[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O wy, moje podeszwy!O ty, duszo moja!SpÅ‚yÅ„ w nie,StÄ™skniona duszo,A zaznasz pieszczoty.Mmmmm.93.JAK OMAL NIE STRACIAEM SWOJEJ MONY- Czy teraz Å‚atwiej ci ze mnÄ… rozmawiać? - spytaÅ‚a Mona.- Tak jakbym ciÄ™ znaÅ‚ od tysiÄ…ca lat - wyznaÅ‚em.CzuÅ‚em, \e jestem bliskipÅ‚aczu.- Kocham ciÄ™, Mono.- Kocham ciÄ™ - powiedziaÅ‚a z prostotÄ….- Jakim gÅ‚upcem byÅ‚ Frank!- Dlaczego?- Dlatego, \e ciÄ™ oddaÅ‚.- On mnie nie kochaÅ‚.MiaÅ‚ siÄ™ ze mnÄ… o\enić wyÅ‚Ä…cznie na \yczenie Papy".On kocha innÄ….- Kogo?- KobietÄ™, którÄ… znaÅ‚ w Ilium.TÄ… szczęśliwÄ… wybrankÄ… musiaÅ‚a być \ona Jacka, wÅ‚aÅ›ciciela sklepu dlamajsterkowiczów.- PowiedziaÅ‚ ci o tym?- Dzisiaj, kiedy zwolniÅ‚ mnie ze sÅ‚owa, abym mogÅ‚a wyjść za ciebie.- Mona?- SÅ‚ucham?- Czy.czy jest ktoÅ› jeszcze w twoim \yciu?ByÅ‚a zaskoczona.- Wielu - powiedziaÅ‚a wreszcie.- Czy jest ktoÅ›, kogo kochasz?- Ja kocham wszystkich.- Czy.tak samo jak mnie?- Tak.RobiÅ‚a wra\enie, jakby nie zdawaÅ‚a sobie sprawy, \e mo\e sprawić mi ból.WstaÅ‚em z podÅ‚ogi, usiadÅ‚em na krzeÅ›le i zaczÄ…Å‚em wkÅ‚adać skarpetki i buty.- I pewnie robisz z innymi to, co przed chwilÄ… robiÅ‚aÅ› ze mnÄ….- Boko-maru?- Tak, boko-maru.- OczywiÅ›cie.- Od dzisiaj masz tego z nikim innym nie robić - oÅ›wiadczyÅ‚em.Jej oczy napeÅ‚niÅ‚y siÄ™ Å‚zami.ByÅ‚a dumna ze swojej rozwiÄ…zÅ‚oÅ›ci i rozzÅ‚oÅ›ciÅ‚asiÄ™ na mnie, \e próbujÄ™ wzbudzić w niej poczucie wstydu.- Ja dajÄ™ ludziom szczęście.MiÅ‚ość jest dobra.- Jako twój mÄ…\ chcÄ™ mieć caÅ‚Ä… twojÄ… miÅ‚ość dla siebie.PatrzyÅ‚a na mnie szeroko otwartymi oczami.- Sin-wat! - zawoÅ‚aÅ‚a.- Co to jest?- Sin-wat! CzÅ‚owiek, który chce caÅ‚Ä… miÅ‚ość dla siebie.To bardzo zÅ‚e.- W maÅ‚\eÅ„stwie, jak sÄ…dzÄ™, jest to rzecz bardzo dobra.Jedyna mo\liwa.Mona nadal siedziaÅ‚a na podÅ‚odze, ja zaÅ›, ju\ w butach i skarpetkach, staÅ‚em.CzuÅ‚em siÄ™ bardzo wysoki, chocia\ nie jestem bardzo wysoki, i bardzo silny, chocia\nie jestem bardzo silny.I z podziwem sÅ‚uchaÅ‚em swego wÅ‚asnego gÅ‚osu.BrzmiaÅ‚y wnim nowe, metaliczne nuty.PrzemawiajÄ…c nadal wÅ‚adczym tonem, zdaÅ‚em sobie nagle sprawÄ™ z tego, cosiÄ™ ze mnÄ… dzieje.ZaczynaÅ‚em ju\ rzÄ…dzić.PowiedziaÅ‚em Monie, \e widziaÅ‚em, jak wykonywaÅ‚a swego rodzaju pionoweboko-maru z pilotem na trybunie w dniu mojego przyjazdu.- Masz z nim skoÅ„czyć - powiedziaÅ‚em.- Jak on siÄ™ nazywa?- Nie wiem - szepnęła spuszczajÄ…c wzrok.- A co z mÅ‚odym Filipem Castle?- Chodzi ci o boko-maru?- O wszystko.Z tego, co wiem, znacie siÄ™ od dziecka.- Tak.- ByliÅ›cie oboje uczniami Bokonona?- Tak.Na myÅ›l o tym znowu siÄ™ rozpromieniÅ‚a.- MyÅ›lÄ™, \e bokomarzyliÅ›cie wtedy po caÅ‚ych dniach?- O, tak! - powiedziaÅ‚a radoÅ›nie.- Jego te\ masz przestać widywać.Czy to jasne?- Nie.- Nie?- Nie bÄ™dÄ™ \onÄ… sin-wata - powiedziaÅ‚a wstajÄ…c.- Do widzenia.- Jak to do widzenia"? - spytaÅ‚em zaÅ‚amany.- Bokonon uczy, \e to bardzo zle nie kochać wszystkich jednakowo.A comówi twoja religia?- Ja nie mam \adnej religii.- A ja mam.PrzestaÅ‚em rzÄ…dzić.- WidzÄ™ to - powiedziaÅ‚em.- Do widzenia, czÅ‚owieku bez religii.uszyÅ‚a w kierunku schodów.- Mona.ZatrzymaÅ‚a siÄ™.- SÅ‚ucham?- Czy mogÄ™ przyjąć twojÄ… religiÄ™?- OczywiÅ›cie.- ChcÄ™ jÄ… przyjąć.- To dobrze.Kocham ciÄ™.- I ja te\ ciÄ™ kocham - westchnÄ…Å‚em.94.NAJWYÅ›SZA GÓRAI w ten sposób o Å›wicie zarÄ™czyÅ‚em siÄ™ z najpiÄ™kniejszÄ… kobietÄ… Å›wiata.IzgodziÅ‚em siÄ™ zostać nastÄ™pnym prezydentem San Lorenzo. Papa" jeszcze \yÅ‚ i Frank uwa\aÅ‚, \e w miarÄ™ mo\noÅ›ci powinienemotrzymać jego bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo.Tak wiÄ™c po wschodzie Borasisi, czyli sÅ‚oÅ„ca, Franki ja wyruszyliÅ›my do zamku Papy" jeepem, którego za\Ä…daliÅ›my od \oÅ‚nierzystrzegÄ…cych nastÄ™pnego prezydenta.Mona zostaÅ‚a w domu Franka.PocaÅ‚owaÅ‚em jÄ… Å›wiÄ™tym pocaÅ‚unkiem ipozwoliÅ‚em jej zasnąć Å›wiÄ™tym snem.JechaliÅ›my z Frankiem przez góry, przez gaje dzikich drzew kawowych, majÄ…cpo prawej rÄ™ce pÅ‚omienny wschód sÅ‚oÅ„ca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]