[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy powróciłem do naszego wspólnego saloniku, zaanonsowano przybycie panny Buckley.Poirot kazał poprosić ją na górę.Weszła, jak to ona, z wesołym uśmiechem, ale wydawało mi się, że ma podkrążone oczy.W ręku trzymała telegram, który wręczyła Poirotowi.- Proszę - powiedziała.- Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony.Poirot odczytał telegram na głos.- ”Przyjeżdżam piąta trzydzieści, Madzia”.- Moja opiekunka i piastunka! - powiedziała Nick.- Ale chciałam panu powiedzieć, że robi pan błąd.Madzia jest bardzo głupiutka.Nadaje się tylko do spełniania przysłowiowych dobrych uczynków.Poza tym jest całkowicie pozbawiona poczucia humoru.Freddie nadaje się sto razy lepiej do tropienia ukrytych morderców.A jeszcze lepszy byłby Jim Lazarus.Jim to rzeczywiście inteligentny facet.- A kapitan Challenger?- O, George! On nigdy nic nie widzi.Ale, oczywiście, gdyby mu pokazać winnego palcem, to nie darowałby.George byłby niezmiernie pożyteczny, gdyby trzeba się było konkretnie z kimś rozprawić.- Zdjęła szybkim ruchem kapelusz i ciągnęła dalej: - Kazałam wpuścić tego człowieka, o którym pan pisał.Ale o co chodzi? Czy ma zainstalować dyktafon, czy coś podobnego?Poirot potrząsnął głową.- Nie, nie, nic tak skomplikowanego.Bardzo prosta i drobna sprawa.Ma coś dla mnie sprawdzić.- No, dobrze - powiedziała Nick.- Wszystko to razem jest bardzo zabawne.- Bardzo - powiedział Poirot łagodnie.Stała chwilę, plecami do nas, i wyglądała przez okno.Potem odwróciła się.Z twarzy jej znikła cała ta dziecinna buta i duma.Po prostu walczyła ze łzami.- Nie - powiedziała - właściwie to nieprawda.To wcale niezabawne.Boję się.Zwyczajnie się boję.A zawsze myślałam, że jestem odważna.- Bo pani jest odważna, mon enfant.I ja, i Hastings podziwiamy pani odwagę.- O tak - dodałem ze szczerym przekonaniem.- Nie - Nick potrząsnęła głową - nie jestem wcale odważna.Najgorsze jest to oczekiwanie.Cały czas myślę, kiedy i co mi się jeszcze przytrafi.I w jaki sposób, gdzie! I przy tym wiem na pewno, że coś się stanie.To okropne!- Tak, to rzeczywiście bardzo przykre.- Wczoraj wieczorem wysunęłam łóżko na środek pokoju i zamknęłam okna i drzwi.Dzisiaj przyszłam tu okrężną drogą, szosą.Po prostu nie mogłam.nie miałam odwagi iść ogrodem.Nerwy mi nawalają.Do wszystkich moich kłopotów jeszcze to musiało dojść.Tego już za dużo.- Co pani ma na myśli? Do jakich kłopotów? Przez chwilę milczała.- Nic szczególnego.To pewnie to, co niektórzy nazywają ”wyczerpaniem nerwowym, spowodowanym tempem wielkomiejskiego życia”.Za dużo przyjęć, koktajli, papierosów.bo ja wiem.Jestem w bardzo złej formie, to pewne.Siadła na fotelu, zaciskając i rozwierając nerwowo swoje drobne dłonie.- Pani nie jest ze mną szczera, mademoiselle.Pani coś przede mną ukrywa.- Nie, skąd! Nic, zapewniam pana!- Pani mi czegoś nie powiedziała.- Ależ powiedziałam panu każdy najmniejszy szczegół.- Mówiła poważnie i szczerze.- Owszem, o tych wypadkach, o tych zamachach na pani życie.- A więc?- Ale nie powiedziała mi pani, co się dzieje poza tym w pani życiu.w pani sercu.- Czy można mówić o tych sprawach z kimś obcym? - spytała poważnie.- Przyznaje się pani! - wykrzyknął Poirot.Potrząsnęła głową, a on przyglądał jej się uważnie.- A może - zaczął chytrze - a może to nie jest tylko pani sekret?Zauważyłem, że zatrzepotała gwałtownie powiekami.Ale prawie natychmiast się zerwała.- Panie Poirot, opowiedziałam panu wszystko, co wiem o tej całej bzdurnej historii.Jeżeli wydaje się panu, że coś ukrywam, że wiem coś o kimś, a nie chcę mówić, to grubo się pan myli.Właśnie fakt, że nikogo, ale to nikogo nie mogę podejrzewać, doprowadza mnie do szału.Zapewniam pana, iż nie jestem idiotką.Wiem dobrze, że te ”wypadki” wcale nie były przypadkowe, że to ktoś bardzo sprytny je organizował, ktoś bardzo bliski, ktoś, kto mnie dobrze zna.To jest właśnie najokropniejsze.Ponieważ nie mam pojęcia, najmniejszego pojęcia, kto by to mógł być!Podeszła do okna i zaczęła wyglądać na ogród.Poirot zrobił znak, żebym się nie odzywał.Liczył, że dziewczyna może jeszcze coś powie teraz, kiedy straciła panowanie nad sobą.Gdy odezwała się po chwili, głos jej był zupełnie odmieniony, łagodny i jakby marzycielski.- Wie pan, o czym zawsze marzyłam? Kocham Samotny Dom i zawsze chciałam wystawić tam sztukę teatralną.Jest tam atmosfera.atmosfera dramatu.Wyobrażałam sobie cały szereg sztuk, które by świetnie można było tam wystawić, a teraz, teraz rozgrywa się tam dramat.Tylko że nie ja jestem reżyserem.Jestem natomiast jednym z głównych aktorów, i to mimo woli.Może aktorem, który umiera w pierwszym akcie.- Głos jej się złamał.- Mademoiselle - głos Poirota był wesoły i stanowczy.- Dość już tego! To histeria.Nie trzeba się poddawać takim myślom.Odwróciła się i spojrzała na niego ostro.- Czy to Freddie powiedziała panu, że jestem histeryczką? - spytała.- Często mi to mówi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl