[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Alys zatrzymała się i spojrzała na niego,wycierając ręką krople wody, które zawisły na rzęsach.W żadnymrazie nie powinien się domyślić, że były to łzy.- Nie udawaj Greka.A co mają znaczyć te twoje wariackiewyczyny, co? Wypływasz sobie daleko w morze, a wszyscy trzęsą sięo ciebie.Co właściwie chciałaś w ten sposób udowodnić?- Nic.Chciałam po prostu.- No, co chciałaś?- Nieważne.Odwróciła się, zamierzając go wyminąć, lecz przytrzymał ją zaramię.140RS- Chciałaś sobie popływać, tak? Chciałaś, więc popływałaś.Imiałaś gdzieś to, co mogą czuć inni.Jak zwykle.- Wez te łapy! - Alys była naprawdę wściekła.- Co ty sobie wogóle wyobrażasz? %7łe masz jakieś prawo mnie krytykować?Powiedziałeś, że nie mam do ciebie żadnych praw, bo odeszłam.Wporządku.Ale i twoje prawa się skończyły.Więc odwal się, docholery, i daj mi święty spokój.Umknęła szybko za zwaloną bramę, wytarła się tam i przebrała,lecz kiedy wyszła z rumowiska przekonała się, że przez cały ten czasTytus strzegł jej, siedząc nie opodal na niskim kamiennym murku.Krótko potem opuścili portowe miasteczko.Alys żegnała je zżalem, wdzięczna za tę odrobinę spokoju, która wlała się tutaj w jejserce.Czuła, że potrafi teraz poradzić sobie ze wszystkim.Zewszystkim - to znaczy z Tytusem.I z Gail, której jakoś tego dnia niebyło słychać.-Widziałam ją - powiedziała ciotka, gdy Alys podzieliła się z niąswoim spostrzeżeniem - ale wydała mi się jakaś przygaszona.- Nie opowiadaj! Musi być chyba chora - zakpiła Alys bezzłości.Nie wiedzieć dlaczego polubiła tę wredną kokietkę, w którejwbrew pozorom tyle było autentyczności i życia.Nagle zmieniłatemat.- Naprawdę bałaś się o mnie, kiedy poszłam popływać?- A kto ci to powiedział?- Tytus.Był na mnie za to wściekły.- Czyżby? Nie wiedziałam, że mi się przyglądał.- Czyli bałaś się, tak?141RS- Trochę, dopóki nie pomachałaś.Ale dziwię się, że Tytus tospostrzegł.Jestem pewna, że dobrze się maskowałam.A może chciałci po prostu powiedzieć, co sam wtedy czuł?- Przecież wie, że dobrze pływam.-Tak, ale na pewno domyślił się, co przeżyłaś w teatrze.-Jego to nie obchodzi.- Naprawdę tak uważasz? A z jakiej to niby przyczyny miałby wogóle deklamować ten sonet?Alys jednak wiedziała swoje: Tytus chciał, żeby zrozumiała,dlaczego już jej nie kocha.Scenę, jaką jej zrobił dzisiaj, wytłumaczyłasobie łatwo.Jeszcze raz upewnił się, że nic a nic się nie zmieniła.Uznał, że wypływając daleko w morze próbowała po raz kolejny wżyciu postawić na swoim, nie bacząc na innych.I może rzeczywiście miał rację.A zresztą niczego dziś nie byłapewna.Tego dnia nie zwiedzali już żadnych innych miejsc.Autokaramiwrócili prosto na statek, który zaraz wypłynął z portu, i całepopołudnie spędzili na morzu.Galowy wieczór, podczas któregostatek zamienił się w Bagdad z czasów Tysiąca i jednej nocy",zgromadził w sali klubowej wszystkich pasażerów.Kelnerzy wystąpiliw strojach arabskich.Po kolacji, na którą składało się sześćwschodnich dań, podano kawę.Wszyscy zachwalali wyborną kuchnię,Alys jednak jadła niewiele i prawdę mówiąc nie czuła nawet smakutego, co spróbowała.Spodziewała się, że ciotka, tradycyjnie, będzie jąnamawiać na partię kart, lecz stało się inaczej.Luisa stwierdziła, że142RSnie ma dziś nastroju, i obie panie, z którymi grywały co dzień, wyszłyszybko z klubu w poszukiwaniu chętnych do brydża.- Jesteś, ciociu, zmęczona? - zaniepokoiła się Alys.- Wcale.Po prostu pomyślałam sobie, że przyda się małaodmiana.Niezle grają, prawda?Alys usiadła głębiej w fotelu, spoglądając w stronę orkiestry.Ten sam zespół muzyczny przygrywał w klubie co wieczór, aleponieważ najczęściej przesiadywały w sali brydżowej, mieszczącej sięna górnym pokładzie, nie miała jeszcze okazji go posłuchać.Nieodczuwała teraz zmęczenia, lecz raczej jakieś nerwowe napięcie.Byłamłoda i dostatecznie silna, żeby wytrzymać parę bezsennych nocy,lecz brak snu wyostrzył jej rysy, a pod oczami pojawiły się cienie.Do klubu weszła również Gail z matką, usiadły jednak same.Napływali też inni goście, którzy po suto zakropionej kolacjizachowywali się głośniej niż zwykle.%7łartowano i w wesołym gwarzezajmowano kolejne stoliki.Nagle Alys zauważyła Tytusa, którywszedł do klubu w otoczeniu wykładowców z żonami.W gronie tym -co było dla niej sporym zaskoczeniem - znajdował się również JackReed.- Czy możemy się dosiąść?Odwracając wzrok od stojącego do niej tyłem Tytusa, Alysuśmiechnęła się machinalnie do dwóch pań, które spoglądały chętnymwzrokiem na dwa wolne jeszcze miejsca przy ich stole.Chwilępózniej gawędziły już przyjaznie z ciotką Luisą, nie zwracającwiększej uwagi na Alys, która biernie przysłuchiwała się ichrozmowie, aż nagle nastawiła uszu.143RS- To geniusz a nie lekarz - zachwycała się jedna z pań.- Mojejsiostrze wmawiano przez całe lata nerwicę i dopiero on postawiłwłaściwą diagnozę.Gdyby nie doktor Reed.- Czy prowadzi prywatną klinikę?- Tak, ale przyjmuje też pacjentów z ubezpieczalni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]