[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To znaczy dlaczego nie chcę dzwonić do Char-liego.Jedyne, czego byłam absolutnie pewna, to że jestem strasznie,strasznie zmęczona i nie mam ochoty myśleć o żadnym z nich - ani oCorym, ani o Samie, ani o Charliem.Nalałam sobie drugą filiżankę herbaty i wyszłam z nią na balkon.Deszcz ustał.Noc była ciepła i parna.Wychyliłam się nieco i spojrza-łam w dół na mrugające światła domów, potem na gwiazdy mrugającew górze i błyski świateł nad zatoką.Siorbiąc herbatę, starałam się niemyśleć o doktorze Jacku i Lily, którzy byli gdzieś tam, w ciemno-ściach tej ciepłej romantycznej nocy.I nagle poczułam się samotna,tak samotna, jak nie czułam się nawet, gdy porzucił mnie Charlie.SR 21Doktor JackPoniedziałek.Pózne godziny poranne.Jestem w pracy.Ze zgroząwpatruję się w portret Adolfa Hitlera.Właściciele obrazu są przeko-nani, że jest to dzieło sławnego hiszpańskiego malarza z osiemnastegowieku, Franciszka Goyi.Właśnie szukałam nerwowo odpowiednichsłów, by jak najuprzejmiej i najłagodniej wyłożyć im, że są porąba-nymi świrami, cierpiącymi na Zaawansowany Anachronizm, gdy dodrzwi zastukała Fran, przepraszając za wtargnięcie, i oświadczyła żemam pilny telefon.- Zwietnie, Fran - powiedziałam i nagle w przebłysku natchnienia,dodałam zwracając się do klientów.- Właściwie to myślę, że oddamwas w ręce Fran.Ona wam wyjaśni, dlaczego wasz portret Hitlera niemoże w żaden sposób być oryginalnym płótnem Goyi.Odwracając się do nich tyłem, dałam szybko znak Fran, przewra-cając wymownie oczami.Załapała błyskawicznie, o co biega, i mru-gnęła do mnie.Gdy wychodziłam z pokoju, usłyszałam, jak wdaje sięw szczegółowe wyjaśnienia, że oczy Hitlera są malowane w sposóbzupełnie odmienny od maniery i techniki Goyi.Co prawda bardziejrozstrzygającymi argumentami wydawały mi się takie fakty, że Hitlerurodził się jakieś sto lat po śmierci Goyi, że istnieje powszechna zgo-da co do tego, że Goya nigdy nie podpisywał się inicjałem  W", i żeraczej nie używał farb w aerozolu.Jednak wiedziałam, że jakby tupowiedzieć, Fran jest jedyna w swym rodzaju i właśnie za to ją wszy-scy kochamy.Szczęśliwa, że udało mi się umknąć, pognałam na górę do swegobiura i odebrałam telefon Ledwo jednak zdążyłam powiedzieć  halo",czyjś miły głos zapytał (niebezpiecznie łagodnie).SR - Isabelle, dlaczego dostarczono mi kota z maskującą bandankąna szyi.- Nie mam bladego pojęcia - odpowiedziałam roztargnionym to-nem, gapiąc się na instalację z deską do prasowania.- Och, nie, oczy-wiście.Ta bandamka to pewnie od Sama.Nawet na pewno.To wła-ściwie bardzo miłe, że zadał sobie trud przystrojenia Hamisha przedjego powrotem do domu.- Jestem doprawdy zachwycony, że wyjaśniliśmy problem ban-danki, lecz w istocie znacznie bardziej jestem ciekaw, dlaczego tentwój rąbnięty, a szczerze mówiąc kompletnie porąbany, amant jestprzekonany, że to mój kot.- Kot nazywa się Hamish - odpowiedziałam znacząco.- Ale mo-żesz próbować nauczyć go, by reagował na imię Haggis albo na na-zwę waluty szkockiej, jeśli takowa istnieje.- Nie mam zamiaru niczego próbować.Chcę, żeby stąd zniknął!- Ależ on jest zupełnie niekłopotliwy - zagruchałam słodko - do-dając: - Może dzielić koszyk z Yuanem.Ma takie puszyste futro, bę-dzie mógł grzać biednego Yuana.A ty tylko dohaftujesz drugie imięna kocyku.Doktor Jack głosem nieco podniesionym dał mi do zrozumienia,że przy najbliższej okazji ma zamiar własnoręcznie upodobnić mniedo łysego Yuana i że mam to u niego jak w banku.Wprawdzie nieprzejęłam się zbytnio jego pogróżkami, ale uznałam, że może jednaklepiej nie przeginać.- Hamish należy do niejakiej Beverley.Mam jej numer telefonu.Zaraz go poszukam i będziesz mógł zwrócić jej Hamisha.- To naprawdę bardzo miłe, Isabelle, i jestem doprawdy wzruszo-ny, że pozwalasz mi, bym zwrócił Hamisha prawowitej właścicielce,gdyż nie ma rzeczy, której bym bardziej pragnął, jak pozbyć się tegobydlaka.Cały czas syczy na mnie i próbuje drapać mnie do krwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •