[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A najpierw zrobię ci filiżankę herbaty.- Właśnie tego mi trzeba.Ja w tym czasie przyniosę resztę rzeczy i, jeżeli pozwolisz, skorzystam złazienki.- Nie musisz o to pytać.To jest ciągle twój dom.Anna weszła do znajomego pokoju z mieszanymiuczuciami.Chociaż Susan tak twierdziła, to już nie był jej dom.Ktokolwiek wymyślił maksymę  Tamdom twój, gdzie serce twoje" - wiedział, co mówi.Jeśli opuści Trenta, już do końca życia będzie sięczuła jak kobieta porzucona.W jaki sposób mogła jednak z nim pozostać? Nawet jeśli Trent by tegochciał.Krzątając się wraz z Susan po kuchni, przyjrzała się uważnie swej przyjaciółce.Zauważyła, że byładziwnie rozpromieniona.Sylwetka Susan stała się pełniejsza, a policzki zdrowo zarumienione.Całajej postać promieniowała zadowoleniem z siebie i radością życia.Teraz znowu upodobniła się domłodziutkiej kobiety ze ślubnej fotografii, która zajmowała zawsze honorowe miejsce w salonie.Gdyzaniosły tam swoje filiżanki, Anna rozejrzała się szukając zdjęcia.Ze zdziwienia otworzyła szerokooczy, gdy na jego miejscu zobaczyła ogromny portret kogoś', kogo znała.Susan śledząc jejzaskoczone spojrze-103 nie, zaśmiała się w zakłopotaniu.Dotknęła jej lewej ręki.- Przepraszam, że cię nie powiadomiłam, ale właśnie przed tygodniem zaręczyliśmy się.- Sue! - krzyknęła Anna - Jesteś zaręczona! Pozwól mi zobaczyć!Chwyciła ją za rękę i z podziwem obejrzała piękny pierścionek z diamentem i granatem, który zająłmiejsce ślubnej obrączki.- Nie mogę w to uwierzyć! I nie powiedziałaś mi ani słowa!- No cóż.Obawiałam się, że nie wszystko ułoży się dobrze.Teraz już wiesz, dlaczego nie wynajęłamtwojego pokoju.Peter spędza tu większość weekendów: Zamierzamy zamieszkać tu po ślubie.Właśnie zaczął się przeprowadzać.- Peter Madison - zawołała Anna, ciągle pełna zdumienia.- Prawdę mówiąc zaszokowałaś mnie tąwiadomością.Jestem zachwycona.Peter jest miłym człowiekiem, a ty nie możesz ciągle opłakiwaćCharlesa i na zawsze zrezygnować ze szczęścia.- Teraz to zrozumiałam.%7łycie idzie naprzód i jestem szczęśliwa, że znalazłam kogoś innego.Peter niezastąpi Charlesa, ale może być dla mnie kimś równie ważnym.Wszystko dzięki tobie.Gdybyś niezaprosiła mnie na swój ślub, nigdy byśmy się nie spotkali.Anna pamiętała rozpromienioną twarz Susan i tajemniczy sposób, w jaki Peter zdołał się wprosić naich przyjęcie weselne, oraz wszystko, co się wtedy wydarzyło.107 - Ale porozmawiajmy o tobie.Coś nie idzie po twojej myśli, prawda? - spostrzegła Susan.Anna westchnęła.- Jestem u granic wytrzymałości, Sue.Dlatego przyjechałam.- Zdaje się, że się wiele domyślam.Opowiedz mamie wszystko - wesoło rozkazała Susan wiedząc, żeprzyjaciółka chętnie się jej zwierzy po takim zaproszeniu.Słuchała w milczeniu opowieści Anny, tylko jej wyrazista twarz odzwierciedlała zmieniające sięuczucia: sympatię, niedowierzanie, złość.Gdy Anna skończyła, na twarzy przyjaciółki gościł wyraz głębokiej troski.- Nie możesz go opuścić - oświadczyła przejęta.Anna skierowała na nią pełne zdumienia i lękuoczy.- Dlaczego tak myślisz?- Znam ciebie, poznałam jego, a to wszystko jest jednym, wielkim nieporozumieniem.Oboje zacho-wujecie się jak idioci.Jesteście nieprzytomnie w sobie zakochani, ale ukrywacie to przed sobą.- Nic mi o tym nie wiadomo.- Uwierz mi, a zobaczysz, że mam rację.- Nie jestem taka pewna - powiedziała niezdecydowanie Anna.- Obawiam się, że nie będę mogła tamzostać.On może wyrzucić mnie za drzwi.- Nie zrobi tego.Myślę, że, pomijając jego zewnętrzny chłód i rezerwę, Trent jest po prostu niepewnytwoich uczuć.Z drugiej strony, nie powinien być tak chorobliwie zazdrosny.Gdybyś mogła z nimporozmawiać.Musi być jakaś przyczyna.108 - Już dawno doszłam do takiego wniosku.Ale on nie chce rozmawiać o swojej przeszłości.Twierdzi,że nie ma żadnej rodziny ani przyjaciół.O kobietach nic nigdy nie wspominał, a ja znam tylko ErykęCaldwell.- Myślisz, że pojechał do niej, aby się pocieszyć?- Nie mogę twierdzić, że to tylko jego wina, ale myśl, że mogą być razem, dobija mnie - Anna mówiłao tym z trudnością.- Jest mężczyzną i ma pewne potrzeby.O ile mi wiadomo, nie zaspokoił ichpodczas trwania naszego małżeństwa.- No, cóż.Mieszkanie z tobą pod jednym dachem, musi być dla niego, oez wątpienia, torturą.Czypomyślałaś o tym? Jego ostatni wybuch był prawdopodobnie spowodowany zwykłą frustracją.- Wiem i chyba jednak tam wrócę, i zostanę, dopóki nie dojdziemy do porozumienia.W głowie Anny zrodził się pewien pomysł.Zawsze wierzyła, że jeżeli się kogoś kocha, to także darzygo zaufaniem, Wobec tego Trent nie zaufa jej, dopóki naprawdę jej nie pokocha.Lecz ta druga stronamedalu.Ona kochała Trenta, ale w tej chwili wcale mu nie ufała.A gdyby była absolutnie pewna, że ją kocha,czy wtedy zaufałaby mu?Gdyby więc powiedziała Trentowi, że go kocha i udowodniła, że tak rzeczywiście jest, może zacząłbyjej wtedy ufać.A jeśli jej wyznanie wprawi go tylko w zakłopotanie?.Ona może postawić wszystkona jedną kartę, jeżeli zawiedzie jedyny atut w tej grze, nie pozostanie nic innego, jak tylko czekać, ażTrent rozwiąże ten problem na swój sposób.106 Następnego dnia Susanjak zwykle poszła do pracy, a Anna, dla uspokojenia, wybrała się do fryzjera.Potem odwiedziła wszystkie sklepy na Putney High Street.Wróciła do domu obładowana niezliczonąilością małych pakunków.- Wracam jutro - poinformowała przyjaciółkę wieczorem.- Trent powiedział, że nie będzie go dwadni.Chcę być w domu, gdy wróci.Nie mam śmiałości zostać dłużej.Następnego dnia pożegnała Susan.Uważała, że nie musi się spieszyć.W konsekwencji było już póznepopołudnie, kiedy dotarła do High Tors.Po przyjezdzie wyruszyła odwiedzić Wilsonów.Pojechała samochodem, ponieważ tak było szybciej.Zaparkowała na zewnątrz i poszła prosto dobaru, który właśnie otworzono.Nie zamierzała zostać długo.Jerry stał za kontuarem i powitał ją szerokim uśmiechem.- Dobry wieczór, Anno.Napijesz się lemoniady?- Tak, proszę.Muszę ci powiedzieć, że wyglądasz, jakbyś wygrał na loterii.Jak się miewa Mary?- Mary i Jennifer mają się dobrze.Dziękuję.- Jerry! Dziecko już jest!? To cudownie! Moje gratulacje.Jerry uśmiechnął się zadowolony.- Nie mogę w to uwierzyć.Jest śliczna, waży siedem i pół funta.Mary jest zmęczona, ale bardzoszczęśliwa.- Nie dziwię się.Przekaż jej ucałowania ode mnie.Przyjdę do niej tak szybko, jak tylko będę mogła.107 -Oczywiście.Nadeszła grupa turystów i Jerry obsługiwał ich, gdy pojawił się Peter Madison [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •