfikować młodego Wallacea.- Zatrzymaliście go?SR - Obserwujemy dom.On tutaj jest.Dopóki go nie zidentyfikujesz, niemożemy go zwinąć.Możesz przyjechać?- Już jadę.Odwiesił słuchawkę i wziął głęboki oddech.Dlaczego właśnie teraz, gdy miałJosie tyle rzeczy do powiedzenia? Ważnych rzeczy.Między innymi to, żepopełnił błąd i wcale nie chce Simone.Do diabła, czego więc chciał? Nie mógł igrać z uczuciami Josie, nie mógłwciągać jej w środek swych pokręconych emocji.Jeszcze nie tak dawno dokładnie wiedział, czego chciał.Co się zmieniło?Jego serce.Zawładnęło nim zadziwiające, specjalne uczucie, którego nigdyprzedtem nie doświadczył.Czyżby była to miłość?Wrócił do stolika z przepraszającym uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •